Site icon Sukces jest kobietą!

Okiem Oskara: Pędzelek

SONY DSC

Fot. Katarzyna Widmańska

Rzadki to przywilej czesać jednocześnie dorosłą córkę, jej matkę i babcie. Przywilej polega na tym, że mam okazję słuchać tych samych historii w trzech różnych wersjach. Historii było wiele. Ta przebiła wszystkie

Babcia: Martynka Oskarku to rozchwytywana jest. Robi ślubne makijaże i wieść niesie, że jak ona pomaluje, to jest gwarancja udanej nocy poślubnej. Terminy ma zaklepane do końca roku. A jaka ona czyściutka. Pędzelki co wieczór myje. Psika jakimiś preperatami. A szminek i tych no cieni do oczy to całą walizeczkę nosi. Taki ma specjalny kuferek.

Mama: Oskar, no nie wiem, gdzie ta Martyna całymi dnia lazi. I często późnym wieczorem wraca. Matko, a jak ona zwyczajnie się kurwi? Tylko po co by ten kuferek wszędzie ze sobą nosiła? Może żeby się przed matką po kurewsku nie malować.

– aaa tam od razu masz czarne myśli – staram się uspokoić Grażynkę – może maluje dziewczyny na randki?

– i wraca późno w nocy, a czasem nawet nad ranem? Taka głupia to nie jestem, żeby się nie domyśleć. Zwłaszcza że jak wraca, to godzinę w łazience siedzi. Pewnie tych chłopów z siebie zmyć musi.

Już nie mogłem się doczekać samej Martyny. Noszona na rękach przez zachwyconą babcię, spychana do rynsztoku przez przerażoną matkę. W końcu przyszła. Zmęczona, pomięta, zgaszona.

– Martyna, co jest? – szturcham Młodą

– A co ma być? Zapierdzielam jak dziki jeż. W tygodniu wieczorami maluje nieboszczyków do trumny, a w soboty i niedziele odstawiam panny młode do ślubu z rzeszą mamuś, ciotek i pociotnych. Wiesz, mam takie życie pt. „Cztery wesela i pogrzeb”. Tylko że u mnie raczej odwrotnie. Cztery pogrzeby i wesele. Tak to jakoś wychodzi. I tak to hulało. Aż się jednemu mężowi nieboszczki zachciało nietypowego makijażu. Że niby żona zawsze lubiła mocny makijaż w stylu lat siedemdziesiątych. No i właściciel zakładu mnie zawołał, żebyśmy ustalili szczegóły. Tyle tylko że szanowna żona wyzionęła ducha trzy dni po ślubie swojej córki. Obie malowałam. No i kurwa mać się wydało, że kuferek obsługuje gości i na weselach i pogrzebach. Jak mnie zobaczył, jak się zaczął po mnie drzeć: że to ja mu Zosieńkę załatwiłam tymi pędzlami, co i trupy, i ludzi maluje. Że mnie załatwi. Że już nikt u mnie makijażu nie zamówi. Na całej wsi rozgadał, bo ja pod Krakowem mieszkam.

– Matka wie?

– Się dowiedziała. Ale jej reakcja kompletnie mnie zaskoczyła. Przytuliła i mówi: czemuś córuś od razu nie mówiła. To jej odpowiadam, że nie chciałam, by się martwiła. A ona mnie ściska jeszcze mocniej. I powiedziała coś, czego nie rozumiem.

– znaczy się?

– Powiedziała: lepiej pędzelkami zarażać niż własną dupą.

www.oskarbachon.pl

Exit mobile version