Fot. Katarzyna Widmańska
Agnieszka to intelektualistka pełną gębą. Odczyty, sympozja, zjazdy. Używa słów zrozumiałych tylko dla nielicznych. Nosi się krótko, żeby sobie głupotami, typu układanie fryzury, czasu nie zajmować. Przychodzi z żelazną dyscypliną, co pięć tygodni. Dyscyplina matką wolności, zwykła mawiać
Dlatego trochę się przy niej obawiałem opowiadać o moich ezoterycznych odjazdach. Sam z siebie nie za bardzo schodziłem na te tematy. Choć czasem – jak jej ta samodyscyplina puszczała – to się ze mnie podśmiechiwała.
– Oskarynko, a dzisiaj to co masz na tapecie? Muzyka relaksacyjna? Reiki? Wahadełko? Ja to nawet ostatnio myślałam, żeby sobie taką mandalę zamówić. Nie, żebym w nią wierzyła, tylko by mi na ścianie w przedpokoju pasowała. Ale jak usłyszałam, ile to kosztuje, to mi się słabo zrobiło.
– Agnieszko, kasa to czakra podstawy. Musisz ją mieć zablokowaną – sama zaczęła temat, więc ja ochoczo kontynuowałem
– Zlituj się nade mną. Jaka czakra? Kasa to kasa i tyle.
Tyle, że jej ciągle nie masz – pomyślałem, choć grzeczność kazała mi zachować akurat tę uwagę dla siebie. Ale też żal mi się Agi zrobiło. Pomyślałem, że jej tę czakrę trochę uruchomię. Agnieszce przydałoby się trochę podregulować swoją żywotność a ta czakra odpowiada za cały system immunologiczny, układ mięśniowy, układ kostny, jelito grube, układ wydalania, nogi, stopy, kościec, kręgosłup, układ krwiotwórczy, nadnercza, narządy wewnętrzne. Aga i ciągle zimne ręce ma, i narzeka na trawienie.
– Wiesz, zmieniając temat, to pomyślałem, że świetnie byś wyglądała w czerwieni. Tak by Cię ożywiła. Czerwona szminka, czerwona torba czy czerwone buty. Pomyśl.
– Dzięki. Pomyślę – rzuciła, gdy już wychodziła.
Wróciła jak zawsze po 5 tygodniach. Ja zdążyłem już zapomnieć o całej sprawie. Zastanowiło mnie jednak to, że biegała do toalety co 5 minut. Pomyślałem, że może się czymś struła albo ma chory żołądek.
– Oskar, ja nie wiem, co się ze mną dzieje. Najpierw zaczęłam się ubierać w ten czerwony. Potem zadzwonili wydawnictwa z dużym zleceniem. Dodam, że od pół roku telefon milczał. Wieczorem firma, w której prowadziłam zajęcia z trzy lata temu, napisała mejla, czy poprowadzę cykl szkoleń. Co sie dzieje? – pomyślałam i sięgnęłam po książki o tych czakrach. Tylko błagam, nie mów nikomu, boby mnie wyśmiali, że w takie głupoty wierzę. No i się zaczęło. Od tygodnia co zjem, to idę do toalety. Nie, żebym rozwolnienie miała, tylko trochę tak, jakby organizm nic w sobie nie zatrzymywać. Od razu przerabia. Wywaliłam z szafy tony ubrań. Oczyszczam przestrzeń. I dzieją się cuda. Ale może to zbiegi okoliczności. Kto by w to wierzył?
– W jakim kubku chcesz kawy?
– No jak to w jakim? W czerwonym.