Fot. Katarzyna Widmańska
Nazywam się Jadwiga Strzała – strzeliła jeszcze przez telefon, gdy dzwoniła po raz pierwszy. Tak ją zapamiętałem i wielbię do dziś. Każdy jej ruch, spojrzenie, słowo potwierdza celność tego nazwiska. Strzała parkuje swojego Land Rovera jakby właśnie ruszała w Paryż Dakar. Prowadzi firmę, zarządza rodziną i w chwilach wrażliwości opowiada o swoich wnukach. Uwielbiam jej wizyty, bo mam potem naładowane baterie na cały dzień
Umówiła się w środę przed Świętem Zmarłych. Od rana wymyślałem dla niej nowy look, który uwypukli jej siłę i optymizm. Weszła i zapytała:
– Możemy porozmawiać w cztery oczy – wymownie spojrzała na klientkę siedzącą na fotelu obok.
– Oczywiście. Zapraszam.
– Oskar, uczesz mnie na śmierć.
– Że co, pani Jadwigo? Halloween, te sprawy?
– Jaki tam Haloween. Uczesz mnie jakbym no wiem raka miała, albo przynajmniej marskość wątroby.
– Pani Jadziu, wszystko w porządku? Jaka śmierć? Jaka choroba?
– Nic nie rozumiesz. Ale uczeszesz?
Zamyśliłem się.
– Pani Jadwigo, będę szczery. Całe swoje życie upiększam kobiety, wyciągam z nich to, co wyjątkowe. A pani chce, bym tak panią uczesał, by Pani gorzej wyglądała? To wbrew mnie. Chyba że powie mi Pani w czym rzecz.
Zawahała się.
– Ale jak ci już powiem, to mnie uczeszesz?
– Jak mnie Pani przekona, to nawet brwi Pani na siwo zafarbuję, ale muszę wiedzieć po co to wszystko.
– Dobrze – zmieniła ton głosu na szept – co mam do stracenia. Więc słuchaj, wszyscy patrzą na mnie i myślą: „Strzała to jest Strzała. Zawsze i wszędzie sobie poradzi”. I tak przyciągam wszelkie ofermy świata, a już w rodzinie to chyba działam jak neospazmina na koty. Szwagier, szwagierka, kuzynka brata po kurde ciotce Staszce od strony wujka Zdzicha. Wszyscy liczą, że jak się do mnie zbliżą, to im załatwię tani kredyt, pożyczę na rozkręcenie firmy, ułatwię pożyczkę. A ja mogę to zrobić, tylko wiesz całe życie ciężko pracowałam i umiem te rzeczy, bo musiałam się ich nauczyć.
I tak sobie wymyśliłam, że jak na groby pójdziemy i wszyscy będą mnie podpytywać o kasę czy etat, to ja im wypalę, że mam … tu muszę znaleźć dobrą chorobę, żebym przekonywująca była… i czy tym razem oni mi podpiszą, że jak operacja pójdzie nie tak, to się mną do śmierci zaopiekują. Nieźle to wymyśliłam, no nie?
– Dobra – bardziej zrezygnowany odparłem – niech pani siada, zrobimy tego nowotwora na włosach.
Zadzwoniła dziś rano:
– Oskar, jesteś bogiem. Dzięki Tobie moja rodzina jakoś odkryła, że „dzięki ciociu, ale jakoś sam tą pożyczkę sobie załatwię”. Kiedy mogę przyjść na cudowne ozdrowienie?