Site icon Sukces jest kobietą!

Rzetelne przekazanie wiedzy to moje główne zadanie!

Katarzyna Janiczek – jestem kosmetologiem, moją pasją jest kosmetyka komplementarna. Od ponad 20 lat prowadzę szkolenia w całej Europie. Przekazuję swoją wiedzę wszystkim, którzy chcą poznać działanie kosmetyków oraz suplementów. Uczę właściwej pielęgnacji skóry. Szkolę grupy managerskie Forever Living Products z całego świata, kosmetologów i lekarzy, prowadzę specjalistyczne doradztwo dla klinik medycyny estetycznej oraz gabinetów kosmetycznych. Jednak największą radość i samorealizację zapewnia mi rozmowa i pomoc indywidualnej osobie. Zawsze staram się dobrać i polecić pielęgnację lub suplementację w zależności od potrzeb skóry i całego organizmu, w oparciu o 20 lat doświadczenia pracy z produktami Forever.

Pamiętając o tym, że skóra jest ekranem naszego ciała, zachęcam do komplementarnej pielęgnacji. Stworzyłam doskonałe narzędzia pomagające prawidłowo zadbać o swoją skórę. „Katalog Zabiegów” i „ABC dobrej pielęgnacji” zostały przetłumaczone na kilka języków i cieszą się ogromnym powodzeniem pośród użytkowników. Proste i sprawdzone wskazówki pomagają kobietom na całym świecie, każdego dnia dbać o swoją skórę w myśl zasady „Beauty Aging”. Sprawdzone od 40 lat produkty Forever Living Products są doskonałym narzędziem, aby osiągnąć świetne samopoczucie i zadbać o wygląd skóry, niezależnie od wieku.

Aby sprostać wymaganiom współczesnej kobiety, która poszukuje naturalnych składników w pielęgnacji i w makijażu, stworzyłam linię makijażową ALOE LOLA. W krótkim czasie podbiła ona serca wielu kobiet na całym świecie, ze względu na ogromną zawartość aloe vera w każdym produkcie.

Proszę przybliżyć czytelniczkom i czytelnikom swoją firmę i markę.

Moja marka osobista, którą buduję od ponad 20 lat to Akademia Forever. Rośnie ona z dnia na dzień, od wielu lat, a jej sukces to wynik mojej ciężkiej pracy. Na początku nie było tak kolorowo. Zaczynałam, gdy jeszcze nie było powszechnego dostępu do internetu, wiedza nie była na wyciągnięcie ręki. Do każdego szkolenia, wiedzę czerpałam z książek specjalistycznych, których też wtedy było jak na lekarstwo. Nie było dostępu do tego rodzaju i jakości wiedzy, jaka jest teraz. Utrudnieniem był też brak dobrej komunikacji między miastami, musiałam wszędzie docierać samochodem, często na drugi koniec kraju – bywało, że rocznie robiłam 50.000 kilometrów. Jak kierowca zawodowy (śmiech). A wszystko po to, aby w najodleglejsze zakątki Polski zawieźć swoją wiedzę i pasję do kosmetologii i aloesu. Ja traktuję network marketing jako marketing edukacyjny. Przede wszystkim, rzetelna wiedza zaprowadzi nas do celu i to staram się przekazywać każdemu, kto zetknie się z Akademią Forever.

Widziałam i widzę nadal, jak wielu informacji, wskazówek i podpowiedzi w codziennej pielęgnacji potrzebują kobiety. Żyjemy w czasach, gdy „wiedzy” jest za dużo i jest podana w taki sposób, że gubimy się w tym, co jest prawdą a co wymysłem autora. Bo jak to w powiedzeniu, że papier przyjmie wszystko, tak teraz można stwierdzić, ze internet przyjmie wszystko. No i mamy wysyp samozwańczych ekspertów. Pojawiają się z dnia na dzień, popularyzując błędne opinie. I pojawia się dylemat, komu ufać? Kto przekazuje informacje poparte praktyką i rzetelną wiedzą? I myślę, że stad popularność Akademii. Do każdego mojego szkolenia, Live czy jakiegokolwiek spotkania, przygotowuję się korzystając z fachowej literatury, sprawdzam źródła, najnowsze doniesienia, tak aby to, co przekazuję, było sprawdzoną i wiarygodną informacją. I co najważniejsze, podaną w sposób zrozumiały nawet dla największego laika.

Moja córka mówi, że jestem mistrzynią porównań. Zawsze zawiłe tematy staram się przedstawić obrazowo tak, aby były zrozumiałe dla wszystkich. Na przykład melanocyty znajdujące się w skórze, porównuję do ośmiornic, potrzebę wielopoziomowej pielęgnacji do gotowania smacznego obiadu, a działanie aloesu do pociągu który transportuje składniki aktywne. Rzetelna wiedza, podana w ciekawy i przystępny sposób to jest główny cel mojej marki osobistej.

W trakcie epidemii COVIDu powstała moja nowa marka Aloe Lola. Dla mnie to takie moje malutkie dziecko, które się rozwija wraz z moją dorosłą już córką, której włoskim imieniem nazwałam te kosmetyki.

Skąd pomysł na działalność właśnie w tej, przyznajmy, niełatwej branży z dużą konkurencją?

20 lat temu, kiedy zaczynałam, nie było konkurencji. Ale było ogromne zapotrzebowanie na wiedzę, polska gospodarka rozwijała się w ogromnym tempie. Kobiety miały dostęp do produktów, ale brakowało wiedzy i osób, które tę wiedzę w przystępny sposób przekażą. Rosła także świadomość, iż mamy różne potrzeby, rozpoczął się trend holistycznego spojrzenia na cały organizm i klienci poszukiwali ciekawych, nowych propozycji. Myślę, że stąd też tak ogromny rozwój Forever Living na przełomie wieków. Ja do firmy dołączyłam pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Współpracę zaczęłam od wprowadzenia na rynek polski kosmetyków kolorowych a ponieważ skończyłam szkołę kosmetyczną (studiowanie na wydziale Kosmetologii było wtedy w sferze marzeń) to kolejne etapy mojego rozwoju z Forever były naturalne. Okazało się, że najbardziej potrzebne są szkolenia dotyczące kosmetyków do pielęgnacji twarzy i ciała. Tam, gdzie jest zapotrzebowanie, takie rzeczy rodzą się naturalnie.

To rynek dyktuje popyt. A że popyt rósł wraz z rozwojem Forever w Polsce, to miałam coraz więcej pracy i zleceń. Zdecydowałam się, aby pracować z firmą, która produkuje kosmetyki oparte na naturze, z największa dbałością o jakość i bezpieczeństwo sprzedawanych produktów. Dziś przeraża mnie fakt, iż każdy może „ukręcić” w domu swój kosmetyk i co gorsze, sprzedawać to wielu nieświadomym klientkom. A gdzie badania mikrobiologiczne, gdzie testy konserwantów, gdzie dbałość o bezpieczeństwo?

Z tego klientki nie zdają sobie sprawy, jak bardzo ryzykują, korzystając z eko-natural „hand made” produktów. A efekty ich używania mogą być nieprzewidywalne i trudne do naprawienia. Dlatego ja oparłam swoją pracę o giganta kosmetycznego, największego plantatora aloe vera na świecie i ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę! Przez te wszystkie lata przerodziła się w wielką pasję i miłość do aloesu. I tak trzyma mnie to do dzisiaj (śmiech).

Z jakich dokonań i osiągnięć swojej firmy jest Pani najbardziej dumna?

Największą radość sprawia mi każdy sms, e-mail, komentarz czy telefon od osoby, często z drugiego końca świata, która używa kosmetyków Forever, a dzięki mojej pracy wie, jak to robić i znalazła rozwiązanie dla swoich niedoskonałości i kłopotów skórnych. Moment, gdy słyszę, że dzięki mojemu przekazowi, ktoś po wielu latach tzw. „nicnierobienia” czyli zaniedbywania pielęgnacji, zainteresował się własną skórą i wprowadził moje wskazówki w czyn, to jest dla mnie mój największy sukces. Pomimo różnic wiekowych, kilometrów, podejścia do życia, do kosmetyków, jestem w stanie przebić się przez ten pancerz zaniedbania i kobiety nagle otwierają oczy i widzą, że mogą zrobić coś dla siebie. Widzą, że ich skóra może wyglądać lepiej i młodziej, że mogą starzeć się piękniej. Mam pośród klientów również mężczyzn, ten segment rynku kosmetycznego stale się powiększa. Ale przede wszystkim, moim klientem docelowym są kobiety. To one najczęściej decydują się, aby w którymś momencie swojego życia zadbać o siebie. Najlepiej kompleksowo, czyli o skórę, włosy, paznokcie, ale także właściwą suplementację i odpowiednią dietę. I wtedy z przyjemnością kieruję je po rozwiązania i wiedzę do Akademii Forever. A że jestem osobą wielojęzyczną, to moje publikacje i szkolenia można znaleźć nie tylko po polsku, ale również po angielsku, włosku czy w innych językach świata. Moja wiedza już dawno wyszła poza Polskę. I myślę, że tak to było, jak w tytule filmu o słynnym agencie „Świat to za mało” (śmiech). Bo Forever jest marką globalną, a my Polki jesteśmy bardzo pracowite i zadbane, niezależnie w jakim kraju żyjemy, chcemy dbać o sobie i pięknie wyglądać. Stąd prośba o konsultacje Polek mieszkających w Europie czy Ameryce. Chociaż najdalej Akademia dotarła aż do Ekwadoru! Cieszę się ogromnie, że przekazałam tylu osobom moje podejście do pielęgnacji i wiedzę, jak dbać o własne ciało i cały organizm. A z informacji zwrotnych wiem, że te wskazówki, połączone ze świetnymi produktami opartymi na aloesie, przynoszą efekty. Przyglądanie się potrzebom tych osób, które spotkałam na swojej drodze, podczas pracy w Akademii Forever, spowodowało stworzenie pomysłu na Aloe Lolę.

Ponieważ wiele kobiet pytało mnie, w jaki sposób mogą nie tylko zadbać, ale i upiększyć swoją skórę. Słyszałam wielokrotnie o potrzebie naturalnego, delikatnego makijażu – zwłaszcza teraz, w dobie coronawirusa. W dobie pandemii rezygnowałyśmy z mocnego makijażu, nie chcemy i nie możemy (ze względu na konieczność noszenia maseczek ochronnych) wracać do ciężkich makijaży, podkładów i pudrów. I tak oto powstała potrzeba stworzenia lekkiego pudru i podkładu w jednym. Forever miało w swej ofercie taki cudowny aloesowy puder, ale został on wycofany ze sprzedaży kilka lat temu. Wszystkim bardzo go brakowało. Sama dla siebie poszukiwałam zastępstwa. Puder musiał zawierać w sobie aloes, minerały, filtry, więc miałam kłopot, aby coś znaleźć, ówczesny wybór tego, co było na rynku, nie spełniał moich oczekiwań.

Studiowałam technologię produkcji kosmetyków i wiem, których składników absolutnie nie powinno być w pudrze. Nosimy go przecież na twarzy cały dzień, a ja nie chciałam nosić plastiku czy wysuszającego talku. Któż dzisiaj patrzy na skład kosmetyków kolorowych? Nie może być tak, że dla urody jesteśmy w stanie zrezygnować z wiedzy. O ile kremom, serum, maseczkom możemy się przyjrzeć, mamy pewną wiedzę i pojęcie na ten temat, o tyle kosmetyki kolorowe są zdjęte spod naszej obserwacji. O tym, czego unikać w kosmetykach kolorowych, nie mamy często bladego pojęcia. Liczy się efekt upiększający i tyle. A gdzie wszystkie właściwości pielęgnujące, które kosmetyk pozostający na naszej twarzy, musi mieć? Właśnie, aby zapełnić tę lukę i spełnić swoje oczekiwania, stworzyłam Aloe Lolę. Puder oparty na minerałach, z dużą zawartością aloesu. Świetnie, jeżeli będzie zawierał takie pigmenty, aby przy jego użyciu, można zrobić indywidualnie dobrany do karnacji krem BB. I taki produkt udało mi się stworzyć! Aloe Lola zawiera aż 10% aloe vera. To dla skóry bardzo dobra wiadomość. Może to egoistyczne podejście, aby stworzyć najpierw idealny puder dla mnie (mam bardzo wymagający typ skóry), ale po przetestowaniu na sobie, z czystym sumieniem mogę się podzielić tym produktem z moim klientkami. I tak się stało. Wszystko, co stworzyłam – czy to są maseczki w płatkach, czy opaski na włosy czy puder, tusz do rzęs – to są produkty przetestowane przeze mnie i moich najbliższych. Ich opinie są dla mnie bardzo cenne. Ulepszam produkt do momentu, aż spełni moje niemałe wymagania. Nieustannie szukam nowych rozwiązań. Produkty, które ja zaakceptowałam i wypuszczam do sprzedaży w Akademii Forever, są to produkty, które pomagają w codziennej pielęgnacji. Niezależnie, z jakich produktów, z jakiej marki korzystamy.

Moja marka to Akademia Forever, oparta na współpracy z Forever Living Products, ale prawda jest taka, że można tu znaleźć uniwersalne treści, informacje czy pomoce pielęgnacyjne, które świetnie sprawdzą się u każdego – czy to u mężczyzny czy kobiety. To jest dla mnie ważne, zarówno w przypadku Akademii Forever i Aloe Loli – i to też jest mój ogromny powód do dumy. To dwie odrębne, ale bardzo uniwersalne marki. Nie ma podziału na to, czy ktoś używa Forever czy nie. Moje porady zawsze dopasuje do swojej skóry i codziennej rutyny pielęgnacyjnej.

Natomiast, jeśli chodzi o Aloe Lolę to jestem dumna, że się rozwija. Że nie brakuje nam pomysłów na jej rozwój. Moja córka bardzo się zaangażowała w ten proces – w końcu firmuje to swoim imieniem i twarzą. To, co staram się, aby odróżniało Aloe Lolę to pochylenie się nad każdym produktem z bardzo dużą uwagą. Ja nie zleciłam stworzenia Loli w fabryce, mówiąc „chcę gotowy produkt i mnie nie interesuje, jak to będzie zrobione”. Aloe Lola to takie z każdej strony wychuchane dziecko, od użytych kolorów opakowania, po stworzenie całej filozofii Aloe Lola. Powstawanie logo to był cudowny, acz długotrwały proces. Nie miałam pojęcia, że wymaga to aż takiego zaangażowania. Wydawało mi się, że logo to jedno czy dwa słowa ubrane przez grafika w obraz. Na moje szczęście, trafiłam na znakomitą graficzkę, pasjonatkę z krwi i kości. Spędziłyśmy wiele godzin na rozmowie o tym, jak sobie wyobrażam Lolę, jaka ona jest, czy jest dojrzałą czy młodą kobietą, jaką ma energię, jak widzę jej przyszłość, do kogo są adresowane produkt i setki innych pytań (śmiech). To są sprawy, o których się nie myśli w trakcie tworzenia nazwy. Nagle okazało się, że musiałam się mocno skoncentrować i dogłębnie przemyśleć, kto będzie się identyfikował z ta marką, czy to będą młode dziewczyny, szybko zmieniające produkty, niezdecydowane, biegnące przez życie, czy to ma być bardzo elegancka marka, dla dojrzałej kobiety, przywiązanej i wiernej dobrym produktom. Nie lada wyzwanie, ale patrząc na sukces Loli, warte było to całego poświęcenia i zaangażowania. Dla mnie Aloe Lola jest wdzięczną marką, im więcej jej poświęcam, tym bardziej ona mi się odwdzięcza. Nie jest dla mnie tylko nazwą, identyfikuję ją z każdą kobietą, która jej używa i chcę dla niej jak najlepiej.

Co Panią motywuje do nowych działań i rozwiązań, co napędza do działania każdego dnia?

Charakter mojej pracy pozwala mi na ustalenie własnego rytmu dnia. Niestety, jestem śpiochem (śmiech) i bardzo lubię spać. Moim rytuałem jest spokojne, powolne wybudzenie się i ułożenie różnych spraw i priorytetów w głowie. Być może mój mózg wtedy najlepiej pracuje i z samego rana ustalam swój plan działania. Dla mnie przejawem autoagresji jest wstawanie nagle na dźwięk budzika o określonej i bardzo wczesnej godzinie. Czy się chce czy nie, trzeba się szybko zerwać na równe nogi w gotowości do działania. Dlatego nie lubię porannych lotów lub pociągów. A ponieważ poranek to jest moment mojego rozpędu, to powoli się rozkręcam. Oczywiście, dzień bez porannej porcji miąższu aloesowego i Argi+, to dzień stracony, od tego zaczynam swój poranek od 20 lat. I to jest mój tajemny sposób na przypływ porannej energii.

Zawsze do podjęcia nowych działań motywują mnie inni ludzie. Czasem ktoś rzuci jedno słowo a ja już z tego wyciągam całą dalszą historię, którą można pięknie rozwinąć. Ktoś do mnie dzwoni z małym pytaniem czy prośbą, a w mojej głowie powstaje do tego cała reakcja łańcuchowa, zakończona dużym projektem. Potrzeby i sugestie ludzi wokół mnie, to niewyczerpana kopalnia pomysłów. Do tego potrzebny jest doskonały zmysł obserwacji, aby widzieć to, co często jest zakryte. Potrzebna jest umiejętność słuchania i pochylenia się nad innym. Tego na szczęście mi nie brakuje więc nie mam obawy, że kiedyś wyczerpie się źródło mojej inspiracji.

O czym Pani marzy zawodowo?

Nie jestem typem „marzyciela”, wręcz jestem bardzo silnie osadzona w rzeczywistości, jak to mówi moja przyjaciółka, mam tak zwane „ołowiane buty” (śmiech). Bardzo rzadko się odrywam od ziemi. Lecz zawodowo, mam takie ogromne marzenie, które powoli już się zaczynało spełniać, ale niestety powstrzymał mnie COVID, który utrudnił przemieszczanie się.

Do tej pory Forever organizowało światowe zjazdy, w których brało udział kilkadziesiąt tysięcy przedsiębiorców z całego świata. Wystąpienie na takim zjeździe, na stadionie, przed tysiącami osób, to niewątpliwie moje ogromne marzenie i wierzę, że kiedyś się spełni. Nie wiem, czy i kiedy powrócimy do takich masowych spotkań, ale moje marzenie powoli realizuje się w świecie wirtualnym. Dzięki internetowi tam, gdzie jest Forever, tam jestem ja jako szkoleniowiec (śmiech). Jeszcze nie wszędzie miałam okazję zaistnieć osobiście, ale wszystko przede mną.

Natomiast do puli marzeń dołączyło rozwijanie Aloe Loli. Wszystko, co związane z tą marką, zmienia się w tak szybkim tempie, że czasami muszę zmieniać plany rozwoju z dnia na dzień (śmiech). Nie jest moim marzeniem stworzenie nowej marki kosmetycznej, bo jest ich bardzo dużo. Chciałabym, by to co jest obecnie w ramach Aloe Lola, było odpowiedzią na realne potrzeby. Ja nie chcę tworzyć produktów, które nie są potrzebne. Jest to także ekologiczne podejście do biznesu. Produkt musi spełniać prawdziwe potrzeby a nie być produktem widmo. Oczywiście, pamiętam o zasadzie Pareto, że nie da się stworzyć tylko hitów. Ale jeżeli przy wyborze produktów będę odpowiadać na pytanie: czy ja bym to kupiła, czy mi się to podoba i czy ja tego potrzebuję, to z dużym prawdopodobieństwem powstanie marka odpowiadająca potrzebom wielu kobiet.

Po więcej informacji o działalności naszej Bohaterki zapraszamy tutaj:

https://akademiaforever.pl/

https://www.facebook.com/akademiaforever.flpp/

Autorem zdjęć jest Maja Kupidura Photo

Materiał powstał w ramach raportu BIZNES SIĘ NIE PODDAJE!

Exit mobile version