Site icon Sukces jest kobietą!

Mecenas Wiesława Kulig-Wyporska: Motywują mnie wyzwania!

Mecenas Wiesława Kulig-Wyporska to Bohaterka z projektu „Łączy nas Biznes” i radca prawny z wieloletnim doświadczeniem w pracy w organach administracji państwowej.

Pracowała na wszystkich szczeblach administracji skarbowej począwszy od urzędu skarbowego, poprzez izbę administracji skarbowej, na ministerstwie finansów skończywszy. W tym czasie sporządzała projekty rozstrzygnięć w pierwszej i drugiej instancji, również w trybach nadzwyczajnych, odpowiedzi na skargi do WSA oraz skarg kasacyjnych do NSA.

Współpracowała również z Urzędem Miasta Stołecznego Warszawy, udzielając porad prawnych oraz z Centrum Personalizacji Dokumentów MSWiA w zakresie obsługi podmiotu, w szczególności brała udział w negocjacjach umów np. w ramach projektu eDO2, dzięki któremu dziś mamy dowody osobiste z drugą cechą biometryczną (odciski palców). Uczestniczyła również w negocjacjach z elementem zagranicznym.

Aktualnie praktykuje we własnej kancelarii, pomagając zarówno osobom fizycznym, jak i przedsiębiorcom rozwiązywać ich problemy prawne. Pani Mecenas na co dzień udziela porad prawnych, sporządza opinie prawne oraz reprezentuje swoich klientów, zarówno osoby fizyczne, jak i przedsiębiorców, przed sądami powszechnymi, jak i sądami i organami administracyjnymi.

Autorka i współautorka licznych publikacji z zakresu prawa podatkowego, administracyjnego, postępowania egzekucyjnego w administracji oraz postępowania przed sądami administracyjnymi. Prywatnie właścicielka dwóch kotów, wielbicielka podróży, książek oraz gier planszowych.

Proszę nam w kilku zdaniach opowiedzieć swoją zawodową historię: od pomysłu na studia prawnicze po moment, w którym Pani jest obecnie czyli własną Kancelarię.

Mecenas Wiesława Kulig-Wyporska, właścicielka kancelarii prawnej: W dzieciństwie zawsze w jakiś sposób prawo było gdzieś obok. Często słyszałam, że ktoś w otoczeniu moich rodziców napisał testament, ktoś inny zniósł współwłasność lub czyjąś nieruchomość próbowano zasiedzieć, jednak to wszystko było daleko, na obrzeżach świadomości i w żaden sposób mnie nie dotyczyło. To wszystko wydawało mi się nudne, a ja widziałam przed sobą wiele innych ścieżek kariery i marzyłam o tym, że kiedyś jako archeolog odnajdę coś co zmieni obraz historii, albo jako malarz lub aktor wniosę radość w życie innego człowieka.

Jednak gdy w szkole średniej przyszedł czas na podejmowanie decyzji, nadal nie wiedziałam, co chcę robić w życiu. Wybór studiów prawniczych wydawał mi się logiczny, bo z jednej strony kierunek już zaczął wydawać mi się interesujący, z drugiej zaś nie określał definitywnie mojej przyszłości – po studiach prawniczych mogłam przecież robić prawie wszystko. Przecież nawet podstawowa wiedza z zakresu prawa potrzebna jest nie tylko przy wykonywaniu każdego zawodu, ale również przy prowadzeniu codziennego życia.

W trakcie studiów prawo zainteresowało mnie jednak na tyle, że postanowiłam zająć się nim zawodowo. Przez wiele lat pracowałam w organach podatkowych wszystkich instancji począwszy od urzędu skarbowego, poprzez izbę skarbową na ministerstwie finansów skończywszy. W tym czasie pisałam projekty merytorycznych rozstrzygnąć, które gdy pracowałam w ministerstwie finansów, sama podpisywałam z upoważnienia ministra. W trakcie pracy w Izbie Skarbowej pisałam również odpowiedzi na skargi do WSA i projekty skarg kasacyjnych. I wszystko było dobrze aż do momentu, w którym moi przełożeni z Izby polecili mi przygotować rozstrzygnięcie, z którym głęboko merytorycznie się nie zgadzałam. Jako szeregowy urzędnik nie miałam wyboru i musiałam przygotować sprawę zgodnie z wytycznymi przełożonych, które w mojej ocenie było wadliwe. Byłam pewna, że człowiek, którego ta sprawa dotyczyła, wniesie skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, gdzie w mojej ocenie miał bardzo duże szanse na wygranie sprawy, niestety tego nie zrobił i tak rozstrzygnięcie stało się nie tylko ostateczne, ale również prawomocne. Podejrzewam, że go przekonałam (tym słowom towarzyszył smutny uśmiech).

Wtedy właśnie, pamiętam, że to był październik 2015 roku, postanowiłam zostać radcą prawnym, tak aby nikt nigdy więcej nie mógł narzucić mi swojej woli, a w konsekwencji żebym już nigdy nie musiała robić czegoś, z czym się nie zgadzam. W grudniu złożyłam papiery, a w marcu 2016 r. zdałam trwający trzy dni radcowski egzamin zawodowy.

Od tamtej pory przeszłam, jak podsumował jeden z moich dawnych kolegów z pracy w trakcie pożegnania, na ciemną stronę mocy i u boku klienta bronię jego interesu. Uważam, że w ten sposób wyrównuję szansę w sporze pomiędzy człowiekiem (bo również za firmami finalnie stoją ludzie), a aparatem skarbowym.

Niezależnie od powyższego współpracowałam również już jako radca prawny z Urzędem m. st. Warszawy udzielając porad prawnych oraz pracowałam w Centrum Personalizacji Dokumentów MSWiA, gdzie brałam czynny udział w negocjacji dużych umów, również z kontrahentem międzynarodowym.

Co Panią najbardziej motywuje?

W wykonywanej przeze mnie pracy najbardziej motywują mnie wyzwania. Sprawy, które prowadzę, są dla mnie odrobinę jak rozwiązywanie zagadek. Najbardziej szczęśliwa jestem, gdy okazuje się, że udało mi się osiągnąć cel, który początkowo wydawał mi się nieomal niemożliwy do uzyskania, zwłaszcza jeżeli np. w uzasadnieniu korzystnej dla klienta indywidualnej interpretacji podatkowej znajduje się klauzula, że odstępuje się od uzasadnienia z uwagi na fakt, iż stanowisko przedstawione przez pełnomocnika jest w stu procentach prawidłowe.

Oczywiście cieszę się również, kiedy widzę radość klienta, którego udało mi się wyprowadzić z kłopotów albo zmniejszyć ich skalę, ale to jest motywacja i rodzaj dodatkowej gratyfikacji za moją pracę, takie ciasteczko!

Czy jest jakiś autorytet, który szczególnie sobie Pani ceni? Proszę nam o nim opowiedzieć.

Uczciwie mówiąc jeszcze niedawno miałabym problem z tym pytaniem. Nigdy nie miałam jednego autorytetu. Słownik PWN definiuje autorytet jako człowieka mającego poważanie ze względu na swoją wiedzę lub postawę, a na świecie istnieje wiele osób, które głęboko cenię. Trudno było mi sobie wyobrazić, żeby jedna osoba była w stanie unieść te wszystkie oczekiwania i stać się jako mój osobisty autorytet ważniejsza od wszystkich innych osób, które szanuję.

Ostatnio jednak coś zmieniło się w moim życiu. We wrześniu zmarł mój tato i to przykre wydarzenie uświadomiło mi, że przez całe życie to on był moim autorytetem.

Niedawno dowiedziałam się, że gdy moja siostra była mała, a mnie jeszcze nie było na świecie, tata zmienił pracę tak, aby móc więcej czasu być z rodziną. Zajmował się mną prawie od urodzenia. Tego, że zmieniał mi pieluchy nie pamiętam, ale pamiętam doskonale, że uczył mnie jeździć na rowerze, chodził ze mną na spacery i opowiadał ciekawe pisane przez życie historie. Ponieważ nie mam brata to ja pomagałam tacie przy różnych tzw. męskich pracach. Często mówiłam mu, że ja nie muszę tego umieć, ale on za każdym razem powtarzał, że nigdy nie wiadomo ,co się w życiu przydać może i nawet jeżeli nie będę czegoś musiała robić, to warto mieć przynajmniej jakieś pojęcie, jak się do czegoś zabrać i będę widziała, jeżeli zatrudniony przeze mnie pracownik nie będzie dobrze wykonywać zleconego mu zadania.

Tata zresztą prowadził również małą firmę produkcyjno-handlową i niejako przy okazji nauczył mnie również podstaw biznesu, dopiero w dorosłym życiu uświadomiłam sobie, że wpoił we mnie również głęboką etykę pracy. Od dziecka widziałam, ile czasu i uwagi wymaga wykonywanie swoich zadań na najwyższym poziomie i szybko zrozumiałam, że nikt z nas nie jest samotną wyspą i nawet praca tych najmniej docenianych jest wartościowa, bo bez niej nie mogą pracować inni. Zawsze terminowo płacił za wykonaną pracę i za każdym razem powtarzał, że to bardzo ważne, bo nawet nieznacząca mała kwota dla mnie, dla kogoś innego może decydować o być lub nie być. Dzięki temu wszystkiemu dam radę nauczyć się wszystkiego i wykonać każdą pracę, jeżeli poświęcę jej tylko dostatecznie dużo wysiłku i uwagi.

Doskonale pamiętam, że tata pomagał całej rodzinie. Wspierał swoich rodziców i teściów w codziennym życiu, kiedy to było konieczne, ciocia, która po udarze nie wróciła już do pełni sił zamieszkała z nami, brał na siebie ciężary, których nie mogła unieść dalsza rodzina służąc radą i pomocą. Nikogo nie zostawił bez pomocy i nawet obcy ludzie mogli na niego liczyć.

Jak dobiera Pani Współpracowników i Kontrahentów, na co zwrócić uwagę, aby i praca w zespole i współpraca zewnętrzna, były na jak najwyższym poziomie?

Dla mnie najważniejszy jest profesjonalizm, uczciwość i wzajemne zaufanie. Niestety jednak aby znaleźć osobę, którą chciałabym mieć w zespole lub z którą chciałabym współpracować, muszę wcześniej zjeść z nią beczkę soli, albo przynajmniej móc przyjrzeć się jej pracy.

Jeżeli zaś chodzi o klientów, to przychodzą do mnie zwykle z polecenia i mam nadzieję, że tak zostanie.

Gdyby nie zajmowała się Pani tym, czym się Pani obecnie zajmuje, to co innego chciałaby Pani robić?

Czasami odgrażam się, że jeżeli postanowię kiedyś rzucić prawo, wrócę w rodzinne strony i będę hodować owce, w końcu jak mówi stare przysłowie, kto ma owce ten ma co chce (śmiech).

A mówiąc tak zupełnie na serio marzę, że kiedyś otworzę mały pensjonat i będę prowadzić warsztaty artystyczne i historyczne i wtedy moje życie będzie dużo spokojniejsze.

Po więcej informacji o działalności naszej Bohaterki zapraszamy tutaj:

https://kuligwyporska.pl/

https://www.facebook.com/kancelariakuligwyporska

https://www.instagram.com/kancelariakuligwyporska/

Fot. Adam Danisz (studio69).

Materiał powstał w ramach kampanii ŁĄCZY NAS BIZNES!

Exit mobile version