Site icon Sukces jest kobietą!

Kultura się nie poddaje: Wierzę, że lepsze jutro nadejdzie!

Iwona Wujastyk to kolejna charyzmatyczna postać, która jest Bohaterką raportu „Biznes się nie poddaje” – „Kultura się nie poddaje”. Od 2006 r. jest związana z samorządem terytorialnym. Jako kierownik Biura Marki i Wizerunku w UM Województwa Mazowieckiego, zajmowała się promocją różnorodności kulturowej regionu, wzmocnieniem poczucia tożsamości lokalnej oraz opracowaniem i wdrożeniem Systemu Identyfikacji Wizualnej „Mazowsze. Serce Polski”. Inicjatorka i organizatorka czterech pierwszych edycji Kongresu Promocji Mazowsza. W latach 2015–2016 pełniła obowiązki Dyrektora Mazowieckiego Instytutu Kultury, szukając potencjału kulturowego w nieodkrytych wcześniej miejscach regionu.

Doprowadziła do stworzenia koncepcji rozbudowy zabytkowej siedziby Instytutu i pozyskała na ten cel wsparcie ze środków unijnych, jak również zwiększyła dwukrotnie budżet Mazowieckiego Funduszu Filmowego. Współorganizatorka i członek Rady Programowej Pierwszego Mazowieckiego Konwentu Animatorów Kultury. Jest też pomysłodawczynią kontynuowanego do dziś projektu „Chrzęsne – literackie serce Mazowsza” i współinicjatorką „Podwieczorków z kulturą – dla dzieci” – cyklu plenerowych spotkań teatralnych.

Od 2016 r. pełni funkcję Dyrektora Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury. W tym czasie dorobek artystyczny Teatru prezentowany był na blisko 50 scenach Mazowsza, choćby poprzez formy teatralno-muzyczne, takie jak cykl koncertów „Dzień Kobiet na Mazowszu” czy też „Mazowsze w sercu Niepodległej” (autorka koncepcji). Dzięki jej staraniom, teatr po 15 latach działalności impresaryjnej, doczekał się swojej siedziby i profesjonalnej sceny, przy Jagiellońskiej 26 w Warszawie w dawnym Kinie Praha, którego największą salę kinową zaadaptowano na teatralną.

Stworzyła nową koncepcją programową tego miejsca, gdzie obok teatru muzycznego i lokalnego kina artystycznego powstała przestrzeń kulturotwórcza dla prezentacji różnych dziedzin sztuki i artystycznego dialogu. Jej zamierzeniem jest także przywrócenie operetce, leżącej u genezy tego teatru, godnego miejsca na mapie kulturalnej stolicy. Marzy o stworzeniu Muzeum Operetki.

Pani Iwono, od naszej ostatniej rozmowy minęło pół roku. Niby często słyszymy, ze w czasie pandemii czas jakby płynął wolniej, jednak mam wrażenie, że to był okres dynamicznych zmian i ciągłej niepewności dla Kultury. Jak z perspektywy tego czasu pandemia wpłynęła na Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Kiepury, którego jest Pani Dyrektorką, na Państwa widzów i zespół?

Iwona Wujastyk: Rzeczywiście, minęło już sześć długich, intensywnych miesięcy. Paradoksalnie wówczas i dziś do teatru z powodów epidemicznych znów nie możemy zaprosić naszej publiczności. Wiosną, w każdym z nas gotowała się chęć powrotu do znanego od lat funkcjonowania w instytucjach kultury. Za oknem przy tym budziło się nowe życie, a coraz dłuższe dni napawały wszystkich optymizmem i naiwną wiarą, że nastąpi to wkrótce. Teraz – jesienią, gdy po krótkiej chwili zachłyśnięcia się radością interakcji artysty i widza w przestrzeni teatru, nabraliśmy większego dystansu i respektu do rzeczy, na które nie mamy wpływu, a z ich skutkami musimy się mierzyć każdego dnia.

Wiatr zamiata przed wrota teatru kolorowe, kruche liście opadające z drzew i uczy, że wszystko musi mieć swój czas i kiedyś się skończyć. A zanim to nastąpi, my musimy znajdować nowe sposoby na swoją kulturalną egzystencję i przedkładać rzeczy bezcenne nad ważne. Niezmienna jednak jest ciągle nadzieja na nadejście lepszego, na pewno już zupełnie innego jutra. Kilka dni temu przypomniałam sobie moment, gdy 1 stycznia tego roku, podczas naszego jubileuszowego XV Koncertu Noworocznego w Filharmonii Narodowej, składając życzenia zgromadzonej publiczności czułam ogromną presję i wielką niewiadomą ukrytą w magicznej liczbie „2020”.

Wielu z nas na przełomie roku, a tym bardziej dziesięcioleci upatruje czegoś nowego – zmiany, pożegnania ze wszystkim, co dotychczas niekomfortowe i otwarcia się na spełnienie oczekiwań. Pamiętam, że zacytowałam wówczas naszą Noblistkę – Olgę Tokarczuk. Kilka słów, które były nie tylko kojące i dawały nam jej wielką energię. Miały wówczas pomóc zamknąć za sobą troski ubiegłego roku, a po kilku miesiącach stały się jeszcze bardziej wymowne – dają siłę i nadzieję na to, że dzisiejszy koszmar musi też się skończyć. „Wszystko przeminie. Mądry Człowiek wie o tym od samego początku i niczego nie żałuje”. – Teraz bym zmieniła zakończenie na „i nie traci nadziei”.

Pandemia jeszcze bardziej pokazała, że Teatr to Ludzie. Nie budynek, wielka scena, welurowe kotary, światła jupiterów, kolorowe stroje, maski do tysięcy scenariuszy tylko Ludzie. Ludzie, którzy go tworzą każdego dnia. Zespół teatru, artyści, twórcy, realizatorzy, mnóstwo osób tzw. obsługi sceny, bileterzy, obsługa widowni i nieoceniona publiczność. Wszyscy jesteśmy jak naczynia połączone, potrzebujący się wzajemnie.

Od pierwszych dni „ogólnopolskiej kwarantanny”, czy jak dziś często mówimy wiosennego lockdownu, ważne dla mnie były zachowanie dotychczasowego, budowanego przez wiele lat zaufania, szczerość i wiarygodność – szczególnie w komunikacji. Obiecaliśmy zarówno widzom, jak i artystom wystawienie na jesieni odwołanych spektakli. I tak się stało. Spektakle wróciły do repertuaru. Gdyby nie drugi lockdown, Publiczność ponownie mogłaby obejrzeć wszystkie spektakle na naszej scenie.

Można powiedzieć: przełożyliśmy wiosenną „ramówkę” na jesień. Wiele projektów premierowych zaplanowanych na ten sezon musieliśmy odłożyć na kolejny rok, a w kilku przypadkach zmienić ich formułę rezygnując z udziału publiczności. Nie udałoby się bez wzajemnego zaufania i ogromnej wyrozumiałości. Za to jestem wdzięczna Ludziom, z którym współtworzę ten teatr. Wiem, że wielokrotnie mogli na mnie liczyć, a ja nie zawiodłam się na nich.

Czas pandemii dawał też przestrzeń do samooceny i zweryfikowania swoich zawodowych planów, a czasem pozwalał na odkrycie innych talentów. Zdarzyło się i tak, że ktoś w tym czasie uznał, że jego droga w teatrze się w tym momencie kończy i pozostawiwszy na zawsze w nim kawałek siebie, wybierali drogę nowych wyzwań lub powrót do czegoś dawniej zaniechanego.

Szczerość takich sytuacji to most pomiędzy tym co dziś, a co przed nami, oparty na mocnych filarach dotychczasowego zrozumienia i wspólnego budowania tego miejsca. Buduje go także publiczność. Ta, w większości przypadków mimo pandemii, mimo odwołań i niepewności nie zwracała biletów, a wymieniała je na spektakle w nowych terminach.

Artyści byli cierpliwi, a w nowym sezonie wrócili zdyscyplinowani wobec reżimu sanitarnego podczas prób i spektakli, moi współpracownicy powoli przywykli do rzadszych kontaktów w pełnym składzie i znaleźliśmy sposób na skuteczną komunikację on-line. Tylko ogromnie mi żal, gdy patrzę na puste miejsca na widowni, niezależnie czy wszystkie, co czwarte czy co drugie…

Czy ta mniejsza publiczność to efekt odgórnych ograniczeń czy jednak obawy widzów przed obecnością w miejscu skupiającym w jednym czasie sporą grupę obcych ludzi? W jaki sposób dbają Państwo obecnie o ich bezpieczeństwo?

Jedno i drugie. Po pierwsze ze względu na pojawiające się nagle oznaki wirusa, zmieniły się nawyki uczestników kultury. Coraz częściej decyzja o wyjściu z domu odkładana jest do ostatniej chwili, a tym samym bilety kupowane są w dniu wydarzenia lub tuż przed nim. To zrozumiałe, zdrowie jest najważniejsze. Publiczność jest bardzo rozsądna, nawet najmniejsze objawy przeziębienia powodują, że widz zostaje w domu i nie naraża innych. Idąc do teatru, kina czy opery zdrowym, tego samego oczekuje od pozostałych. Z naszej strony – prowadzących instytucje kultury, zapewniamy najwyższe możliwe bezpieczeństwo.

Każdy, kto przychodzi do teatru musi przestrzegać zasad, dezynfekować dłonie, zachowywać odległość i nosić maseczkę lub przyłbicę, nawet w trakcie spektaklu. Każdy ma mierzoną temperaturę i może w nim pozostać tylko, jeśli nie jest podwyższona. W innym przypadku widz zostałby zaproszony do specjalnie przygotowanego, odizolowanego miejsca, by mógł poczekać na przyjazd opieki medycznej.

Przestrzeń teatru jest oznaczona specjalnymi piktogramami przypominającymi o zasadach. W dogodnych miejscach zamontowaliśmy bezdotykowe dozowniki ze środkami odkażającymi. Regularnie dezynfekowane są powierzchnie częstego kontaktu takie jak: klamki czy poręcze, plastikowe oparcia foteli teatralnych i kinowych itp., a nasi pracownicy służą wsparciem. Mimo zachowania wysokiego standardu bezpieczeństwa sanitarnego, obawy ludzi związane z wyjściem z domu czy przebywaniem w skupisku ludzi są obecnie dość duże. Ci widzowie, którzy zdecydowali się odwiedzić nas w ostatnim czasie mówili, że czuli się u nas komfortowo i bezpiecznie.

Po drugie, bez zwątpienia mniejsza publika wynika wprost z ograniczeń i restrykcji nałożonych odgórnie. Niekiedy nie bezpośrednio na kulturę. Wprowadzane ograniczenia, niemalże z dnia na dzień, ograniczały nam liczbę sprzedawanych biletów. Czerwcowe otwarcie instytucji kultury pozwalało na organizację wydarzeń dla prawie 50% naszej publiczności. Prawie, bo co drugie miejsce musiało zostać wyłączone, a do tego pierwszy lub dwa pierwsze rzędy, by zachować wymagany dystans od artysty śpiewającego na scenie.

W sierpniu pojawiły się kolorowe strefy, a wraz z nimi niepewność. Czy z dnia na dzień nie znajdziemy się w żółtej lub czerwonej strefie i jakie właściwie wiązać się z tym będą nowe wymagania? Planowanie działań w takich warunkach wiąże się ze zwiększonym ryzykiem i stresem, zarówno dla organizatora, jak i widza. W tych warunkach nie tylko pokazaliśmy nasze wieloosobowe widowisko operetkowe podczas festiwalu na Mazowszu, ale też zorganizowaliśmy najpierw ogłoszenie nominacji, a 3 miesiące później finałową Galę XIV Teatralnych Nagród Muzycznych im. Jana Kiepury z udziałem gości z całej Polski. Obydwa wydarzenia transmitowane były na żywo w sieci. Możliwość wręczenia statuetek Laureatom na żywo, uważam za jeden z największych sukcesów tego okresu.

Mimo, że bez publiczności w teatrze, bo widownię wypełnili oczekujący na werdykt nominowani, to fizyczne spotkanie najwybitniejszych artystów i twórców w jednym miejscu, na początku tak niepewnego sezonu artystycznego, było dla wielu ogromnym wzruszeniem, siłą niepoddającej się kultury i nadzieją (lekko nadużywane dziś przeze mnie słowo), że zanim wszystko co złe w końcu przeminie, nie jesteśmy tutaj sami. Tyle, że odeszłam od tematu, o który Pani pytała. Wracając… dosłownie dwa tygodnie później, w połowie października, nasza polska premiera musicalu „Thrill me. Historia Leopolda i Loeba” i jego kolejne spektakle, odbyły się już przy udziale 25% publiczności. Każde miejsce zajęte, choć bilety kupowane niemalże w ostatniej chwili. Na długo zapamiętam 30 października.

Ponad połowę sprzedanych biletów stanowiła grupa aktywnych kulturalnie seniorów. Nie udało im się obejrzeć spektaklu na wiosnę, bo zamknięto teatry. Termin jesienny wydawał im się idealny na ponadczasową poezję Gałczyńskiego. Rano potwierdzili, wszyscy zdrowi i w dobrych nastrojach, wybierali się do teatru. Ze względu na strajki tego dnia, nawet z odpowiednim wyprzedzeniem, by uniknąć korków. Na spektakl jednak przyszło tylko czworo z nich. Pozostali dowiedziawszy się popołudniu o nagłej decyzji, zamknięcia cmentarzy od północy, pośpieszyła czym prędzej na groby najbliższych. Spektakl był więc bardzo kameralny i przejdzie do historii teatru.

Z jednej strony w obawie o epidemię ograniczona do minimum, oddalona od siebie na prawie 3 metry publika miała okazję doświadczyć emocjonalnego i prawie bezpośredniego kontaktu z twórczością Konstantego, który deklamował ze sceny balladę „Gdy wieje Wiatr Historii, Ludziom jak Pięknym Ptakom, Rosną Skrzydła, natomiast Trzęsą się Portki Pętakom”.

Za murami teatru nie mniejsze prawdziwe emocje, złość tysięcy ludzi maszerujących ulicami w maseczkach na twarzach i czerwonym piorunem na transparentach, tłumy ludzi w bramach cmentarnych oraz niemy krzyk szpalerów kolorowych chryzantem, zroszonych łzami sprzedawców. I to był ostatni spektakl z publicznością przed drugim lockdownem. Każde wydarzenie staraliśmy się planować ze spokojem, zakładając wariant optymistyczny i redukować działania zgodnie z nowymi obostrzeniami, każdego dnia spoglądając na statystyki zachorowań i dbając o wspomniane bezpieczeństwo, nie tracąc nadziei do końca. Znów odwołać musieliśmy spektakle, reaktywację kina, spotkania podróżników, retransmisje z the Metropolitan Opera. Na razie do końca miesiąca, ale obawiam się, że to potrwa dłużej.

Po więcej informacji o działalności naszej Bohaterki zapraszamy na stronę Teatru:

https://www.mteatr.pl/pl/aktualnosci

Zdjęcia: archiwum Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury (autorzy: Kinga Karpati i Marek Popowski) oraz archiwum prywatne Bohaterki

Autorzy fotografii w kolejności publikacji:

  1. fot. Karpati&Zarewicz
  2. mat. Teatru
  3. fot. Karpati&Zarewicz
  4. fot. Marek Popowski
  5. fot. Marek Popowski
  6. mat. Teatru
  7. fot. Marek Popowski
  8. fot. Marek Popowski

Materiał powstał w ramach raportu BIZNES SIĘ NIE PODDAJE!

Exit mobile version