Site icon Sukces jest kobietą!

Moda na pomaganie

„Ja tam sobie jakoś radzę. A tylu ludzi nie ma co do garnka włożyć. Chcę się odwdzięczyć za tę życzliwość. Bo wiem, że każde dobro, które się zrobi, wraca do człowieka. Prędzej, czy później, ale wraca. I ja chcę oddać to dobro, które mnie spotkało…”

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Szlachetna Paczka, Fundacja Bez Barier, Mimo Wszystko – setki fundacji, stowarzyszeń, kampanii i akcji, które wspieramy w szlachetnym celu. Pomaganie innym od kilku lat staje się modą. Modą, do której garną się znane nazwiska. I zwykli ludzie. W okresie Świąt, moda na pomaganie i dzielenie się z tymi, którzy mają mniej od nas, wzrasta. W dużej mierze dzięki zaangażowaniu znanych i lubianych.

Rekordy fundacji
Każdego roku w Polsce tworzonych jest kilka tysięcy nowych organizacji pozarządowych. I choć wciąż więcej jest wśród nich stowarzyszeń niż fundacji, to w ostatnich latach popularność fundacji rośnie w niespotykanym tempie. Jeszcze kilkanaście lat temu rocznie rejestrowano ich ok. 200 – 300; kilka lat temu – już 700 – 800, natomiast ostatnio każdego roku rejestruje się ponad tysiąc nowych fundacji! Rekordowy pod tym względem był rok 2012, kiedy to powstało ich blisko 1700. Skąd takie zmiany? – Być może znaczenie miało udostępnienie organizacjom pozarządowym pieniędzy unijnych: 2007 rok to początek tzw. nowej perspektywy finansowej. Fundacje zakładali ci, którzy mieli na te środki jakiś mniej lub bardziej społeczny pomysł. Obserwujemy również, że tzw. „nowe organizacje” zakładają ludzie, którym nie wystarcza praca w korporacji lub którym zaczęło zależeć na sprawach publicznych – mówi Ewa Kulik-Bielińska, dyrektorka Fundacji im. Stefana Batorego.
Przykładem fundacji „nowych obywateli” jest Fundacja Panoptykon, założona w 2009 r. przez grupę społecznie zaangażowanych prawników i prawniczek. Panoptykon jest dziś jedną z nielicznych organizacji monitorujących zbieranie i przetwarzanie danych o obywatelach, interweniuje w przypadku ograniczania praw obywatelskich w Internecie. Jedna ze współzałożycielek – Katarzyna Szymielewicz w ubiegłym roku weszła do rankingu „Najbardziej wpływowych prawników” Dziennika Gazety Prawnej.
Według Renaty Niecikowskiej ze Stowarzyszenia Klon/Jawor fundacje zakładają również ludzie, którzy widząc niedostatki państwa chcą zbierać pieniądze na prywatne cele, np. na leczenie, rehabilitację itp. – Forma prawna fundacji pomaga też zgromadzić pieniądze i dzięki temu uratować coś, np. upadające czasopismo. W fundacji jego wydawanie sfinansowane może być np. przez sympatyków. Takich przykładów jest wiele: fundacje powstają przy instytucjach, uczelniach, szkołach. Coraz więcej jest przedsięwzięć, które nie są finansowo opłacalne, jednak ich właściciele chcą je utrzymać. W poszukiwaniu pieniędzy tworzą fundację „na rzecz…”. Powstają fundacje na kłopoty – tłumaczy.
Do wzrostu znaczenia fundacji wśród nowo powstających organizacji mogą przyczyniać się procedury. Nie ma wątpliwości, że założenie fundacji jest znacznie prostsze niż założenie stowarzyszenia.
– Aby założyć fundację potrzebny jest fundator lub fundatorka i zarząd, w sumie wystarczą nawet 2-3 osoby – mówi Aneta Krawczyk z Informatorium dla organizacji pozarządowych (poradnik.ngo.pl). – Dzięki temu proces zakładania fundacji jest krótszy: mniej osób, mniej stanowisk do wydyskutowania, szybciej też można zgromadzić dokumenty potrzebne do rejestracji. W stowarzyszeniu trzeba przygotować i przeprowadzić zebranie założycielskie, na którym musi być co najmniej 15 członków założycieli. Trzeba zgromadzić znacznie więcej dokumentów, podpisów.
Ważny jest też czas rejestracji. Często jest on krótszy w przypadku fundacji, bo wnioskiem zajmuje się tylko sąd rejestrowy i nie musi opiniować go organ nadzoru (tj. starosta), co ma miejsce w przypadku stowarzyszenia.

Dobry PR, dobre działania
Modzie na fundacje i pomaganie z pewnością pomagają znane nazwiska. Wiele popularnych gwiazd angażuje się w ważne sprawy światowe. Jedni wybierają ekologię, inni walkę o prawa człowieka lub zwierząt, pomoc ofiarom klęsk żywiołowych, wspieranie i edukowanie ubogiej młodzieży, a jeszcze inni próbują zwrócić uwagę na ciężkie choroby.
Gwiazdy chętnie wspomagają szczytne cele. Nie ma nic pozytywniej wpływającego na wizerunek, niż chęć pomagania. Dlatego też próżno szukać w Hollywood znanego nazwiska, które nie angażuje się w działania charytatywne lub nie współpracuje z jakąś fundacją.
Amerykański aktor Edward Norton, znany ze swojego zaangażowania w sprawy środowiska, w ubiegłym roku rozpoczął współpracę z organizacją Water for People, która walczy z brakiem czystej pitnej wody na świecie. Aż 880 milionów ludzi na całym świecie nie ma dostępu do czystej wody. Norton chce to zmienić. – Właśnie otrzymałem dość obrzydliwe, ale jakże skuteczne przypomnienie, aby nie przyjmować za pewnik łatwości, z jaką jestem w stanie zdobyć czystą wodę zawsze, kiedy mam na nią ochotę – mówi Edward w spocie organizacji. – Nie chcę pić brudnej wody. Wy też nie chcecie. I nie chce tego też te 880 milionów ludzi na całym świecie, którzy nie mają takiego łatwego dostępu do czystej wody.
Na co łożą ze swoich gwiazdorskich zarobków inne znane nazwiska? Jolie-Pitt Foundation założona przez najbardziej znaną parę światowego showbiznesu – Angelinę Jolie i Brada Pitta, skupia się na niesieniu pomocy humanitarnej w miejscach, w których mają miejsca katastrofy.
Misją fundacji Not On Our Watch założonej przez Dona Cheadle’a, Brada Pitta, George’a Clooney’a i Matta Damona jest zwrócenie uwagi świata i zebranie środków na położenie kresu masowym zbrodniom na całym świecie. Fundacja zajmuje się pomocą humanitarną i ochroną zagrożonych, zepchniętych na margines ludzi, w tym przesiedleńców.
Znany tenisista Andre Agassi postanowił skupić się na edukowaniu młodzieży. Ale również na zmianie całego amerykańskiego systemu oświaty. Jego organizację wspiera wiele sław, takich jak Mariah Carey czy Robin Williams.
Jackie Chan Charitable Foundation udziela stypendiów i pomocy dla młodych ludzi w Hong Kongu. Wspiera szkolnictwo, służbę zdrowia, a także ofiary klęsk żywiołowych.

Ekologicznie zafiksowani
Jeden z najprzystojniejszych aktorów młodego pokolenia, Ian Somerhalder, znany z serialu „The Vampire Diaries” jest zafiksowany na punkcie ekologii i ratowania dzikich zwierząt. Konsekwencją jego pasji jest fundacja „Ian Somerhalder Foundation”, którą założył 8 grudnia 2010 roku, w swoje 32 urodziny. Fundacja zajmuje się wszystkimi aspektami dotyczącymi zwierząt i środowiska – od przemocy wobec zwierząt do zanieczyszczenia powietrza. – Bezpośrednim powodem założenia ISF był wyciek ropy naftowej. Ludzie fantastycznie się wtedy organizowali i zobaczyłem, że jest więcej takich osób, które myślą podobnie do mnie. Jesteśmy integralną częścią środowiska i nie możemy żyć w oderwaniu od niego. Szkoda, że tak niewiele osób sobie to uświadamia. Kiedy wyrzucamy śmieci do rzeki, to tak, jak byśmy wyrzucali je prosto do naszego krwiobiegu – argumentował utworzenie fundacji w wywiadzie dla „Mother Nature Network”. Każda większa katastrofa dotycząca środowiska nie pozostaje bez jego odzewu, jak np. trzęsienie ziemi w Japonii w 2011 roku. Jedną z inicjatyw Iana była akcja „Let’s get dirty”, czyli jeden dzień, kiedy mieszkańcy Kalifornii mieli wyjść na ulice i je po prostu posprzątać. Kolejnym etapem działalności Iana jest „ISF Animal Sanctuary” – projekt, który ma na celu stworzenie bezpiecznego schronienia dla opuszczonych, chorych i nikomu niepotrzebnych zwierząt, od psów zaczynając, na żyrafach czy słoniach kończąc. Miejsce ma być także placówką edukacyjną dla młodzieży, gdzie – poprzez wolontariat – nauczą się troski o drugą istotę i współczucia dla słabszych.
Konikiem Leonardo DiCaprio również jest troska o środowisko naturalne. Potocznie, tak jak i inne znane osobistości zaangażowane w walkę o dobro planety Ziemii, Leo nazywany jest „Green Celeb”. Aktor ma swoją fundację (www.leonardodicaprio.org), która wspiera „zielone” inicjatywy i przyczynia się do popularyzowania ekologicznego stylu życia, ponadto reżyseruje dokumenty, które przybliżają problemy współczesnego świata. Na przykład, w „11th hour” DiCaprio ostrzega widzów przed globalnym ociepleniem.
Dennis Quaid, amerykański aktor, raz w roku organizuje specjalny weekend, podczas którego znani i bogaci mogą odpocząć, a przy okazji przeznaczyć pieniądze na szczytny cel. Dennis Quaid założył swoją fundację po tym, jak jego 12-dniowym bliźniakom podano złą dawkę leków, przez co o mało nie umarły. Fundacja chce informować i ulepszać amerykańską służbę zdrowia. Celem jest zmniejszenie błędów lekarskich przy jednoczesnym zwiększeniu świadomości obywateli, co do przysługujących im praw.

Miliony celebryckiej dobroczynności
Na liście 30 najbardziej hojnych gwiazd tworzonej rokrocznie przez amerykańskiego Forbesa znaleźć można kolejne nazwiska przeznaczające miliony na cele dobroczynne. Jak policzył magazyn, zeszłoroczna pomoc 30 najbardziej zaangażowanych celebrytów, w przeliczeniu na dolary, wyniosła ponad 64 miliony!
Kto pomaga najbardziej „na bogato”? Reżyser i producent filmowy George Lucas wydał ponad 4 mln dolarów na wspieranie amerykańskiej młodzieży w realizowaniu marzeń. Pisarka Nora Roberts przeznaczyła 3 mln dolarów na programy popularyzujące edukację dzieci, również literacką. Również na wsparcie potrzebujących pomocy materialnej dzieci, ponad 2 mln dolarów wydała jedna z najsłynniejszych aktorek świata – Meryl Streep. Podobną kwotę współtwórca popularnej kreskówki „Simpsons”, Sam Simon, przeznaczył na dofinansowanie fundacji zajmującej się przystosowywaniem specjalnie wytresowanych psów do pomocy niepełnosprawnym i chorym ludziom. Po 1,5 mln dolarów na szczytne cele wydali również w ubiegłym roku: modelka Gisele Bundchen, piosenkarka Barbra Streisand, aktor Matthew McConaughey. Po milionie: Sandra Bullock, Alec Baldwin, Will Smith, czy twórca Playboy’a – Hugh Hefner.

Po polsku
W Polsce również nie trzeba długo szukać. Fundacja Anny Dymnej, Ewy Błaszczyk, Marcina Mroczka, prezydentowej Jolanty Kwaśniewskiej, Adama Małysza, fundacje stacji telewizyjnych, takich jak Polsat czy TVN.
Co roku w Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w całej Polsce włączają się dziesiątki aktorów, piosenkarzy, gwiazd telewizji, dziennikarzy, polityków.
Na corocznym festiwalu Fundacji Anny Dymnej „Zwyciężać Mimo Wszystko”, gdzie nastoletni niepełnosprawni podopieczni fundacji występują z gwiazdami śpiewając swoje ulubione przeboje, pojawiają się takie nazwiska jak: Zbigniew Zamachowski, Patrycja Markowska, Robert Gawliński, Robert Janowski i wielu innych.
Podobnie jest z organizowaną przed Świętami Bożego Narodzenia akcją Szlachetnej Paczki, która polega na wybraniu z listy potrzebujących anonimowej rodziny i obdarowaniu jej w przedmioty i produkty, często pierwszej potrzeby, na które jej nie stać. Szlachetną Paczkę przygotowywali już m.in.: Agnieszka Radwańska, Jerzy Dudek, Natalia Partyka, Monika Pyrek, Małgorzata Kożuchowska, Szymon Majewski czy Prezydent Bronisław Komorowski wraz z małżonką.
Ale pomagają nie tylko znani. Małgosia ma czterdzieści cztery lata. Ok. 160 cm wzrostu, ciemne włosy do ramion, szczupłą budowę ciała i uśmiech, który nie znika z jej twarzy. Do mementu, kiedy nie zacznie mówić o swojej przeszłości. Bo jak wspomina to, co ją spotkało, radość ustępuje miejsca strachowi. Strachowi przed tym, żeby to, co złe, już się nie powtórzyło. Ale kiedy mówi o tym, czym zajmuje się teraz, zaczynają jej się świecić oczy. Małgosia ma trójkę dzieci: niepełnosprawną córkę, dorastającego syna i najmłodszego – ucznia podstawówki. Od ponad roku musi utrzymywać rodzinę sama. Ma więc trzy prace, szkołę policealną, bo postanowiła w końcu realizować swoje marzenia i w tym wszystkim znajduje czas na to, żeby być wolontariuszką Szlachetnej Paczki. No, z tym znajdywaniem czasu to może za dużo powiedziane, bo jak znaleźć coś, czego nie ma, ale są chęci. I w jej przypadku to w zupełności wystarcza.

Ucieczka do życia
Wszystko zaczęło się ponad dwadzieścia lat temu. Wtedy Małgosia, krakowianka, poznała swojego przyszłego męża. Pobrali się i wyprowadzili na wieś pod Krakowem, do jego rodziny. Na początku wszystko było w porządku. On pracował w gospodarstwie, ona mu pomagała. Najpierw pojawiła się córka, później syn. Kilka lat później, drugi syn. Ale mąż Małgosi zaczął pić. A kiedy pił, nie umiał nad sobą zapanować. Krzyczał, awanturował się, bił… Małgosia nie chce mówić o tych dwudziestu latach swojego życia, bo nadal próbuje zacząć żyć na nowo. – A to nie jest takie proste. Gdzieś zawsze mam ten lęk przed nim, że znowu się pojawi, że znowu będę musiała uciekać… – mówi cicho.
Kobieta postanowiła uciec od swojego męża. Przeprowadzka do Krakowa to dla Małgosi nowy rozdział życia. Bez strachu o kolejną kłótnię, kolejną awanturę, płacz po nocach, kolejne siniaki na ciele. Rozpoczęcie tego rozdziału Małgosia łączy w myślach właśnie ze Szlachetną Paczką. Bo dzięki niej utwierdziła się w przekonaniu, że są dobrzy ludzie. Życzliwi, tacy, dla których warto się starać, którzy pomogą i pozwolą uwierzyć w samego siebie i w sens tego, żeby robić coś dobrego.
Co można napisać o Szlachetnej Paczce? – Historię o ludziach, którzy pomagają innym, tak jak pomogli mnie, kiedy tego najbardziej potrzebowałam. I nie chodzi tu tylko o taką pomoc materialną, o te wszystkie, bardzo potrzebne przedmioty, które dostaliśmy ja i moje dzieci. Chodzi o gest. O to, żeby poczuć, że komuś, nawet obcemu, na tobie zależy – mówi Małgosia.
Poza tym, że pracuje w trzech różnych miejscach, uczy się, opiekuje dziećmi, od tego roku jest wolontariuszką Szlachetnej Paczki.
Wszystko zaczęło się ubiegłej zimy. Kiedy to do Małgosi i jej dzieci przyszli wolontariusze. Ktoś z sąsiadów zgłosił, że rodzina potrzebuje pomocy, a Szlachetna Paczka jest od tego, żeby przed świętami pomagać potrzebującym. – Przyszła do mnie taka bardzo miła para. Popatrzyli, jak mieszkam, porozmawiali ze mną, zapytali, czego bym potrzebowała. A później dostałam paczkę. Dużo tego było. Bardzo potrzebne rzeczy, ubrania dla dzieci, żywność, środki czystości. Aż pomyślałam sobie, że za dużo dla jednej rodziny, bo przecież na pewno są osoby w większej potrzebie. Ale to wszystko było dla nas. A nawet więcej niż wszystko, bo poza tymi potrzebnymi rzeczami, najmłodszy syn dostał klocki lego. Jezu, jak on się z tych klocków cieszył. A mnie wolontariusze podarowali paczkę kosmetyków. Takich pachnących kremów, balsamów. Ależ mi się wtedy zrobiło miło. Jak nigdy – wspomina z uśmiechem zeszły rok.
I wtedy, widząc radość swojego najmłodszego synka, Małgosia postanowiła, że za rok to ona chce pomagać. – Ja tam sobie jakoś radzę. A tylu ludzi nie ma co do garnka włożyć. Chcę się odwdzięczyć za tę życzliwość. Bo wiem, że każde dobro, które się zrobi, wraca do człowieka. Prędzej, czy później, ale wraca. I ja chcę oddać to dobro, które mnie spotkało – mówi z przekonaniem.

Aneta Zadroga

Exit mobile version