Od papierosów ludzie uzależniali się biologicznie, media społecznościowe zaś uwięziły pokolenie Z (tzw. zetki albo zoomerów) w sieci. Nie tylko tej internetowej, ale też sieci lęków: przed byciem poza, że komuś nie odpiszę, nie obsłużę wszystkich „znajomych”. Przeciętny amerykański nastolatek otrzymuje obecnie 237 powiadomień dziennie, czyli około 15 co godzinę. Ale bycie non stop online ma fatalne skutki na wielu płaszczyznach.
„Dorastają w zagmatwanym, pozbawionym miejsca, ahistorycznym wirze 30-sekundowych historii opracowanych przez algorytmy zaprojektowane tak, aby je zahipnotyzować. Bez solidnej wiedzy o przeszłości i oddzielania dobrych pomysłów od złych – procesu, który trwa przez wiele pokoleń – młodzi ludzie będą bardziej skłonni wierzyć we wszystkie okropne pomysły, które wokół nich krążą” – pisze Jonathan Haidt, amerykański psycholog społeczny w artykule na łamach „The Atlantic”. Jest to rzecz o jego nowej książce „The Anxious Generation” (ang. niespokojne pokolenie.)
Nieprzypadkowo pierwsi twórcy aplikacji wykorzystywali psychologiczne słabości i niepewność młodych, aby wywrzeć na nich presję – konsumujcie produkt, którego, po namyśle, wielu chciałoby używać mniej lub wcale.
Fragmentaryczna uwaga, zakłócony proces uczenia się
Nastolatki nie mają dobrze rozwiniętej kory przedczołowej. Nic dziwnego, że dają się z łatwością zwabić ofertą łatwej rozrywki i poczucia przynależności do wirtualnej grupy. Nawet jako dorośli, już z w pełni rozwiniętą korą przedczołową, mamy problem z nieprzerwanym wykonywaniem zadania przy komputerze. Jak więc trudno musi być nastolatkom odrabiać pracę domową przed laptopem? Zwłaszcza że mają do tego słabszą niż dorośli wewnętrzną motywację.
„Ich telefony nieustannie dzwonią – jedno z badań wykazało, że typowy nastolatek otrzymuje obecnie 237 powiadomień dziennie, czyli około 15 co godzinę. Powiadomienia szatkują uwagę młodych ludzi na małe kawałki, oferując możliwość korzystania z cyfrowych doświadczeń zapewniających dużą przyjemność i niewymagających wysiłku” – pisze Haidt w cytowanym artykule.
Autor odnosi się głównie do kontekstu amerykańskiego, ale jego obserwacje dają się zastosować również do doświadczenia polskich uczniów. Rodzice mogą się o tym przekonać, rozmawiając z podopiecznymi i ich nauczycielami.
„Badania potwierdzają, że gdy uczniowie mają dostęp do telefonów w czasie zajęć, korzystają z nich, zwłaszcza do wysyłania SMS-ów i sprawdzania mediów społecznościowych, co negatywnie wpływa na ich oceny i naukę. To może wyjaśniać, dlaczego wyniki testów PISA zaczęły spadać na całym świecie na początku 2010 roku – na długo przed wybuchem pandemii” – stwierdza Haidt.
Uzależnienie i wycofanie społeczne
Amerykański psycholog społeczny przekonuje, że silna i trwała aktywacja neuronów dopaminowych i ścieżek nagrody w przypadku uzależnienia behawioralnego od mediów społecznościowych lub gier wideo przypomina uzależnienie chemiczne od kokainy lub opioidów. Z czasem mózg przystosowuje się do tak wysokiego poziomu dopaminy. Kiedy dziecko nie jest zaangażowane w aktywność cyfrową, jego mózg nie ma wystarczającej ilości dopaminy i dziecko doświadcza objawów odstawienia. Należą do nich: niepokój, bezsenność i intensywna drażliwość. Dzieci z tego rodzaju uzależnieniami behawioralnymi często stają się gburowate i agresywne; w rezultacie wycofują się z rodzin do swoich sypialni i urządzeń.
Platformy społecznościowe i gry zostały zaprojektowane tak, aby przyciągnąć użytkowników. Są w tym aż zbyt skuteczne. Tyle że w efekcie dzieci cierpią z powodu uzależnień cyfrowych. Przy tym chłopcy uzależniają się głównie od gier wideo i pornografii. W 2013 roku „zaburzenie związane z grami internetowymi” zostało dodane do podręcznika psychiatrii.
„Znajdziemy tam opis «znaczne upośledzenie lub cierpienie» w kilku aspektach życia, wraz z wieloma cechami charakterystycznymi uzależnienia, w tym niemożnością ograniczenia użytkowania pomimo prób. Szacunki dotyczące częstości występowania IGD wahają się od 7 do 15 proc. wśród dorastających chłopców i młodych mężczyzn. Jeśli chodzi o porno, ogólnokrajowe badanie przeprowadzone wśród dorosłych Amerykanów opublikowane w 2019 r. wykazało, że 7 proc. amerykańskich mężczyzn zgodziło się lub zdecydowanie zgodziło się ze stwierdzeniem «Jestem uzależniony od pornografii» – przy czym wskaźniki te były wyższe w przypadku najmłodszych mężczyzn.” – pisze Jonathan Haidt.
Dziewczęta w większym stopniu uzależniają się od mediów społecznościowych. Cytowany psycholog społeczny powołuje się na badanie nastolatków w 29 krajach, które wykazało, że od 5 do 15 proc. angażuje się w tak zwane „problematyczne korzystanie z mediów społecznościowych”. Są nadmiarowo zaabsorbowani, cierpią na zespół odstawienny, zaniedbują inne dziedziny życia oraz okłamują rodziców co do czasu spędzonego w mediach społecznościowych.
„W badaniu tym nie przedstawiono wyników według płci, ale wiele innych wykazało, że wskaźniki «problematycznego korzystania» są wyższe w przypadku dziewcząt” – zauważa Haidt.
Upadek mądrości i utrata znaczenia
Psycholog twierdzi, że szczególnie w przypadku dzieci w wieku od 9 do 15 lat powinniśmy uważać, kto i jak je socjalizuje. Tymczasem to właśnie wtedy większość dzieci dostaje swojego pierwszego smartfona i rejestruje się w internecie (za zgodą rodziców lub bez niej), co zapewnia im swobodny dostęp do treści od przypadkowych nieznajomych. Duża część tych treści jest tworzona przez innych nastolatków. Każdy materiał trwa od kilkunastu sekund do kilku minut i jest grupowany z podobnymi przez algorytmy, które uczą się gustu odbiorców i dbają, by nigdy nie brakowało im pożywki. Rolka się skończyła? Nie musisz nawet klikać, kolejna już się ładuje, a za nią kolejne. Polub albo przeskocz dalej – z każdą decyzją aplikacja zna cię lepiej.
Jak ocenia Haidt, w ten sposób wyrosło pokolenie w dużej mierze odcięte od starszych, a w pewnym stopniu także od szerszej mądrości ludzkości, w tym wiedzy o tym, jak wieść satysfakcjonujące życie. Młodzież spędza mniej czasu na zanurzeniu się w kulturze lokalnej lub narodowej, skupiając się zamiast tego na wzajemnych popisach, wygłupach i wyzwaniach.
„Dorastają w zagmatwanym, pozbawionym miejsca, ahistorycznym wirze 30-sekundowych historii opracowanych przez algorytmy zaprojektowane tak, aby je zahipnotyzować. Bez solidnej wiedzy o przeszłości i oddzielania dobrych pomysłów od złych – procesu, który trwa przez wiele pokoleń – młodzi ludzie będą bardziej skłonni wierzyć we wszystkie okropne pomysły, które wokół nich krążą” – przestrzega badacz.
Psycholog społeczny w swoim wywodzie sięga po dzieło francuskiego socjologa Émila Durkheima. Lata temu dowiódł on, że kiedy życie publiczne staje się fragmentaryczne, efemeryczne i niezrozumiałe, jest to recepta na anomię, czyli zatratę norm i zasad. Społeczeństwo, które nie łączy swoich obywateli wspólnym poczuciem świętości i powszechnym poszanowaniem powinności nie charakteryzuje się dużą wolnością indywidualną; jest to raczej miejsce, w którym zdezorientowane jednostki mają trudności z wyznaczaniem celów i wysiłkiem, aby je osiągnąć. Durkheim argumentował, że anomia jest głównym czynnikiem wpływającym na liczbę samobójstw w krajach europejskich. Obserwacje Durkheima są kluczowe dla zrozumienia tego, co wydarzyło się na początku minionej dekady.
„Długotrwałe badanie przeprowadzone wśród amerykańskich nastolatków wykazało, że w latach 1990–2010 uczniowie ostatniej klasy szkoły średniej nieco rzadziej zgadzali się ze stwierdzeniem: «życie często wydaje się pozbawione sensu». Ale gdy tylko zaczęli korzystać z telefonu i wiele osób zaczęło żyć w wirze mediów społecznościowych, w których nie można znaleźć stabilizacji, wzrosła rozpacz. W latach 2010–2019 liczba osób, które zgodziły się, że ich życie wydaje się «bez znaczenia», wzrosła o około 70 proc., do ponad jednej piątej” – podaje Haidt.
Zetki – króliki doświadczalne w niekontrolowanym, globalnym eksperymencie społecznym
Haidt zdaje sobie sprawę, że znajdzie się wielu podważających jego tezę, że epidemia chorób psychicznych u nastolatków została zapoczątkowana wraz z nadejściem dzieciństwa opartego na telefonie. Sceptycy wskazują także innych winnych: światowy kryzys finansowy w 2008 r., globalne ocieplenie, strzelaninę w szkole w Sandy Hook w 2012 r., rosnącą presję środowisk akademickich i epidemię opioidów. Ale Haidt jest pewien, że chociaż w niektórych krajach część z tych czynników mogła się przyczynić do katastrofy, żadne z nich nie jest w stanie wyjaśnić zarówno jej momentu, jak i międzynarodowego zasięgu.
Autor cytuje Freyę Indię, 24-letnią brytyjską eseistkę piszącą o dziewczynach, która wyjaśnia, w jaki sposób działają portale społecznościowe: „Może się wydawać, że twoje dziecko po prostu ogląda tutoriale dotyczące makijażu, obserwuje influencerów mówiących o kwestiach zdrowia psychicznego albo eksperymentuje ze swoją tożsamością. Ale powiem ci: w istocie jest na ruchomej ścieżce prowadzącej do złego miejsca. Bez względu na to, z jaką niepewnością lub słabością się boryka, będzie wpychane w to coraz głębiej”. Zdaniem tej młodej kobiety pokolenie Z to króliki doświadczalne w niekontrolowanym, globalnym eksperymencie społecznym.
„Byliśmy pierwszymi, których słabości i niepewność zostały wprowadzone do maszyny, która przez cały czas je powiększała i odbijała w naszą stronę, zanim jeszcze mieliśmy jakiekolwiek pojęcie o tym, kim jesteśmy. Nie tylko dorastaliśmy wśród algorytmów. One nas wychowały, zmieniły nasze twarze. Tak ukształtowaliśmy naszą tożsamość. Algorytmy przekonały nas, że jesteśmy chorzy” – twierdzi India.
Haidt przywołuje też w swoim artykule Rikki Schlott, 23-letnią amerykańską dziennikarkę i współautorkę książki „The Canceling of the American Mind”, w której pisze:
„Życie codzienne typowego nastolatka byłoby dziś nie do poznania dla kogoś, kto osiągnął pełnoletność przed pojawieniem się smartfona. Zoomerzy spędzają średnio dziewięć godzin dziennie w tej pętli zagłady przed ekranem – desperacko chcą zapomnieć o ziejących dziurach, w których się wykrwawiają, choćby tylko na… dziewięć godzin dziennie. Niewygodna cisza może być czasem zastanowienia się, dlaczego w ogóle są tacy nieszczęśliwi. Zagłuszenie go algorytmicznym białym szumem jest znacznie łatwiejsze” – przekonuje.
Z kolei 27-letni mężczyzna, który swoje młodzieńcze lata spędził uzależniony od gier wideo i pornografii, miał napisać do Haidta:
„Ominęło mnie wiele rzeczy w życiu – dużo socjalizacji. Już teraz czuję tego efekty, kiedy poznaję i rozmawiam z nowymi osobami. Czuję, że moje interakcje nie są tak gładkie i płynne, jak bym chciał. Moja wiedza o świecie (geografia, polityka itp.) jest mizerna. (…) Często czuję się jak pusty system operacyjny” – przytacza psycholog społeczny.
Instagram, Snapchat i TikTok gorsze niż nikotyna
Firmy internetowe i ich platformy, takie jak Instagram, Snapchat czy TikTok, są często porównywane do producentów papierosów, ale Haidt uważa to za nie do końca sprawiedliwe… w stosunku do branży tytoniowej.
„To prawda, że firmy z obu branż sprzedawały dzieciom szkodliwe produkty i ulepszały je, aby maksymalnie utrzymać klientów (to znaczy uzależnić), ale jest duża różnica: nastolatki mogły i w dużej liczbie zdecydowały się nie palić. Nawet w szczytowym okresie używania papierosów przez nastolatków, w 1997 r., prawie dwie trzecie uczniów szkół średnich nie paliło” – dowodzi Haidt.
Dalej zaś stwierdza, że media społecznościowe wywierają znacznie większą presję na osoby niebędące użytkownikami, w znacznie młodszym wieku i w bardziej podstępny sposób. Kiedy kilku uczniów w jakiejkolwiek szkole skłamie na temat swojego wieku i otworzy konta w wieku 11 lub 12 lat, zaczynają publikować zdjęcia i komentarze o sobie i innych uczniach. Wtedy jest nacisk na pozostałych, aby dołączyli. Nawet dziewczyna, która jest świadoma, że Instagram może sprzyjać zaburzeniom odżywiania, obsesji na punkcie urody, podbijać stany lękowe, może prędzej podjąć ryzyko bycia na nim, niż zaakceptować pozorną pewność, że jest poza obiegiem informacji, nieświadoma i wykluczona. I rzeczywiście, jeśli będzie się opierać, może zostać zmarginalizowana, co również naraża ją na ryzyko lęku i depresji.
Tak oto media społecznościowe szkodzą nawet nastolatkom, którzy z nich nie korzystają. Bo chodzi w nich przede wszystkim o efekty sieciowe. Większość uczniów korzysta ze społecznościówek tylko dlatego, że wszyscy inni też korzystają. Błędne koło, podręcznikowa definicja tego, co badacze społeczni nazywają problemem działań zbiorowych.
Beata Igielska, zdrowie.pap.pl
Źródło:
Artykuł, który jest adaptacją mającej się wkrótce ukazać książki Jonathana Haidta „The Anxious Generation: How the Great Rewiring of Childhood Is Causing an”
https://www.theatlantic.com/technology/archive/2024/03/teen-childhood-smartphone-use-mental-health-effects/677722/
Facebook
RSS