Hejt to teraz jedno z najpopularniejszych zjawisk w sieci. Ulegają mu coraz młodsze osoby, które bez trudu wylewają na innych użytkowników falę nienawiści. Jak rozpoznać, że dzieje się coś złego?
Zdecydowanie ważniejsza i bardziej wymierna wydaje się być agresja domowa czy ta, z która mamy do czynienia na ulicy. Agresja istniejąca w sieci jest jednak równie ważna, ale i znacznie trudniejsza do zniwelowania. Agresja elektroniczna to ogół zachowań w internecie wymierzonych w innych użytkowników, w marki albo celebrytów. Taki rodzaj prześladowania nazywany jest z języka angielskiego w spolszczonej formie „hejtem”.
O hejcie myślimy jednak intensywniej dopiero wtedy, gdy coś poważnego się stanie, a więc pojawi się kolejna śmiertelna ofiara lub ktoś ledwo ujdzie z życiem. Trzeba jednak zapobiegać temu znacznie wcześniej. – Żeby sprostać temu wyzwaniu, powstał projekt badawczy, którego celem jest zbadanie świadomości społecznej problemu. Rodzice i nauczyciele często nie są przygotowani na tego typu zagrożenia, a młodzi rzadko kiedy są świadomi, że część ich działań jest przejawem takiej agresji – mówi Radosław Komuda, doktorant Uniwersytetu Hokkaido w Sapporo i absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Mierzenie się agresją elektroniczną to jednak trudne zadanie. Efekty np. przemocy szkolnej są widoczne, mamy świadków zdarzeń lub ślady fizyczne. Co jednak z przemocą w sieci? Dzieci mają telefony i komputery zabezpieczone hasłami, wpisy na portalach społecznościowych są ograniczone ustawieniami prywatności, zatem opiekunowie mają utrudniony dostęp do informacji i trudniej jest wykryć przemoc.
Jeśli dziecko coraz mniej zaczyna korzystać z sieci to dla rodzica nie tylko powód do radości, ale i znak, że tam dziać się coś złego. Jakie zachowania dziecka powinny zwrócić uwagę dorosłych? Przede wszystkim trzeba być czujnym i brać pod uwagę, że w sieci niejednokrotnie dają upust swym emocjom te dzieci, które w realnym świecie nigdy by tego nie zrobiły. To wszystko generuje następne działania – w internecie rozpoczynają się kolejne wojny i dyskusje, które trafiają w konkretne osoby. – Jeśli w sieci pojawi się zdjęcie, przedstawiające jakąś osobę w niekorzystnej sytuacji, dorośli równie chętnie klikają „lubię to” czy udostępniają dalej. To, co robimy instynktownie, w poczuciu niewinności i dla żartu, może mieć opłakane skutki. Jeżeli dziecko zamyka się w domu i traci więzi z grupą rówieśników, to jest to tożsame z efektami przemocy fizycznej w szkole – dodaje specjalista.
Przemoc elektroniczna może być skierowana przeciw celebrytom, politykom i markom. Celem projektu zainspirowanego badaniami wykonanymi w Japonii, nie jest tylko opisanie zjawiska socjologicznego dotyczącego hejtu. W międzynarodowej grupie badawczej powstaną w przyszłości narzędzia do automatycznej detekcji negatywnych zachowań w internecie. W projekcie, obok afiliowanego na Uniwersytecie Hokkaido Radosława Komudy, uczestniczyć ma dr Paweł Dybała z Uniwersytetu Jagiellońskiego i dr Michał Ptaszyński z Politechniki Kitami w Japonii.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
Facebook
RSS