Site icon Sukces jest kobietą!

Natalia Partyka: Multiplikuję szczęście!

Czterokrotna Mistrzyni Paraolimpijska, trzykrotna uczestniczka Igrzysk Olimpijskich, odznaczona Krzyżem Oficerskim „Orderu Odrodzenia Polski”, a także Krzyżem Kawalerskim… Osiągnięcia Natalii można by długo wymieniać! Ale przede wszystkim jest to kobieta, która zna smak poświęcenia i determinacji, a porażki przekuwa na swoją korzyść. Poznajcie niepełnosprawną sportsmenkę, która odważnie potrafi sięgać po swoje marzenia!

 Natalio, twoje osiągnięcia są imponujące! Czy któreś z nich jest dla ciebie szczególnie  wyjątkowe?

Natalia Partyka: Powiedziałabym, że najważniejszymi sukcesami sportowymi są dla mnie oczywiście medale Igrzysk Paraolimpijskich oraz udział w Igrzyskach Olimpijskich. Prawdą jest też, że każdy z tych medali czy każde Igrzyska to trochę inne emocje, inny smak. I nie chodzi mi tylko o rodzaj kuchni na każdej z tych imprez! (śmiech) Nie chcę, czy też nie mogę, tych poszczególnych wydarzeń oceniać osobno i ich wartościować, bo każde ma swoje miejsce w moim sercu i pamięci. Każde przytrafiło mi się w innym momencie mojego życia, w zupełnie różnych okresach mojego dorastania, a więc spełniało też zupełnie inną rolę w kształtowaniu mojej osobowości. Na moje pierwsze Igrzyska Paraolimpijskie pojechałam mając… 11 lat! A pozostałe sukcesy odnosiłam na przestrzeni kolejnych 17! Wielką radość sprawił mi też złoty medal Igrzysk Paraolimpijskich w Rio zdobyty w drużynie, bo to była nie tylko moja radość, to szczęście się multiplikowało! Wszystkie medale zdobyte na zawodach osób pełno czy niepełnosprawnych są dla mnie niezwykle istotne. Każdy bardzo mnie cieszy!

Jednak bardzo dużo satysfakcji dają mi też mniejsze sukcesy, jak na przykład zwycięstwo z zawodniczką ze ścisłej czołówki światowej. Są to często pojedyncze mecze, ale dają mi one wiele radości i motywacji, bo są potwierdzeniem tego, że potrafię grać na wysokim poziomie.

Jak definiujesz słowo „sukces”?

Sukcesem jest dla mnie posiadanie pasji i realizowanie się w niej. Sukces to rozwój, praca, wytrwałość, wartości, których się trzymamy i odwaga w sięganiu po marzenia. To poczucie, że jestem we właściwym miejscu i we właściwym czasie.

Jakie osiągnięcie w tenisie stołowym byłoby dla ciebie tym wymarzonym?

Z pewnością spełnieniem moich największych marzeń byłoby zdobycie medalu olimpijskiego. Zagoszczenie na stałe w czołówce światowej, czyli np. bycie w top 10 – też byłoby moim wymarzonym sukcesem. Ale jeszcze przede mną trochę pracy, aby to osiągnąć, więc zaraz po tej rozmowie biegnę na trening!

Bierzesz udział w zawodach zarówno dla niepełnosprawnych jak i pełnosprawnych sportowców. Wiem, że nie lubisz tych podziałów, one jednak ciągle funkcjonują. Jaki masz stosunek do tych dwóch typów zawodów?

Od samego początku startowałam w zawodach dla osób pełno i niepełnosprawnych, więc połączenie tych dwóch światów jest dla mnie jak najbardziej naturalne. Na samym początku mojego grania proporcje tych startów wyglądały jednak inaczej niż teraz. Więcej jeździłam na obozy i turnieje z zawodnikami niepełnosprawnymi – tam zdobywałam pierwsze sportowe doświadczenia. Później, w miarę upływu czasu, wzrostu moich umiejętności i pierwszych sukcesów, zaczynałam więcej przebywać i startować ze swoimi rówieśnikami w sporcie osób pełnosprawnych. Można by powiedzieć, że miałam więcej możliwości do tego, aby zdobyć obycie i doświadczenie na zawodach startując równolegle tu i tu.

Obecnie, a właściwie już od kilku lat, wszystko wygląda jeszcze inaczej. Zdecydowanie najbardziej jestem skoncentrowana na sporcie zawodowym, czyli rywalizacji z zawodnikami pełnosprawnymi. Natomiast w sporcie paraolimpijskim startuję zazwyczaj w jednej głównej imprezie w roku jak Mistrzostwa Europy, Mistrzostwa Świata czy Igrzyska Paraolimpijskie.

Pomimo tego, że w sporcie paraolimpijskim wygrałam już wszystko, co było możliwe, i to nawet kilkukrotnie, nadal jest to dla mnie bardzo ważna część mojego życia, ponieważ mam do tego ogromny sentyment i szacunek. Uważam, że w dużej mierze to właśnie sport paraolimpijski mnie ukształtował i bez niego nie byłabym w stanie rywalizować na tak dobrym poziomie w sporcie osób pełnosprawnych.

Zastanawiałaś się kiedyś jakby wyglądało twoje życie, gdybyś urodziła się całkowicie pełnosprawna?

Szczerze mówiąc nie przypominam sobie zbyt wielu momentów, w których zastanawiałabym się, co by było gdyby… Wychodzę z założenia, że nie ma to po prostu większego sensu. Zdecydowanie bardziej wolę podchodzić do tematu mojej niepełnosprawności w taki normalny, naturalny sposób. Po prostu akceptuję siebie taką, jaką jestem i lubię siebie oraz swoje życie. I na pewno bym go nie zamieniła na żadne inne!

Każda kobieta ma wiele twarzy i pasji. Czy jest coś, co robiłabyś w życiu innego, gdyby nie fascynacja sportem?

Ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie, bo odkąd pamiętam sport zawsze był obecny w moim życiu. Zaczęłam grać w wieku 7 lat, więc część dzieciństwa spędzałam już na sali treningowej. Uważam, że sport to najlepsza rzecz, jaka mi się w życiu przydarzyła, więc jedyna odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy w tym momencie to: „Gdyby nie tenis stołowy to pewnie jakaś inna dyscyplina sportowa”. Oczywiście czasami wybiegam myślami w przyszłość. Kiedy już zakończę czynną karierę sportową, to jednak wciąż widzę siebie właśnie w świecie sportu. Jeszcze nie sprecyzowałam swoich planów, ale przygotowuję się do kilku ról.

Sport to przede wszystkim ciężka praca. Czy kiedykolwiek miałaś uczucie rezygnacji, wątpliwości, załamania?

Skłamałabym mówiąc, że nie. W sporcie, tak jak we wszystkim innym, są wzloty i upadki. A myślę, że w sporcie tych upadków jest naprawdę dużo i są one nieuniknione. Każdego dnia, chcąc osiągnąć sukces muszę naprawdę ciężko trenować i dużo poświęcać, a nigdy nie mam żadnej gwarancji, że mi się uda.

Nie sztuką jest chodzenie na treningi z uśmiechem i radością w momencie, gdy odnosimy sukcesy i jesteśmy „na fali”. Wtedy wszystko nam wychodzi, wszystkiego nam się chce i mamy wielką motywację do tego, aby sięgać po więcej. Są jednak też takie momenty, kiedy nie wszystko układa się po naszej myśli, przytrafi się jedna porażka, później druga, czujemy rozczarowanie, pewność siebie gdzieś ucieka i jasne, że w takich chwilach też miewam momenty zwątpienia. Ale na szczęście nie trwają one długo. Bardzo często przeżywam porażki, jednak staram się ich nie rozpamiętywać zbyt długo, tylko jak najszybciej przekuć je w coś pozytywnego. Analizuję, wyciągam wnioski i pracuję dalej, abym przy kolejnej okazji mogła zrewanżować się mojej przeciwniczce.

Czasami też w takich momentach zwątpienia pomaga mi chwila odpoczynku, zrobienia czegoś innego niż zazwyczaj, aby „zresetować” głowę i dzięki temu szybciej mogę wracać do pracy nastawiona pozytywnie.

W każdej branży są jakieś plusy i minusy. Jak to jest u ciebie?

Zacznę od tych przyjemniejszych rzeczy. Plusem życia sportowca jest możliwość poznawania świata, nowych ludzi, innych kultur, zdobywanie doświadczenia w młodym wieku i nauka wielu rzeczy, która później procentuje w dorosłym życiu.

Chyba największą zaletą jest możliwość realizacji swojej pasji i często dzielenie się nią z innymi, bo gram dla siebie, ale również dla wszystkich kibiców sportowych. Wspaniałą rzeczą jest walka o zwycięstwo z orzełkiem na piersi i świadomością, że wielu ludzi trzyma za mnie kciuki. A największą radością są zwycięstwa i są to tak piękne chwile, że chce się ich więcej i więcej…

To, żeby nie było tak kolorowo, przejdę teraz do minusów. (śmiech) Do tej ciemniejszej strony życia sportowca należy codzienna, bardzo ciężka praca, często na skraju możliwości. Powtarzanie w nieskończoność wielu uderzeń, dążenie do perfekcji i praca nad niuansami często jest bardzo monotonna i wbrew pozorom bardzo obciążająca – zarówno fizycznie, a może jeszcze bardziej psychicznie. Do tego dochodzi życie na walizkach i spędzanie wielu dni poza domem, ale naprawdę można się do tego przyzwyczaić i to wszystko polubić

Co jest dla ciebie największą motywacją?

Motywacją dla mnie są nadchodzące turnieje i wyjazdy. Świadomość tego, że już zaraz będę miała szansę na odniesienie sukcesu, na wygranie dobrego pojedynku, powoduje, że idę na trening i ciężko pracuję.

Motywacją dla mnie są też ludzie, z którymi współpracuję i których spotykam w swoim życiu. Są to też kibice, którzy trzymają za mnie kciuki i zawsze wspierają. Pozytywne reakcje kibiców, ich doping i słowo wsparcia jest naprawdę ogromnym bodźcem do pracy i walki.

W 2012 roku wystąpiłaś w sesji kampanii „Piękne (Nie)Doskonałe”, realizowanej przez EksMagazyn. Czym było dla ciebie to doświadczenie?

Bardzo dobrze pamiętam tę sesję. Było to pozytywne i bardzo fajne doświadczenie, a co najważniejsze, pokazujące w atrakcyjny sposób osoby niepełnosprawne. Na pierwszym planie była przede wszystkim kobiecość i piękno, a niepełnosprawność pozostawała w cieniu. Taka sesja według mnie była bardzo istotną inicjatywą w postrzeganiu osób niepełnosprawnych przez ludzi zdrowych.

To było przede wszystkim coś innego… pewna odskocznia od mojej codzienności. Treningi i ciągłe wyjazdy bardzo często wiążą się z tym, że chodzę w dresie i bez makijażu. A w czasie sesji mogłam poczuć się niezwykle kobieco, oderwać się i zapomnieć na chwilę o sporcie. Na planie spotkałam pozytywnych ludzi, z którymi przyjemnie było współpracować i dzięki którym przede wszystkim poczułam się swobodnie. A było to dla mnie bardzo istotne, ponieważ na sesjach zdjęciowych nie czuję się tak komfortowo i pewnie, tak jak przy tenisowym stole. (śmiech) Kampania była w 2012 roku, więc już chyba czas na kolejną, co myślicie? (śmiech)

Pomyślimy o tym! (śmiech). Natalio, sama również pomagasz innym sportowcom, poprzez założony Fundusz Stypendialny twojego imienia. Czy możesz nieco więcej opowiedzieć o tej inicjatywie?

No cóż… kilka lat temu, na skutek pewnej niekorzystnej dla mnie decyzji administracyjnej, zebrała się wokół mnie grupa ludzi, z którymi udało nam się powołać do życia Fundusz. Ma on na celu zbieranie środków, by wesprzeć młodych sportowców z tzw. „utrudnionym startem”. Pod tym pojęciem rozumiemy m.in. warunki materialne rodziców, pochodzenie, niepełnosprawność, itp. Dzięki wsparciu kilku darczyńców oraz głównego partnera Funduszu, czyli marki BIEDRONKA, zrealizowaliśmy już dwie edycje tego projektu, podczas których wsparliśmy zarówno finansowo jak i merytorycznie około 30 wspaniałych młodych ludzi. Dzięki właśnie m.in. tym środkom, mogli i mogą nie tylko kontynuować swoje kariery sportowe, ale także osiągają wspaniałe sukcesy na swoich arenach rywalizacji. Do naszych podopiecznych z I edycji zaliczają się m.in. 4. zawodniczka Igrzysk Olimpijskich w Rio w rzucie oszczepem – Maria Andrejczyk czy złoty medalista Igrzysk Paraolimpijskich – Bartosz Tyszkiewicz. Aktualnie trwa II edycja i tu także mamy już wspaniałe wyniki uzyskane przez naszych stypendystów. Obecnie przygotowujemy się już do kolejnej III edycji, cały czas starając się zwiększać zakres naszej pomocy. I nie chodzi tylko o same finanse. Nasi młodzi sportowcy uczestniczą również w warsztatach z kilku dziedzin, bardzo przydatnych dla rozwoju kariery. Ponadto mają do dyspozycji stałe wsparcie psychologiczne oraz mediów społecznościowych.

Nie chcemy dawać im tylko wsparcia materialnego. Naszym celem jest też pomóc im w dalszej „pofunduszowej” karierze. Mówiąc szczerze, ta działalność bardzo mnie emocjonuje i jestem naprawdę dumna z tego, że udaje mi się, dzięki wsparciu wielu wspaniałych ludzi, pomagać nowym pokoleniom polskich sportowców, chociaż nawet w tak skromnym jak dotychczas wymiarze. Jednak, jak sądzę, przykład mojego Funduszu zainspirował także innych do tej formy wspierania młodych sportowców, bo tylko w zeszłym i tym roku zaistniały przynajmniej trzy podobne inicjatywy, a jedna z nich nawet na najwyższych szczeblach…

Jak zachęciłabyś wszystkie kobiety, aby spełniały marzenia i realizowały swoje pasje?

Myślę, że mój przykład bardzo dobrze pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych i że jak się naprawdę czegoś bardzo chce, to można to osiągnąć! Na przekór wielu osobom odniosłam sukces w dyscyplinie, w której wydawałoby się, że nie będę miała zbyt wielu szans…  Kobiety bardzo często udowadniają, że mają w sobie ogromną siłę i determinację do tego, aby się realizować, więc po prostu bierzmy z nich przykład, inspirujmy się nimi i sięgajmy po swoje!

Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka (Jarząbek)

Exit mobile version