Site icon Sukces jest kobietą!

Julia Maciuszek: Gdy jestem w powietrzu czuję, że żyję!

Wyspa przetrwania, odc 6, Polsat / Piotr Filutowski

Julia Maciuszek medialnie dała się poznać w programach „Top Model” oraz „Wyspa przetrwania”. Jej pasją jest jednak akrobatyka sportowa i artystyczna.

W tych dziedzinach pnie się coraz wyżej, dosłownie i w przenośni. Nam opowiedziała o swojej przygodzie z „Top Model” i „Wyspą przetrwania” oraz zdradziła swoje plany na przyszłość.

Skąd wzięło się u Ciebie zamiłowanie do wykonywania różnych pięknych, choć niebezpiecznych rzeczy w powietrzu?
Od najmłodszych lat lubiłam się ruszać. Jak miałam trzy lata mama zapisała mnie na tańce, potem na pływanie, a nawet karate. Dzięki temu, że byłam rozciągnięta i wysportowana, później wygrałam casting do sportowej grupy artystycznej. Wtedy zrozumiałam, że jestem na właściwej drodze. Rodzice pozwolili mi spróbować wielu rzeczy, ale nie zmuszali mnie do niczego na siłę. Dziękuję im, że mogłam sprawdzić się w różnych dyscyplinach, by zdecydować, w czym czuję się najlepiej i co sprawia mi największą radość, by móc to kontynuować.

Wyspa przetrwania, odc 6, Polsat / Piotr Filutowski

W internecie można znaleźć filmy, na których wykonujesz niesamowite rzeczy, m.in. skoki na batucie, skoki na ścieżce, taniec w powietrzu, na kole i na szarfie. Nie myślałaś o tym, żeby dołączyć na stałe do jakiejś trupy cyrkowej?
Aktualnie współpracuję z pewną grupą artystyczną. Są to raczej sezonowe występy przy okazji różnych spektakli. Teraz z racji okresu świątecznego prezentujemy „Opowieść Wigilijną”. Wcześniej wystawialiśmy „Sen nocy letniej”, mieliśmy też występ w „Tańcu z gwiazdami”, jako część oprawy artystycznej.

Akrobatyka, którą uprawiasz wymaga odpowiedniego przygotowania. Nie wszystkie sale są do tego przystosowane. Gdzie zatem trenujesz?
Takie rzeczy jak taniec na kole, czy na szarfach staja się coraz bardziej popularne, przybywa więc miejsc odpowiednio przystosowanych do treningów. We Wrocławiu akrobatykę sportową trenuję w paru profesjonalnych klubach, w którym znajduje się wszystko, co potrzebne do uprawiania tej dyscypliny.

Udało Ci się wykroczyć również poza Polskę. Jakiś czas temu doceniono Cię na Węgrzech.
Byłam na Festiwalu Cyrkowym w Budapeszcie, gdzie zostałam wyróżniona. To miłe, że moja ciężka, ale przyjemna praca zaczyna być doceniana przez innych.

Przytrafiają Ci się czasem kontuzje?
Jak w każdym sporcie. Na szczęście nic groźnego mnie nie spotkało i mam nadzieję, że nie spotka. Mogę też liczyć na rehabilitantów i masażystów, którzy dbają o moje zdrowie. To normalne, że czasem bolą mnie plecy lub stawy. Kiedy jestem w ruchu nic nie odczuwam. Gdybym nagle przestała, to mógłby się pojawić problem. Myślę jednak, że przede mną jeszcze wiele do zrobienia. Ciągle mam apetyt na więcej (uśmiech).

Podczas prób i występów nosisz się kilka, a nawet kilkanaście metrów nad ziemią. Nie dopada Cię czasem uczucie lęku?
Nigdy, strach zostawiam za drzwiami. Gdy jestem w powietrzu czuję, że żyję i mogę oddychać pełną piersią. Mam zaufanie do siebie i pewność, że żaden sprzęt mnie nie zawiedzie.

Na co dzień mieszkasz we Wrocławiu, ale tak naprawdę show-biznes, którego jesteś częścią skupia się głownie w stolicy. Nie myślałaś o przeprowadzce do Warszawy?
Bardzo lubię Warszawę. Jest piękna i na pewno daje wiele możliwości. Chętnie zaglądam do stolicy na występy lub na wydarzenia związane z show-biznesem lub akcje charytatywne. Potem jednak z radością wracam do ukochanego Wrocławia.

Wyspa przetrwania, odc 5, Polsat / Piotr Filutowski

Mimo młodego wieku, bo masz zaledwie 18 lat wiele już osiągnęłaś. Ciągle godzisz też pracę z nauką. Jak Ci się to udaje? Czy nauczyciele nie są wobec Ciebie złośliwi lub bardziej surowi, kiedy zamiast do szkoły jedziesz w Polskę ze spektaklem?
Chodzę do liceum artystycznego, do klasy o profilu teatralnym, nie jestem więc jedyną osobą, która rozwija swoje pasje na różnych płaszczyznach, czasem kosztem uczęszczania na zajęcia. Przez to akurat nikt na mnie krzywo nie patrzy, bo jest nas więcej. Na nieobecności trochę przymyka się oko, ale nie jest tak, że pobłaża nam się na innych przedmiotach. Program musi być zaliczony. Sama z siebie w szkole też przestrzegam tzw. sportowej dyscypliny. Jeśli wiem, że szykują się dla mnie nowe wyzwania, staram się egzaminy i sprawdziany zaliczyć z wyprzedzeniem, żeby móc bez przeszkód i wyrzutów sumienia oddać się temu, co kocham.

Zastanawiałaś się już nad wyborem studiów?
Mam na to jeszcze trochę czasu. Możliwe, że wybiorę kierunek związany ze sportem lub z dziennikarstwem, np. na Uniwersytecie Warszawskim (uśmiech).

Masz na swoim koncie udział w programach „Top Model” i „Wyspa przetrwania”. Co skłoniło tak młodą dziewczynę, by rzucić się na tak szerokie wody?
Uwielbiam podróże i przygody. Zawsze chciałam pojechać na obóz przetrwania. Pomyślałam sobie, że dzięki „Wyspie przetrwania” mam szansę spełnić to marzenie i bez głębszego zastanowienia zgłosiłam się na casting. Selekcja była naprawdę ostra. Począwszy od długich rozmów z psychologami, po testy sprawnościowe, mające na celu sprawdzenia naszej wytrzymałości. Kiedy już dostałam się do programu, miłym zaskoczeniem na lotnisku okazała się wiadomość, że lecimy do Australii, bo kierunek wyprawy do końca utrzymywany był w tajemnicy. Jeśli chodzi o „Top Model”, to często słyszałam od znajomych, że ze swoją figurą mogłabym być świetną modelką. Ponieważ lubię jak coś się dzieje w moim życiu, postanowiłam spróbować, jednak zamiast z przygodą, spotkałam się z ogromną, momentami wręcz niezdrową rywalizacją. Mogłabym pójść w modeling, lecz musiałabym się skupić tylko i wyłącznie na tym, a ja lubię łączyć wszystkie swoje zajęcia i na razie fajnie mi to wychodzi. Mimo wszystko nie żałuję udziału w tym programie, bo otworzył mi oczy na pewne sprawy i również czegoś nauczył.

Koleżanki i koledzy w szkole trzymali za Ciebie kciuki?
Jak już wcześniej wspomniałam, uczęszczam do klasy artystycznej, gdzie każdy ma już jakieś osiągnięcia lub po prostu chce być gwiazdą, więc skupia się na własnej karierze, a nie na tym, co robią inni. Czasem mam wrażenie, że biorę udział w jakimś wyścigu, choć tak naprawdę z nikim się nie ścigam. Mam za to kilkoro przyjaciół poza szkołą, którzy od lat mi kibicują. Zawsze mogę też liczyć na wsparcie od mojego starszego brata Damiana, który jest trenerem piłki nożnej i przede wszystkim rodziców. Tata również ma dusze sportowca. Pochodzi z gór i świetnie jeździ na nartach, a mama jest aktorką.

Coraz częściej ludzie rozpoznają Cię na ulicy. Jak Ci się podoba popularność, która z pewnością będzie narastać?
Miło mi, że spotykam się jedynie z przyjemnymi przejawami popularności. Chętnie staję do zdjęć, rozdaję autografy i odpowiadam na pytania, najczęściej dzieci, no i dziennikarze dzwonią coraz częściej, ale nie dziwię się, w końcu jestem po to, żeby swoimi występami sprawiać ludziom przyjemność (uśmiech).

Co byś chciała przekazać młodym ludziom, dla których z pewnością jesteś wzorem do naśladowania?
Mój przykład pokazuje, że jeśli się ma marzenia, to warto o nie walczyć. Dziś wielu młodych ludzi stroni od sportu. Chciałabym powiedzieć nastolatkom, że ruch, nawet, jeśli nie akrobatyka jest w życiu każdego człowieka bardzo ważny, tak samo jak zdrowe odżywianie, którego jestem fanką i propagatorką. Naprawdę nie trzeba być na żadnej restrykcyjnej diecie, żeby jeść smacznie i do tego nie przytyć. Sama osobiście przygotowuję swoje ulubione posiłki, a w wolnych chwilach uwielbiam piec ciasta, ale bez użycia białego cukru i na składnikach bezglutenowych.

Rozmawiała: Martyna Rokita

Exit mobile version