Victoria Iwanowska, twórczyni i prezeska Agencji [VI:], ekspertka i mentorka. Z niezachwianym optymizmem, wiarą w swoje działania i sprawdzony zespół, idzie do przodu. Wierzy, że każdy człowiek ma swoje mocne strony, które należy wykorzystać, skupiając się na pozytywach i możliwościach, a nie brakach.
Jak godzi Pani pracę z życiem prywatnym?
Cieszę się, że pojawiło się to pytanie, ponieważ chętnie podejmę się polemiki z takimi sformułowaniami. Gdy postrzegamy nasze życie jako „godzenie” różnych sfer, w naszej podświadomości może pojawiać się poczucie konfliktu, kompromisu, czy też wewnętrznej walki. To może także prowadzić do poczucia przymusu szukania właściwych proporcji i lansowanego przez media stylu życia.
Jestem przeciwniczką narzucania konkretnego stylu życia, jednak chętnie się dzielę swoim podejściem. Traktuję moje życie jako mieszankę różnych ról i jedność jednocześnie (śmiech). Uwielbiam jego różne smaki, różne role życiowe. Wiem, że wiele osób stara się zadbać o work-life balance, ja natomiast wolę podejście work-life blending. Dzięki temu decyduję, która część życia w danym momencie przeważa, bez poczucia poświęcania się, czy też zaburzenia harmonii.
Gdy została ogłoszona pandemia, umówiłam się ze sobą (i z rodziną), że 2 miesiące poświęcam w większości na pracę i pracowałam codziennie od 6 rano do 22 w nocy. Aby zachować zdrowie i balans, umówiłam się ze sobą na bezwzględne minimum: ćwiczenia, medytacje, wspólne posiłki, pilnowanie nawodnienia, przerwy na przytulanie itd. Urządzałam sobie 15-minutowe mini-wakacje, dla niektórych może to zabrzmieć śmiesznie, mi dawały namiastkę odpoczynku i chwilę oderwania się od pracy. Po 2 miesiącach zmniejszyłam ilość pracy, natomiast w jeszcze kolejnych, sporo czasu spędziłam na workation – czyli połączeniu pracy i wakacji. Doceniając możliwość pracy zdalnej, pracowałam z różnych miejsc na świecie, czas wolny spędzając, jak na wakacjach. Ponieważ coraz więcej osób może pracować zdalnie, szykowałam pakiety zarówno dla osób indywidualnych, jak też dla firm, aby mogli pracować w czasie pracy z różnych miejsc na świecie, a czas wolny spędzać na integracji i dobrej zabawie.
Efekty akcji #PokazujęJakPracuję można śledzić na powstającym portalu www.rediwo.com
Za co Pani lubi siebie?
Najbardziej lubię umiejętność znajdowania dobrych stron oraz dobrych intencji u innych. Nie bardzo da się ze mną poplotkować, ponieważ często „trzymam stronę” obgadywanej osoby. Mówię np. że cenię w danej osobie entuzjazm i umiejętność porwania za sobą tłumów, będąc jednocześnie świadoma, że wielu rzeczy nie kończy. Staram się zastanawiać, jak można skorzystać z danych mocnych stron, ze świadomością, ale bez nacisku na konieczność walki ze słabszymi stronami. Gdy mówię o innych, to zwykle albo dobrze, albo wcale. Wierzę, że ludzie są dobrzy i w taki sposób podchodzę do świata. Staram się sprawdzać, jaka intencja stoi za danym postępowaniem. Czy się kiedyś na takim podejściu sparzyłam? Oczywiście, że tak, “lecz ludzi dobrej woli jest więcej…”.
Z czego w sobie samej jest Pani najbardziej dumna?
Jestem dumna, że dojrzewam, że otworzyłam się na poszerzenie perspektywy, nauczyłam się słuchać i rozumieć podejścia innych osób. Dziś ważniejsze jest dla mnie mieć relację, niż rację. Przez wiele lat byłam przekonana, że bardzo ważne jest posiadanie własnego zdania i przekonywanie innych do swojego punktu widzenia. Zmiana tego podejścia była dla mnie bardzo trudna, bo z jednej strony czułam się zmęczona ciągłą walką, a z drugiej miałam taki wzorzec Mamy, nauczycieli i niektórych osób z otoczenia. Niesłychanie poszerzyło mi horyzonty uczestnictwo w grupie dyskusyjnej Filozofia przy sobocie, prowadzonej w formie dyskusji sokratejskiej. Z ciekawością poznawałam poglądy innych osób.
Zmieniłam także podejście do jednej jedynej racji. Dziś uważam, że ja mogę mieć swoją rację i mój rozmówca może mieć swoją rację i nie ma uniwersalnej racji. Możemy się pięknie nie zgadzać i dyskutować, bez konieczności przekonania się wzajemnie o własnej racji.
Zawodowo, umiejętność szacunku do wzajemnego podejścia i szukanie rozwiązań, które będą akceptowalne dla wielu stron, pozwala mojej agencji skutecznie wspierać duże organizacje, łącząc potrzeby różnych działów, co było niezwykle ważne w czasach pandemii. Jestem dumna z tego, że na zasadzie ko-kreacji wprowadziliśmy wiele warsztatów, imprez on-line dla pracowników oraz wsparcia dla ich dzieci, zarówno w postaci zabawy, jak też wsparcia w nauce.
Co chciałaby Pani w sobie zmienić lub poprawić?
Mój mąż mawia z uśmiechem, że mam defekt, bo nie rozumiem, że się nie da. Gdy spotykam jakąkolwiek trudność, zamiast CZY, myślę JAK. Takie podejście wielokrotnie pomogło mi osiągnąć sukces. Ma też swoją ciemną stronę – niecierpliwość i niechęć do zauważania przeszkód. Aktualnie traktuję to jako sferę do rozwoju. Rozumiem, że różne osoby mają różne tempo zmian oraz podejmowania decyzji, uczę się cierpliwości. Umówiłam się z rodziną i pracownikami, że gdy za szybko prę naprzód, zwracają mi dyskretnie uwagę, że biegnę sama (śmiech). To niezwykle trudne dla “doer-a” i wizjonera, żeby poczekać na resztę, mam jednak świadomość, że sama niewiele osiągnę. Mam szczęście mieć wspaniałą ekipę, z którą wspólnie mogę się rozwijać. Bez nich, pozostałaby mi jedynie wizytówka z napisem CEO.
Kto jest dla Pani największym autorytetem i wsparciem?
Nie przepadam za słowem autorytet, gdyż w obecnych czasach to słowo jest nieco zdewaluowane, dlatego chętniej powiem, kogo traktuję jako mentora i kto jest dla mnie największym wsparciem. Usłyszałam kiedyś, że każdy powinien mieć mentora, dlatego, gdy już zrozumiałam, że nie jestem najmądrzejsza na świecie (śmiech), postanowiłam wybrać kilka osób z różnych dziedzin na swoich mentorów. Ci mentorzy zmieniają się w czasie, w zależności od tego, z jakiej kategorii osoby potrzebuję bardziej w danym momencie. Sama także zostałam mentorem i przekonałam się, że czasami jedno zdanie potrafi wiele zmienić w życiu i biznesie innych osób.
Zapewne nie będę oryginalna, mówiąc, że największym wsparciem jest dla mnie rodzina i przyjaciele. Przyznaję, że pożegnanie się z toksycznymi znajomymi oraz przerobienie trudnych relacji z rodziną było dosyć dużym wyzwaniem. Jednak poczucie, że otaczam się właściwymi ludźmi i codzienny uśmiech, jest dla mnie kluczowe w dzisiejszym świecie.
Gdyby miała Pani określić siebie samą trzema przymiotnikami, które najlepiej Panią opisują, jakich słów by Pani użyła i dlaczego?
Trudno mi opisać się przymiotnikami, znacznie łatwiej czasownikami, ponieważ jestem skupiona na dowożeniu celów, z jednej strony stoję twardo na ziemi, a z drugiej strony jestem zdeterminowana do realizacji marzeń. Określając się aktualnie krótko przymiotnikami wymieniłabym: skupiona, zdeterminowana oraz (najnowsze odkrycie) pogodzona. Rozwijając nieco wypowiedź, skupiona jestem na celu, zgodnie z moją filozofią zamiast CZY, myślę JAK, zdeterminowana na pokonywaniu trudności i realizacji marzeń, a pogodzona wymaga jeszcze dłuższej wypowiedzi. Kiedyś nie mogłam się pogodzić z porażkami, szczególnie, gdy nie zależały ode mnie. Nie umiałam pójść dalej, tylko przeżywałam, że pojawiły się okoliczności, na które nie miałam wpływu. Na szczęście przerobiłam te przekonania, zanim pojawił się COVID-19, dlatego mogłam się skupić na tym, co mogę zrobić, niezależnie od okoliczności, na które nie mam wpływu. Gdybym miała wskazać największy plus rozwoju osobistego, byłaby to akceptacja rzeczywistości i pozytywne nastawienie do rzeczy, na które mam wpływ.
Po więcej informacji o działalności naszej Bohaterki zapraszamy tu:
www.VictoriaIwanowska.pl oraz www.agencjaVi.pl
Foto – archiwum agencji [vi:], autor Majka Marcelina Zadora
Materiał powstał w ramach raportu BIZNES SIĘ NIE PODDAJE!
Facebook
RSS