Site icon Sukces jest kobietą!

Katarzyna Konieczka: Mroczne wizje

Projektantka i kostiumograf, do której po stroje zwracają się największe polskie gwiazdy. Doceniona przez Vogue’a.

Jak określiłabyś stylistykę, w której się poruszasz?

Katarzyna Konieczka: Mroczna, z elementami makabreski, bywa też romantycznie, baśniowo i surrealistycznie . Kategoria stricte modowa w której się znajduję to Premiere Vision czyli eksperymenty w modzie. Ostatnio używam też określenia „Trash Couture”. Wysoką jakość uzyskuję poprzez precyzję i fakt niedostępności tkanin, które są w 100% autorskie. Określenie „Trash”, czyli potocznie mówiąc coś w rodzaju „śmieciowości”, to efekt malarski, pełen spękań i nieregularności, jak w tworach rzeźbiarskich.

Stroje, elementy, które projektujesz nie nadają się do noszenia na co dzień…

Bo nie są. Ja się nie zajmuję produkcją linii odzieżowych i nie wypuszczam kolekcji co sezon. Tego się nie nosi, bo jest niewygodnie. W większości niewygodnie. To ma się podobać i robić wrażenie. Wyobraźmy sobie, że nagle na ulicy pojawia się dziewczyna w moim kostiumie, np. w złotym gorsecie. Ludzie zapewne zaczęliby szukać wzrokiem aparatów lub kamer. Taka sytuacja to byłby moment kompletnie oderwany od naszej rzeczywistości. A ja się właśnie tym zajmuję. Daję ludziom coś w rodzaju filmu fantasy na żywo.

Współpracujesz z polskimi gwiazdami. Dla Justyny Steczkowskiej, do teledysku Sanktuarium, podarowałaś wyjątkową koronę. Sama wyszłaś z inicjatywą czy zostałaś poproszona o projekt?

Zawsze to styliści, managerowie czy inni ludzie z ekipy gwiazd się do mnie odzywają. Ja mam różnie, jeśli czegoś chcę to po prostu cichutko czekam a życie mnie samo zaskakuje.

Z czego, jakich elementów i jakich materiałów korzystasz w projektowaniu swoich kostiumów?

Jak tak spojrzeć na moje pudełka, w których trzymam materiały, to widzę np. koronki, sznureczki, koraliki. Nie takie ze sklepów, tylko prawdziwe zbiory, babcine skarby, które z biegiem czasu stały się niedostępne. Tkaniny z egotycznych krajów. Używam ich do wykonywania strojów, które są fantazją na temat strojów z różnych epok. Gdzie indziej mam skrzynki narzędziowe pełne różnych metalowych elementów – druty, śruby, siatki metalowe, kawałki pleksi, plastiku i mnóstwo różnych farb.

Twoje projekty zostały pokazane w Talentach Vogue’a. Co teraz?

Teraz czekam na okładkę w I-D Magazine a dzisiaj jestem w trakcie rozmów z Elle i Harper’s Bazar. W lutym 2013 roku miałam pokaz w Londynie.

Czy jest jakaś praca, z której jesteś szczególnie dumna?

Jestem perfekcjonistką, nie potrafię wypuścić w świat czegoś, pod czym nie mogę się podpisać co dalej za tym idzie z czego nie jestem dumna. Cieszę się po prostu, że odnoszę sukcesy w tak ciężkiej branży.

Zaprojektowałaś kostium do sesji z niepełnosprawną Aldoną Plewińską. Czy to był kostium specjalnie dla niej czy zaprojektowałaś go na inną okazję?

Kostium do tej kontrowersyjnej sesji powstał wcześniej. Sesja zdjęciowa z Aldoną Plewińską jest początkiem serii z niepełnosprawnymi modelami. Autorką zdjęć jest Katarzyna Widmańska, ona także wymyśliła hasło przewodnie „My body is not a cage” czyli „Moje ciało nie jest klatką”. Patrząc na zdjęcie widać, jak piękna jest Aldona i jak wydaje się egzotyczna. Przecież w większości ludzie spotykani na ulicy czy modelki, z którymi pracuję mają wszystkie kończyny. To tak jakbyśmy żyli w społeczeństwie ludzi o niezwykle jasnych wręcz mlecznych włosach, niebieskich oczach i nagle pojawił się ktoś ze wschodnim typem urody. Dla mnie to wizualnie dodaje świeżości projektom, daje mi większą przestrzeń twórczą i znosi mentalne granice. Jeszcze wczoraj o tym z kimś rozmawiałam. W świetle ostatnich wydarzeń, sukcesu paraolimpijczyków w Londynie i wypowiedzi Janusza Korwina Mikke jest to temat bardzo aktualny. Nie wyobrażam sobie sytuacji żeby modelki niepełnosprawne miały odczuć, że powinny przestać pokazywać. Czas pokazuje, że należy o tym rozmawiać.

Projektujesz dla konkretnej osoby i do niej dopasowujesz kostium czy na odwrót – najpierw kostium a potem „model”

Projektując kostium myślę o jakiejś nierealnej postaci. Która nie żyje w naszym świecie a jest bohaterem książki, filmu ale żadnej istniejącej już treści. Każdy strój zatem niesie w sobie ogromny ładunek cech, które potem spadają na osobę która je ubierze. To się sprawdza w komercyjnych projektach. Gdy powstaje teledysk lub sesja zdjęciowa. Przedstawiona historia nabiera głębi lub zostaje wyniesiona na poziom innych światów.

Czy to prawda, że Lady Gaga zbyt mocno zainspirowała się jednym z twoich projektów?

Lady Gaga się nie zainspirowała. To jej styliści, ludzie którzy dla niej pracują i wymyślają każdy jej ubiór na każde jej wyjście. Na początku artysta sam siebie kreuje, ale na tym etapie  na którym jest, rzeczy do teledysków przynoszą jej styliści. Tak się stało w przypadku teledysku „You and I”. Dostałam zamówienie od jej stylistów na stroje do tego teledysku odpowiednio wcześniej. Moje maszynki i gorsety „odwiedziły” Londyn i Nowy Jork a po teledysku wróciły do mnie z powrotem. Efektem podróży moich strojów są zdjęcia i teledysk ,na którym artystka występuje w dodatkach wykonanych przez zaprzyjaźnioną z nimi firmę do złudzenia podobnych do moich. Ta firma zajmuje się przede wszystkim charakteryzacją i stworzyła swoją wersję moich maszynek z elementów plastycznych, charakteryzatorskich. Niestety nie doczekałam się nawet notatki, że te elementy były wzorowanie na moich produktach.

Exit mobile version