Site icon Sukces jest kobietą!

Monika Jurczyk: Wyrzućcie z szafy czerń!

Pierwsza polska personal shopperka. Właścicielka firmy Osa Osobista Stylistka i szefowa wszystkich szaf. Z ekspertką medialną z dziedziny metamorfoz i zakupów rozmawiamy o tym, jak ubiera się kobiety i zmienia wygląd mężczyzn

Na facebooku powstała ostatnio strona „Zdejm to!” Gdybyś mogła nakazać kobietom porzucenie pewnych elementów garderoby, co by to było?

Monika Jurczyk: Nie lubię rybaczek. Uważam, że to najgorsze, co może nas spotkać, ponieważ takie spodnie przecinają łydkę – zazwyczaj w najszerszym miejscu – przez co nogi stają się krótsze i szersze. Jasne, jeśli jesteśmy wysokie i szczupłe, możemy nosić taki fason, tylko po co skracać długie, piękne nogi? Na drugim miejscu są tuniczki traktowane jak lek na całe zło: jestem duża, nie mam talii, mam boczki, za mały biust, za duży, za szerokie biodra. Tuniczka pozornie to wszystko zakrywa, a jeśli dorzucimy do tego legginsy, które też skracają nogę, to mamy niedobry komplet. I jeszcze – kazałabym wszystkim Polkom przestać nosić tyle czerni.

Tak? Co masz do zarzucenia czerni? 

Na temat czerni krąży bardzo wiele mitów. Wbrew pozorom, to zupełnie niebiznesowy kolor. Czerń jest zarezerwowana na wielkie wyjścia i zupełnie nie nadaje się na co dzień do pracy. Owszem, czerń jest elegancka, ale zarezerwowana na większe uroczystości. Czerń nic nam nie daje. Uważam, że kolor ubrania wybieramy po to, żeby podkreślić nasz kolor oczu, skóry czy włosów. Jest tylko jeden typ kolorystyczny, który może bezpiecznie nosić czerń – kobiety o chłodnej, jasnej, nieskazitelnej cerze, z ciemną oprawą oczu i prawie granatowo-czarnymi włosami. Najgorszym mitem jest ten, że czarny wyszczupla. Owszem, ciemne kolory wysmuklają, ale czerń jest bardzo mocna i odrysowuje nas od tła. I co z tego, że nas wyszczupli, skoro jednocześnie podkreśli nasze niedoskonałości? Wszystkie pracujemy, nikt nie ma czasu leżeć i pachnieć, a do czerni trzeba mieć wypoczętą buzię. W tym kolorze wyglądamy na dużo bardziej zmęczone, niż jesteśmy. W Polsce czerń sprzedaje się najlepiej, sklepy są nią zapakowane i jest to swego rodzaju błędne koło, bo szukamy fajnych rzeczy, ale innych kolorów nie ma. Teraz to się na szczęście zmienia, ale luksusowe sklepy wciąż stawiają na czerń, bo jest ona uważana za kolor bardzo „modowy”. Na London Fashion Week jest dużo kolorowych freaków, ale dwa pierwsze rzędy są zawsze ubrane na czarno. Owszem, ten kolor podkreśla formę, szycie, koncept, ale niekoniecznie jest to opcja na co dzień.

Czym się kierujesz ubierając kobiety?

Moja filozofia polega na tym, by podkreślać zalety. Uważam, że każda figura, niezależnie od rozmiaru, może fajnie wyglądać.

Kogo trudniej ubrać: dziewczynę noszącą rozmiar xxs czy xxl?

Na pewno grubsze panie, ale to dlatego, że w sklepach nie ma fajnych ciuchów do wyboru. Trzeba się naszukać, pokombinować, czasem uszyć coś na zamówienie. Jeśli chodzi o klientki, to czasem pani z dużym rozmiarem jest tak zadowolona z życia, że nie ma problemu z tym, żeby zaszaleć, coś zmienić, a czasami siedzi przede mną piękna, szczupła dziewczyna, która ma tyle „ale”, że ciężko się z nią pracuje.

I co wtedy mówisz tej szczupłej z kompleksami?

Niezależnie od tego, czy jesteśmy bardzo grube czy bardzo chude, nie chcemy się narzucać naszym wyglądem innym ludziom. Mamy wrażenie, że im to przeszkadza. A oni tego nie widzą! Mają swoje problemy. To wszystko siedzi w naszej głowie. Nie musimy się przejmować opinią całego świata, a bardzo często jest tak z ubraniem. Większość ludzi się na tym kompletnie nie zna, więc nawet jeśli ktoś powie nam coś przykrego, to nie ma sensu się tym zbytnio przejmować.

A mężczyźni? Z jakim nastawieniem przychodzą do stylistki? 

Mężczyźni przychodzą po to, żeby skuteczniej poderwać laskę w barze. Mówią: „W pracy to ja jeszcze sobie poradzę, ale krew mnie zalewa, kiedy siedzę sobie w pubie, a obok jest facet niższy, grubszy, brzydszy ode mnie, a i tak wszystkie kobiety patrzą na niego. Myślałem sobie o tym i on miał po prostu lepszy garnitur!”. Coś w tym jest. Mężczyznom jest łatwiej, mają mniej kompleksów i bardziej wierzą w ubrania. Jeżeli mężczyzna jest dobrze ubrany i ładnie pachnie, to nie musi spełniać wyśrubowanych standardów urody. On i tak będzie atrakcyjny, bo dla nas atrakcyjna będzie pewność siebie, a jemu te ubrania, dobre perfumy, dobra fryzura jej dodają.

W Polsce widzę ciągle ten sam męski zestaw: dżinsy, byle jak dobrane sportowe buty, koszula w kratkę lub w paski i katanka. Dlaczego faceci nie ubierają się z polotem?

Bo są rozpieszczeni! Nie wymagamy, żeby dobrze wyglądali, bo mamy taki słaby wybór, że myślimy sobie: „Ok, wybaczę mu zdarte adidaski”. W Londynie można się oglądać za co drugim facetem, we Francji mężczyźni noszą dobrej jakości buty, eleganckie koszule, ciekawe zestawy.

Jak ci się udaje przekonać facetów, żeby zaczęli dobrze się ubierać? 

Jak raz sprawdzą siłę dobrego ubrania, to nie chcą z tego rezygnować. Mogą mówić, że przyszli do mnie, bo szef ich zmusił, ale wystarczy zmobilizować ich jeden raz, a przekonują się, że zyskują na atrakcyjności. Pomagają sprzedawczynie, które, widząc faceta w dobrym ubraniu, wpadają w zachwyt. Albo dostaję sms od klienta: „To działa! Piękna dziewczyna uśmiechnęła się do mnie sama z siebie”. A ja, tak naprawdę, nie wymyślam czegoś nowego. W modzie męskiej nie ma milionów wzorów i fasonów.

Jak zmienić styl u kobiety?

Efekty u kobiety widać trochę później. Jestem fanką programów typu metamorfozy, gdzie w jeden dzień następuje totalna przemiana, od stóp do głów. Nagle szara myszka zamienia się w seksbombę w gorsecie. To jest fajne, spektakularne, medialne, ale ubieranie kobiety to moim zdaniem proces. Nie jestem w stanie dojść z etapu szarej myszki do gorsetu w jeden dzień. Jasne, wykorzystując moją energię, mogłabym to zrobić, tylko, że kilka dni później ten gorset wyląduje w kącie. Ona i tak go nie ubierze. Do ubrań trzeba się przyzwyczajać. Jak zupełnie nie nosisz biżuterii, to trzeba zacząć od jednego małego pierścionka, przyzwyczaić się do niego i iść krok dalej. Tak samo jest z ubraniami.

Jak kupować, żeby nie wydawać zbyt dużo.

Zmiana nawyków jest bardzo ważna przy zmianie stylu. Chodzi o to, żeby przestać kupować ciągle to samo, rzeczy pojedyncze, które do niczego nie pasują i przestawić się na zestawy, myśleć systemowo, robić notatki, myśleć o zakupach, przeglądać szafę i robić to profesjonalnie. Oprócz tego, w mojej książce jest cały rozdział dla kobiet w ciąży oraz dla pań 65 +, gdzie bohaterką jest moja 75 – letnia babcia. Pokazuję też na sobie, jak działają proste triki.

Wiele osób myśli, że zmiana stylu, profesjonalne zajmowanie się wyglądem, to rzecz dobra dla zamożnych ludzi z biznesowych kręgów…

Moda nie jest zarezerwowana dla bogatych ludzi, czasem wystarczy wywinąć rękawy w bluzce, żeby pokazać nadgarstek. Wystarczy pokazać dekolt lub kostkę, albo wybrać torbę proporcjonalną do nas i już będzie lepiej.

Wierzysz w moc ubrania? Szata zdobi człowieka?

Ubranie pomaga w życiu. Ubranie pomaga poprawić humor, dodaje pewności siebie. Nie zmieni okoliczności, ale może zmienić nasze nastawianie. Często zostawiamy najlepsze ubrania na specjalne okazje, ale te okazje mogą nigdy nie nadejść.

Dajesz sobie dzień dyspensy od ładnych ciuchów? Na chodzenie w dresie na przykład?

Jasne, że tak! Musimy odpoczywać od tego naszego strojenia, żeby je docenić. Jak jesteś doskonale ubrana siedem dni w tygodniu, to nie masz z tego aż tak dużej radochy. Ja mam tak, że dużo pomysłów na stylizacje przychodzi mi do głowy, kiedy jestem chora i leżę w piżamie w łóżku. Po prostu tęsknię za ubraniami.

Jakie są typowe sylwetki, których nie ma w zachodnioeuropejskich klasyfikacjach, a które opisałaś w swojej książce?

Typ, którego nie znalazłam nigdzie indziej to sylwetka E – bardzo mała, bardzo drobna, 160 cm wzrostu, bez talii, bez wyraźnie zaznaczonych kobiecych kształtów. Często spotykaną, a rzadko rozpoznawaną sylwetką jest Y – ramiona szersze od bioder, bardzo szczupłe nogi. To bardzo fajna sylwetka do ubierania, bo łatwo nad nią zapanować budując proporcję, ale też trudno ją zauważyć, bo patrząc w lustro nie widzimy swoich ramion. Najlepiej oceniać sylwetkę na podstawie zdjęć.

Jaką literkę najłatwiej ubrać?

Każda sylwetka ma jakieś zalety, coś, czym może zauroczyć. Szerokie ramiona są wadą, ale mogą być ładnie wyeksponowane i przekształcić się w zaletę. Kto powiedział, że szerokie biodra nie mogą być zaletą? W wielu fasonach ich posiadaczki będą wyglądać super-kobieco.

Prosta sztuczka, która pomoże każdej kobiecie, niezależnie od koloru włosów i sylwetki?

Czerwona szminka (śmiech). Nic tak nie ogrzewa zimą, jak czerwień na ustach.

Rozmawiała: Dagna Starowieyska

Exit mobile version