Site icon Sukces jest kobietą!

Okiem Oskara: Laktacyjny serniczek

fot. Katarzyna Widmańska

Święta od zawsze kojarzyły mi się z koszmarnym chemicznym żarciem. Sałatką jarzynową z majonezem, po której zaświecę; karpiami faszerowanymi antybiotykami czy nie daj boże kurczakiem w świątecznym obiedzie. Dla moich rodziców święta to święta, a że kasą nie grzeszą, to wszystko w Biedronce kupują.

Kinga od zawsze miała fioła na punkcie ekologii. Jak przychodziła do mnie do salonu, to z własnym szamponem, który robiła z ziół własnoręcznie zebranych na ekologicznej łące. Żyła na wsi i zgodnie w tradycyjnym rytmem wsi. Nie jadła mięsa i nabiału. Weganka zakręcona na punkcie cierpienia ludzkości.
Wpadła do mnie przed świętami mega zadowolona, że tym razem nie dadzą się z mężem wciągnąć w rodzinny kocioł, tylko uciekną do prawdziwego ekologicznego gospodarstwa agroturystycznego.

– Najbardziej się cieszyłam tym, że będę miała gwarancję, że wszystko jest wegańskie i ekologiczne. Wiesz dla nas, osób żyjących w zgodzie z naturą, to niezwykle istotne, by nie jeść niczego, co będzie się wiązało z cierpieniem zwierząt.

Jestem za życiem zgodnie z naturą. Jestem za ekologią. Sam nie jem mięsa. Ale czasem wymiękam przy takich nawiedzonych gadkach o duszy pomidora. Trochę więc słuchałem wywodów Kingi, ale trochę moje myśli uciekały w inne obszary.

– Wiesz, oni nas zapewniali, że są weganami. Wchodzimy a tu na stole sernik stoi. Ucieszyłam się jak dziecko. Pomyślałam, że na sojowym albo migdałowym serku zrobiony. Mówię Ci, wpierniczyliśmy z połowę brytfanki. I trzeba było na tym poprzestać.

– Co, zjedliście potem resztę? – rzuciłem kurtuazyjnie

– Nie, kurwa, zapytaliśmy z czego jest zrobiony!

– Z krowiego oszuści zrobili?

– Nie, z jej własnego. Gospodyni odciągnęła pokarm i sernik z tego zrobiła. Przysięgam. Nie tknę sernika do końca życia. Nawet jakby był ze stokrotek zrobiony.

Źródło: Oskar Bachoń

Exit mobile version