Site icon Sukces jest kobietą!

Miłość, epigenetyka, dom wpływają na to, jak kochamy

Pragnienie miłości jest naturalne i powszechne. Źle znosimy samotność, a co więcej – jest ona groźna dla zdrowia. Wiążemy się w pary, ale wiele związków się rozpada, czasami dlatego, że jednej lub obu stronom brakuje umiejętności tworzenia relacji. Dlaczego? Czy można zdolność do miłości zaprogramować? Czy miłość mieści się mózgu? Co wpływa na to, że niektórzy potrafią kochać, a o innych mówimy, że są niezdolni do tego uczucia?

W Indiach, w których małżeństwa są zwykle aranżowane, rodziny dziećmi na wydaniu udają się do świątyni w poszukiwaniu najlepszego kandydata/kandydatki na męża/żonę dla swojej pociechy. Kapłani przygotowują horoskop przyszłych panien i panów młodych, a następnie wskazują najlepsze połączenia. Jeśli rodziny potencjalnych przyszłych małżonków (którzy na tym etapie najczęściej nie mają nic do gadania) wyrażają wzajemne zainteresowanie, dochodzi do pierwszego z kilku spotkań. Rodzin, bo młodzi poznają się tuż przed zaręczynami. Tak w uproszczeniu odbywa się pierwszy etap tradycyjnego doboru przyszłych małżonków. Postawione horoskopy mają zapewnić, że między młodymi dojdzie do rozwoju miłości i stworzą udaną rodzinę.

W naszym kręgu kulturowym dobieranie się w pary przebiega inaczej, a ludowa mądrość głosi, że warto przyjrzeć się rodzinie przyszłego wybranka/wybranki. Nauka zaś wskazuje, że to, jak będziemy podchodzić do relacji, nasza otwartość na drugiego człowieka, umiejętność radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami (a tych w bliskiej intymnej relacji przecież nie brakuje), w dużej mierze, choć na szczęście nie w całości, zależy od tego, jakie mieliśmy dzieciństwo, przede wszystkim na tym najwcześniejszym etapie.

I nie chodzi tylko o pewne wzorce zachowania w określonych sytuacjach, jakie nabywamy w toku socjalizacji – wiele może zależeć także od zmian epigenetycznych, które prawdopodobnie powstają u naszych rodziców jeszcze przed naszym narodzeniem, a także szeregu reakcji chemicznych do których dochodzi pod wpływem środowiska jeszcze w życiu płodowym oraz pierwszych trzech latach naszego dzieciństwa. Istotna uwaga: badania nad epigenetyką są w początkowej fazie, a sama ich pionierka, prof. Rachel Yehuda z the Icahn School of Medicine at Mount Sinai ostrzega, że odkryte w ostatnich latach zjawiska wymagają dalszych pogłębionych badań.

Romantyczny versus wyrachowany

W Gdyni od kilku lat odbywa się ciekawa konferencja psychiatryczna, podczas której na kanwie filmów omawiane są zagadnienia z dziedziny psychiatrii i psychologii. W ubiegłorocznej edycji jeden z wykładów dotyczył genetyki i epigenetyki miłości, a jako ilustrację do tego problemu służył film „Ex machine” w reżyserii Alexa Garlanda z 2015 roku. To ten film wybrał profesor Piotr Gałecki z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, by w wykładzie wygłoszonym podczas kongresu III Filmowe Postępy w Psychiatrii zilustrować problematykę genetyki i epigentyki naszej psychiki. Warto przy tym wspomnieć, że rozprawa habilitacyjna tego prelegenta dotyczyła genetyki – a konkretnie genetycznych uwarunkowań depresji. Być może genetyka, a także epigenetyka także mają niebagatelny wpływ na to, jak kochamy.

W Ex machine” mamy dwóch głównych bohaterów ludzkich, wybitnych informatyków: Caleba i Nathana. Oprócz nich bohaterką jest android Ava – czyli maszyna skonstruowana przez Nathana, do złudzenia przypominająca żywą i wrażliwą kobietę.
W filmie zwraca uwagę odmienność dwóch mężczyzn. Dla Caleba ważne są pytania, także te egzystencjalne, emocje, to, jak są przeżywane. Dla Nathana – istotne jest osiąganie ściśle wytyczonych celów. Cieszy go na przykład fakt stworzenia „osoby”, która ma być inteligentna. Jest jednak utylitarny: ta „osoba” ma spełniać jego określone wymagania. Generalnie ludzi traktuje jak narzędzia do spełniania swoich potrzeb, bez oglądania się na ich uwarunkowania i potrzeby. Jak się okazuje, Caleb też ma być takim narzędziem.

Caleb pyta Nathana: „Dlaczego robotowi dałeś płeć?”. Nathan odpowiada, że po prostu chciał mieć z nim seks i stąd wyposażył go w odpowiednie czujniki.

– Nie można powiedzieć, że Nathan nie jest inteligentny, ale w zupełnie inny sposób niż Caleb podchodzi do relacji z ludźmi. Traktuje ich instrumentalnie, jest w tym narcystyczny i egoistyczny. Stworzył sobie doskonałego robota, który będzie robił to, czego od niego oczekuje i którego będzie mógł wyłączyć, kiedy tego zechce. To jednostronna relacja. Caleb zupełnie inaczej podchodzi do relacji, przy czym w pewien sposób jest „nadmiarowy” – w końcu to dziwne, żeby zakochać się w robocie – wskazuje prof. Gałecki.

Powracając do początkowego pytania: czy, a jeśli tak, to który z tych bohaterów jest zaprogramowany na miłość? I co ten program ułożyło?

Epigenetyka: co to jest?

W ostatnich dwóch dekadach przyzwyczailiśmy się do pojęcia: genetyka. W olbrzymim uproszczeniu  sprowadza się ono do tego, że rodzimy się z garniturem genów, które dziedziczymy po naszych przodkach. To ta spuścizna decyduje, czy mamy proste, czy kręcone włosy, jaki jest nasz kolor oczu, jaką mamy szczytową gęstość kości itd. Jeśli odziedziczyliśmy określoną mutację, dochodzi do rozwoju choroby. Na przykład jeśli po obojgu rodziców dziecko otrzyma mutację pewnych genów, rozwinie się u niego mukowiscydoza, a jeśli córka odziedziczy mutację określaną skrótowcem BRCA, jest narażona na rozwój raka piersi. Tu chodzi o konkretne geny i ewentualne uszkodzenia konkretnych genów. Epigenetyka dotyczy innych rodzajów dziedziczenia: związana jest z ekspresją genów.

– Żeby to wyjaśnić, możemy posłużyć się porównaniem do komputera, w którym, jak wiadomo, mamy twarde oprogramowanie – hardware. To niejako niezmienna część oprogramowania. Tak właśnie jak hardware, niezmienny jest nasz kod DNA. Każdy z nas ma właściwie identyczny kod. Ale to, czy pojawi się ekspresja tych, czy innych genów, czy będzie większa, czy mniejsza, zależy od epigenetyki, która jest naszym software. Ten software decyduje, jak myślimy, trawimy, jaką mamy odporność, w jaki sposób wydzielamy hormony. Decyduje też o naszej zdolności do miłości – wyjaśniał prof. Gałecki.

I dodał, że każdy z nas ma w zasadzie to samo DNA, ale każdy z nas jest inny, między innymi dlatego, że na różnym etapie następuje różna ekspresja tych genów w naszych komórkach. Mało tego – obecnie zwycięża koncepcja, że organizmy powiększają swoją złożoność nie tylko przez modyfikację genów, ale też przez różne przemiany regulacji, które nie naruszają struktury samych genów.

Inne porównanie?

– Wyobraźmy sobie górzysty teren z górami i pagórkami – te góry i pagórki to nasz kod DNA, a epigenetyka decyduje o tym, którędy pomiędzy nimi, a może przez nie – pójdziemy. (…) Wpływają na to elementy zewnętrznego środowiska. Epigenetyka decyduje tak naprawdę o przeznaczeniu komórki. Określa genomowi, co ma zrobić ze swoim potencjałem. Decyduje też, który gen będzie aktywny w określonym czasie – a zatem o procesach starzenia się, odporności i wrażliwości. Pamięć epigenetyczna bywa nazywana pamięcią komórkową czy metaboliczną – tłumaczył psychiatra.

Co z tego wynika? To, że nasze komórki „zapamiętują” różne zmienne w naszym środowisku, takie jak temperatura, ciśnienie, dostępność do pożywienia, lęk czy agresja. I najważniejsze: w związku z tym środowisko, w jakim wzrasta mały człowiek – to, czy jest przytulany, czy bity, czy dba się o jego potrzeby fizyczne i psychiczne, czy wzrasta w atmosferze lęku, czy nie – może wpłynąć na jego fizjologię, i to bez zmiany sekwencji genomu. Te środowiskowe bodźce wywierają wpływ już na etapie embrionalnym i są trwałe. Epigenetyka zaś wskazuje, że pewne cechy można dziedziczyć od rodziców, a cechy te powstały wskutek określonych bodźców środowiskowych. Te cechy też prawdopodobnie są trwałe.

Lęk można odziedziczyć?

– Zaczynamy właśnie rozumieć, że choć rodzimy się z określonym zestawem genów, nie znajdujemy się w biologicznym więzieniu z powodu tego dziedzictwa – że mogą dokonywać się zmiany dotyczące tego, jak owe geny działają. I być może niektóre zmiany są bardziej prawdopodobne, bo niektóre geny są bardziej elastyczne niż inne – mówi pionierka badań dotyczących epigenetyki prof. Rachel Jehuda.

W ostatniej dekadzie kilka eksperymentów na zwierzętach wykazało, że mogą one odziedziczyć na przykład lęk przed konkretnym stresorem. Naukowcy z Uniwersytetu Emory w Atlancie wywołali u samców myszy lęk przed zapachem kwiatu wiśni poprzez połączenie go z impulsem elektrycznym. Gryzonie reagowały lękiem na zapach także wtedy, gdy nie towarzyszyło mu rażenie ich prądem. To nie było niczym zaskakującym – tego rodzaju reakcję zaobserwował już Pawłow dekady temu. Niespodzianką było to, że ich potomstwo, które z zapachem kwiatu wiśni nie miało żadnych, czyli ani przykrych, ani dobrych doświadczeń, także reagowało lękiem na woń zapachu wiśni. W ich mózgach pojawiła się też większa liczba receptorów tego zapachu.

Rachel Jehuda, badając ocaleńców z Holocaustu i ich dzieci, które urodziły się lata po wojnie, a także kobiety, które były w ciąży w czasie zamachu na World Trade Centre wykazała, że i ludzie mogą dziedziczyć traumę. Jej zdaniem nie dzieje się to poprzez mutacje genetyczne, czyli zmianę w konkretnych genach, ale poprzez zmianę ich ekspresji.

– Są przynajmniej dwa rodzaje działań, które wpływają na potomstwo. Jeden to przekazanie bezpośrednie czegoś, co masz, i przekazujesz to następnemu pokoleniu w tej samej formie. Tak więc powiedzmy, że doszło do zmiany na twoim DNA – i teraz na przykład masz epigenetyczną „pieczątkę” w określonym regionie jakiegoś genu. I poprzez cud mejozy ta „pieczątka” powiela się w procesie reprodukcji. Jest też inny rodzaj zmiany, która obejmuje przekazanie dziecku – albo na etapie zapłodnienia, albo w czasie rozwoju embrionalnego – zestawu okoliczności, do których to dziecko musi się zaadaptować – tłumaczyła naukowczyni z Nowego Jorku w jednym z wywiadów.

Czy zdolność do miłości można odziedziczyć?

Wracając do miłości. Prof. Gałecki wspominał w wykładzie badania na szczurach, które przeprowadzono w Kanadzie, a dotyczyły tzw. zjawiska licking and grooming (czyli tego, co małe szczurki bardzo lubią – drapania i lizania). W badaniu tym szczurze niemowlęta podzielono na dwie grupy: drapane i lizane przez matki lub inne szczurzyce i te, które były pozbawione tych pieszczot.
Pieszczoty stwarzały u młodych szczurków poczucie bezpieczeństwa. Naukowcy śledzili, jak się rozwijały potem i okazało się, że im bardziej młode szczury czuły się bezpieczne, tym bardziej w stabilny sposób mogły odbierać przyszłe zdarzenia i relacje. Co najciekawsze, więzy pokrewieństwa nie miały znaczenia – innymi słowy nieważne było, czy ten szczurek był pieszczony przez matkę czy przez inną szczurzycę. Szczurki, które były pozbawione takiej relacji, rozwijały się inaczej, były bardziej nerwowe i niestabilne.

– Doświadczenia z wczesnego dzieciństwa wpływają na nasz charakter przez całe życie, a epigenetyka dba o nasze dostosowanie się do warunków. Przy tym trzeba pamiętać, że te zmiany i wzorce reakcji nabyte w życiu płodowym i wczesnym dzieciństwie są trwałe. Stylem życia, który prowadzimy, emocjami, jakie przeżywamy, możemy spowodować korzystne lub niekorzystne zmiany w ekspresji genów – podkreśla prof. Gałecki.

Jeśli wyobrazimy sobie matkę, która będąc w ciąży lub na wczesnym etapie dzieciństwa jej dziecka przeżywa silny stres, to oczywiste jest, że wydziela dużo hormonu stresu – kortyzolu.

– To powoduje taką ekspresję pewnych grup genów u dziecka, że staje się ono mniej socjalne i bardziej agresywne. Z ewolucyjnego punktu widzenia jest to pożądane, bo natura zakłada, że skoro matka przeżywa stres, to są jakieś niedogodności w funkcjonowaniu danej społeczności i dziecko musi być wyposażone w narzędzia, które je ochronią – tłumaczył lekarz.
Skoro wydzielanie kortyzolu przez matkę w ciąży i we wczesnym dzieciństwie jej syna czy córki ma siłę zmian epigenetycznych u jej dzieci, to czy dzieje się tak w przypadku wazopresyny i oksytocyny, które odpowiadają za więzi społeczne i związki emocjonalne? Odpowiedź jest twierdząca.

– Te hormony trwale zmieniają komórki i podlegają ekspresji genetycznej. Wazopresyna reguluje intensywność, z jaką matka troszczy się o dziecko. Obniżone wartości skutkują obniżeniem tych hormonów u dzieci. Można powiedzieć, że ta trauma namnaża się – dziedziczy się. Jeśli matka zaniedbuje dziecko, to ono też prawdopodobnie będzie w swojej relacji zaniedbywać bliską osobę albo nie będzie potrafiło relacji nawiązać – mówi prof. Gałecki.

Przytacza rezultaty eksperymentu przeprowadzonego na dzieciach w wieku 1-2 lata, które po przejściach znalazły troskliwe domy u adoptowanych rodziców. Okazało się, że po trzech latach u większości z tych dzieci oksytocyna i wazopresyna nie działały tak, jak u dzieci, które od samego początku swojego życia były otoczone troskliwą opieką. Może to oznaczać, że zmiany epigenetyczne z wczesnego dzieciństwa były dość trwałe pomimo tego, że potem dzieci wychowywały się w odpowiednich warunkach. Na szczęście mogą się one w przyszłości zmienić, ale wymagać to będzie dużej pracy.

– Życie płodowe oraz pierwsze trzy lata są kluczowe dla rozwoju człowieka – podkreśla psychiatra.

Także dla tego, czy będzie zdolny do miłości. I oczywiście nie chodzi wyłącznie o genetykę czy epigenetykę. Zgodnie z koncepcją behawioralno-poznawczą Becka uważa się, że na małe dziecko bardzo silnie oddziałują tzw. osoby znaczące – czyli opiekunowie. To, w jaki sposób – najczęściej nieświadomy – uczą dziecko reagowania na różne rzeczy, stanie się jedną z podwalin osobowości dziecka, a potem dorosłego. Warto pamiętać, że nasza osobowość kształtuje się tak długo, jak długo rozwija się nasz mózg – a zatem do etapu późnej adolescencji.

Wracając do filmu – odkrywamy w nim, że w przeciwieństwie do Nathana, Caleb miał szczęśliwe dzieciństwo. Dzieciństwo Caleba zostało przerwane traumą w postaci utraty rodziców, ale przed wypadkiem, w którym zginęli, zdążyli obdarzyć go mądrą miłością.

– Można powiedzieć, że zmiany epigenetyczne, które u niego powstały dzięki rodzicom, były trwałe i na tyle skuteczne, że był w stanie z tą traumą sobie poradzić. Caleb jest w stanie rozmawiać o uczuciach, konfrontować się z nimi, o związkach, nawiązywać bliskość – wyjaśnia psychiatra.

Podkreśla, że wyspany i wypoczęty rodzic to nie egoizm, a działanie na rzecz dobrej przyszłości dziecka.

– Epigenetyka uczy, że dla rozwoju pozytywnych uczuć u dzieci i później – osób dorosłych – ważne jest to, by rodzice odczuwali psychiczny i fizyczny dobrostan. Epigenomy dzieci „czują” wtedy, że świat rodziców jest przyjazny i bezpieczny i ewoluują w taki sposób, że rozwijają się osoby miłe i zdolne do bliskich relacji – mówi.

Czynniki środowiskowe, genetyczne i epigenetyczne: rola nauki

W kształtowaniu się pewnych szlaków metabolicznych w mózgu rolę odgrywa także środowisko. W dzieciństwie i wczesnej młodości buduje się spora część naszej osobowości. Wciąż jednak jest to olbrzymi obszar badań naukowych i nie wszystko jest ustalone i udowodnione. Tymczasem żyjemy w świecie, w którym panuje imperatyw prostego przekazu. Dostrzegają ten problem naukowcy. Prof. Yehuda i jej współpracownicy są nie tylko autorami pionierskich badań nad możliwością dziedziczenia traumy, ale i artykułu na temat spłaszczania problematyki i sensacyjności przekazów medialnych na temat rezultatów jej pracy.

Dostrzegają też istotne ryzyko topornych medialnych doniesień na ten temat: „Z pewnością możliwość tego, że skutki traumy u rodziców mogłyby pokutować w ich dzieciach, ma potencjał stygmatyzacji i wiktymizacji poprzez sugestię, że dzieci te są w jakiś sposób uszkodzone lub predysponowane w rezultacie traumy doświadczonej przez ich rodziców jeszcze przed zapłodnieniem” – czytamy w artykule zatytułowanym „The public reception of putative epigenetic mechanisms in the transgenerational effects of trauma”.

Niezależnie od tego, jakie będą jeszcze ustalenia naukowców co do zmian epigenetycznych, nie ma żadnych dowodów na to, że szeroko pojęty dobrostan rodziców, dobra jakość ich relacji, ich dojrzałość, mądre zaspokajanie potrzeb dziecka i traktowanie go z szacunkiem, wpływa negatywnie na jego zdolność do tworzenia bliskich relacji w dorosłości. Jest wprost przeciwnie. Jednocześnie rzesze ludzi mierzą się z rozmaitymi problemami zdrowia psychicznego czy też funkcjonowania w społeczeństwie, ale medycyna i psychologia nie są bezradne, nawet wtedy, gdy od momentu zapłodnienia dorastały w patologicznych warunkach. Nawet jeśli nasze osobowościowe cechy są trwałe, nie oznacza to, że nie potrafimy nauczyć się z nimi żyć tak, by unikać niebezpieczeństw z nimi związanych.

Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.pl

Exit mobile version