Site icon Sukces jest kobietą!

Okiem Oskara: Doświadczona psycholog

Fot. Katarzyna Widmańska

Panią H. wielbię nieustająco od pierwszej jej wizyty w moim salonie. Jest uznaną panią psycholog, psychoterapeutką i psychiatrią. We wszystkich dziedzinach, zaczynających się na „psy” pani H. osiągnęła najwyższe laury. Jest zapraszana na światowe konferencje, udziela wywiadów i ciągle ją widzę w telewizji. Zawsze garsonka, szpilki i okulary

Przyszła w ten czwartek. Jak zwykle elegancka. Jak zwykle urocza.

–       Panie Oskarku, świat zwariował. Wszystkim się wydaje, że psychologia da odpowiedź na każde pytanie. Wie Pan, terapia jest ważna. Ale nie może zastępować prawdziwego życia. Czasem mam wrażenie, że pacjentki najchętniej by miały włączony telefon w czasie randki, żebyśmy to potem zanalizowały. Życie dla nich to terapia, a tato – tylko zbieranie materiału.

Prawda tych słów wbiła mnie mocno w ziemię. Rzeczywiście uwielbiam psychologicznie rozkminiać każdą sytuację. Rzeczywiście większość z moich znajomych przynajmniej raz w tygodniu odwiedza terapeutę. Rzeczywiście terapeuta zajął miejsce pana Boga.

–       Ale co w tym złego? – zapytałem.

–       Nic. Sama terapia jest cudowna. Ale tylko wtedy, jak dostarcza narzędzi do lepszego życia. A nie staję się życiem. Pewnie pan pomyśli, że teoretyzuję. Więc opowiem Panu historię. Nie stawia mnie może ona w najlepszym świetle. Ale trudno. Otóż byłam ostatnio na międzynarodowej konferencji psychiatrycznej „Nowe nurty w terapii małżeńskiej”. Miałam główny referat. A potem były dyskusje. No i już na bankiecie pokonferencyjnym, podszedł do mnie jeden znany psychiatra i zapytał, którą terapię stosuje w swoim małżeństwie. Ja z moim mężem jesteśmy razem ponad dwadzieścia pięć lat. A że wypiłam dwa kieliszki wina i byłam już zmęczona nadętą konferencyjną atmosferą, to mu mówię: „Panie profesorze, ze wszystkich znanych nurty psychoterapii, w prywatnym życiu sięgam po ten pierwotny”.

–       Pierwotny, powiada pani, pani profesor – ten na to – znaczy się etiologiczny ze wskazaniem na bazowe instynkty.

–       Nie, profesorze. Pierwotny, znaczy się robię mężowi laskę. Zawsze działa.

Oskar Bachoń

Exit mobile version