Site icon Sukces jest kobietą!

Sam Bloom: Od beznadziei do złotego medalu

6 lat temu jej życie runęło z wysokości 6 metrów o beton, dosłownie. Myślała, że nie da się z tego podnieść. Do zmiany nastawienia przekonała ją… młoda sroczka. Poznajcie historię zadziwiającej Sam Bloom!

Już 5 maja na całym świecie odbędzie się kolejna edycja Wings for Life – nietypowego biegu, w którym uczestnicy walczą z czasem i wspierają wysiłki w celu przywrócenia sprawności osobom z przerwanym rdzeniem kręgowym. W Polsce gospodarzem jest Poznań, jedno z 33 miast na świecie uczestniczącym w imprezie.

Jak co roku, wśród tysięcy uczestników można znaleźć postaci, których historia ujmuje i inspiruje. Opisywaliśmy już losy Kalifornijki Tiphany Adams, dziś przedstawiamy Sam Bloom. Australijka przeszła wiele – jak inne ofiary wypadków zmagała się nie tylko z niepełnosprawnością, ale też traumą, brakiem nadziei, depresją.

Co się stało? W 2013 pojechała na wczasy z rodziną. Gdy oparła się o poręcz balkonu w hotelu w Tajlandii, barierka ugięła się i Sam spadła z wysokości 6 metrów na betonową posadzkę. Przeżyła, ale straciła czucie od klatki piersiowej w dół.

– Ból fizyczny bywa nie do zniesienia, ale nic nie zabolało mnie tak, jak informacja od lekarza, że już nigdy nie będę mogła chodzić. Nie byłam nigdy typem widza, który tylko patrzy na życie. Tęskniłam za zabawą z synami i mężem, tęskniłam za sobą. Przez pierwszy rok byłam w takim dołku, że prawie zrezygnowałam z życia – opowiada Sam.

Trudno dziwić się rozpaczy. Mówimy o osobie wychowanej dosłownie przy australijskiej plaży, która aktywnie spędzała czas i nie zrezygnowała z tego po założeniu rodziny. Przeciwnie, zaszczepiła w swoich synach zamiłowanie do surfingu. I nagle straciła możliwość nie tylko uprawiania sportu, ale też fizycznego zajmowania się bliskimi. To ona wymagała pomocy.

– Po wypisaniu ze szpitala moja pewność siebie była zerowa. Uważałam się za najgorszą matkę, najgorszą przyjaciółkę – byłam najgorsza we wszystkim – wspomina dziś Sam.

Sytuację odmieniło bardzo prozaiczne zdarzenie. Jeden z jej synów przyniósł do domu ranne pisklę sroki. Nawet przy bardzo ograniczonych możliwościach ruchowych Sam mogła się nim zająć. Choć pisklę okazało się dziewczynką, wspólnie z rodziną nazwali je Pingwin, z uwagi na umaszczenie.

– Zdałam sobie sprawę, że mogę jednak komuś coś zaoferować, choć byłam bezużyteczna. W tym sensie Pingwin dała mi nadzieję, choć to brzmi dziwacznie. Jej poprawa zdrowia dała mi poczucie sensu w życiu. Zaczęłam walczyć o lepsze zdrowie i sprawność ruchową i znów uwierzyłam w siebie – przyznaje z uśmiechem.

Dziś Sam jest kajakarką i surferką. Ba! Zaledwie dwa lata po wypadku została mistrzynią świata w parakajakarstwie, a w grudniu zeszłego roku w USA wywalczyła złoto w surfingu adaptacyjnym. Mimo to wciąż liczy, że uda się jeszcze stanąć na nogi w bardzo dosłownym sensie.

– Są dni, kiedy myślę, że znajdą lekarstwo. Innym razem wydaje mi się, że nie. Jestem pewna, że kiedyś się uda, ale marzę, żeby to było już. Nie chcę zestarzeć się na wózku. Mam wielką nadzieję, że za 5 lat postawię krok. W badaniach największą przeszkodą jest finansowanie – mówi Bloom, która zachęca do udziału w Wings for Life jako ambasadorka.

Środki pozyskane od osób startujących w biegu trafiają właśnie na badania nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego.

Zdjęcia: Cameron Bloom / Red Bull Content Pool

Exit mobile version