Site icon Sukces jest kobietą!

Joanna Mieszczyńska: Nie umiem się nudzić!

Jak wyglądałaby edukacja w polskich szkołach, gdyby nie brakowało w nich nauczycieli z pasją? Nauczyciel powinien mieć powołanie, aby wykonywać swój zawód. Joanna Mieszczyńska jest tego zaś najlepszym przykładem! Każdego dnia z zapałem aktywizuje młodzież, realizuje projekty i czerpie z tego prawdziwą radość! Często brakuje jej czasu, ale nigdy się nie nudzi i to właśnie uważa za swój sukces. Poznajcie charyzmatyczną nauczycielkę, dla której żyć znaczy działać!

Czym dla pani jest pasja?

Joanna Mieszczyńska, nauczycielka, ambasador Muzeum POLIN w Warszawie: Pasja, to dla mnie chęć działania. To motor do codziennej aktywności, ale też chęć zarażania innych potrzebą działania w szkole czy środowisku lokalnym. Jest to chęć angażowania się bezinteresownie, bez wynagrodzenia, z wewnętrznej potrzeby.

W jaki sposób urozmaica pani szkolną codzienność”?

Szkoła kojarzy mi się nie tylko z lekcją, dlatego staram się urozmaicać edukację. Organizuję wystawy, warsztaty, wycieczki, różne akcje, wydarzenia, happeningi, itp. Po prostu nie umiem nudzić się w pracy i walczę z nudą w szkole! Angażuję młodzież w rozmaite projekty i akcje lokalne, ogólnopolskie jak i międzynarodowe (akcja „Żonkile” Muzeum POLIN, „Mamy Niepodległą”, projekt „Krokus”, „BohaterON”, akcja „Zapal światło” IPN). Prowadzę zajęcia w oparciu o wystawy, które sprowadzam do szkoły z różnych instytucji, czasami z bardzo odległych miejsc.

Ciągle angażuję i zachęcam młodych ludzi do uczestnictwa w wydarzeniach kulturalnych, wystawach czy wykładach organizowanych w naszym mieście. Pracuję na platformach edukacyjnych, a tym samym młodzież korzysta z e-zasobów edukacyjnych, np. poprzez wirtualne lekcje czy wirtualne zwiedzanie miejsc historycznych.

Wspólnie z uczniami dzielimy się wiedzą z młodszymi kolegami (uczniami szkoły podstawowej i przedszkoli), organizując dla nich warsztaty i zajęcia. Włączam młodzież w lokalne działania, np. porządkowanie cmentarza, dbanie o lokalne miejsca pamięci, organizuję z uczniami spotkania ze świadkami historii i specjalistami. Od wielu lat współpracuję z różnymi instytucjami, fundacjami i organizacjami, włączając młodzież do wspólnej pracy. Moi uczniowie próbują swoich sił w międzynarodowych warsztatach razem z młodzieżą z innych państw europejskich, kręcą filmy konkursowe, realizują ze mną projekty grantowe.

Jednocześnie promując działania uczniów w mediach lokalnych, ukazujących pracę na portalach miejskich, w TVP i gazetach lokalnych, dzielimy się tym, nad czym pracowaliśmy wspólnie często do późnych godzin. Pozyskuję dla szkoły granty ze środków zewnętrznych (unijnych, rządowych czy międzynarodowych), realizuję programy własne, zdobywam z uczniami certyfikaty („Bezpieczna i różnorodna szkoła”), nagrody i wyróżnienia za nasze dodatkowe, pozalekcyjne działania.

Które z tych wszystkich działań jest dla pani najważniejsze, wyjątkowe?

Trudno określić i wybrać projekty te najważniejsze i najistotniejsze. Każde działanie ma swój cel i swoją wartość. Każde niesie określone treści, emocje i myślę, że wszystkie angażują społecznie. Bardzo cenię te, które mają wielokulturowy wymiar. Cenię także projekty, które integrują młodzież, inspirują do pracy na rzecz innych i wspólnoty lokalnej. Wyjątkowość projektów zależy do ludzi w nich uczestniczących i ich aktywności. Szczególnie ważne są dla mnie projekty, w których pracujemy ze świadkami historii, utrwalamy ich wspomnienia i zapisujemy lokalne historie widziane oczami starszego pokolenia. Ale gdybym miała wybierać? Za tegoroczny najważniejszy sukces uważam I miejsce w ogólnopolskim konkursie pt. Niech ten skarb dostanie się w dobre ręce – o losach Archiwum Ringelbluma w 70. rocznicę działalności Żydowskiego Instytutu Historycznego im. Emanuela Ringelbluma w ramach programu „Pamięć dla Przyszłości”. I po drugie zaproszenie moich uczniów na galę podsumowującą międzynarodowy konkurs filmowy dla młodzieży krajów grupy wyszehradzkiej w Budapeszcie. To były cenne doświadczenia i miłe podsumowanie ciężkiej pracy.

Taka nauczycielka jak pani, to prawdziwa rzadkość! Czym się pani inspiruje i skąd czerpie motywację do działania?

Dziękuję, to miło usłyszeć takie słowa. Zawodowo inspirują mnie uczniowie, którzy chętnie włączają się w działania społeczne i wolontariat. Często to oni doceniają moją ciężką, codzienną pracę czy ich rodzice. Nie zawsze spotykam się ze wsparciem instytucjonalnym. Ale mam nadzieję, że zmiany „na lepsze” nadejdą.

Inspiruje mnie życie, otaczająca mnie rzeczywistość i potrzeby lokalne. Pomysły rodzą się same… Nawet czasami nie planuję, to życie podpowiada mi kolejne działania.

Kiedyś, kilka lat temu, przez wiele długich lat intensywnie ćwiczyłam, nie mogłam żyć bez sportu. To było moim motorem do działania, moją wielką pasją. Choroba zmieniła jednak moje życie. Okazało się, że musiałam przewartościować swój świat i nieco inaczej popatrzeć na siebie i innych. Nie znaczy to, że żyć gorzej, po prostu inaczej…

Dobry nauczyciel to taki, który…

… traktuje ucznia jak partnera, inspiruje do aktywności, jest elastyczny w myśleniu, otwarty na zmiany i spontanicznie odkrywa nowe obszary do działania. Ponadto poszukuje młodzieży do potencjalnej współpracy i nie odrzuca jej na starcie. Jednocześnie, a to chyba przyznają też moi uczniowie, pozwala na szukanie nieszablonowych rozwiązań, rezygnuje z utartych schematów, odrzuca gotowe recepty, ceni autentyczność i oryginalne myślenie.

W moim odczuciu ważną cechą dobrego nauczyciela jest konsekwencja. Równocześnie pokazanie prawdziwego siebie, autentycznego, nie udawanego, sztywnego belfra, ukazanie swoich uczuć i emocji, nawet tych negatywnych. Dobry nauczyciel dzieli się z uczniami radościami i razem z nimi znosi wspólne porażki.

Czy młodych ludzi ciężko zmotywować do angażowania się społecznie?

Po latach pracy z uczniami w projektach mogę powiedzieć, że nie ma z tym problemu. Ciężką pracą, konsekwencją i chyba moim nastawieniem, sprawiłam, że dziś zawsze znajduję młodzież do wspólnych projektów. Metoda „kija i marchewki” nie działa. Nie trzeba zawsze obiecywać czegoś. Trzeba pokazać, że społeczne działanie jest wartością samą w sobie.

Co uczniowie najbardziej cenią u pani?

Trzeba by ich zapytać (śmiech)…, ale myślę, że energię jaką w sobie mam prawie każdego dnia od rana. Często to słyszę: „jak pani to robi?”, „że też pani się chce”. WARTO CHCIEĆ! Dla siebie, dla innych, za innych. Cenią też chyba konsekwencję w działaniu, bo to niełatwe być na co dzień konsekwentnym.

Po latach nauczyłam się jednej ważnej rzeczy, trudnej w pracy nauczyciela – dostrzegania w każdym czegoś dobrego. To nie jest łatwe w codzienności szkolnej. Ale warto próbować!

Dzieli się pani również swoją wiedzą z innymi nauczycielami, a także szkoli przyszłe pokolenie nauczycieli. Co według pani jest największą zmorą w polskiej edukacji, systemie szkolnictwa?

Polska szkoła jest skostniała. Zastygła w ramach sprzed wielu lat, dlatego trzeba w niej nauczycieli – pasjonatów, aby zmieniali jej obraz. Potrzeba także otwartych i nowoczesnych dyrektorów, którzy nie kładą kłód pod nogi, nie utrudniają pracy, nie przeszkadzają, dobrze byłoby gdyby wspierali i doceniali tę garstkę (bo faktycznie to garstka) pasjonatów.

Moim zdaniem nauczyciele powinni rozumieć, że w naszym zawodzie należy doskonalić się cały czas! Bez udziału w dobrych szkoleniach i konferencjach nie zmienimy szkoły. Zmiany zaczynamy od siebie. Należy też zmieniać stare reguły, burzyć mury i wspólnie tworzyć. Wspólnie z uczniami! Staram się zarażać przyszłych pedagogów swoim entuzjazmem i wiarą w to, że to od nas zależy szkolna rzeczywistość, od nas zależy czy będzie ona kolorowa czy szara.

Szczególnie pasjonuje panią historia lokalna i zachęca pani młodzież do jej odkrywania. Czy może pani więcej o tym opowiedzieć? W jaki sposób pani to realizuje?

Oczywiście to lekcje historii, ale już dziś nie tylko szablonowe „lekcje”. Tak jak wspominałam, organizuję w szkole m.in. warsztaty i wykłady z udziałem gości, a także angażuję młodzież w lokalne konkursy. Przykładowo wychodzimy na zajęcia w teren. Fotografujemy miasto i nagrywamy filmy, poszukujemy wiedzy o regionie w muzeach i archiwach, spotykamy się z regionalistami i badaczami. Organizujemy spacery z retrofotografią oraz zwiedzanie miasta dla naszych gości z wykorzystaniem filmów, muzyki i relacji świadków. To goście z Polski i zza granicy. Poznajemy nie tylko lokalną historię, ale także tradycje, stroje, język czy kuchnię. Uczestniczymy także w projektach na zaproszenie innych szkół, np. warsztatach rękodzielniczych, wspólnym pieczeniu chleba, wspólnym śniadaniu przy stole pełnym regionalnych potraw, przygotowanych własnoręcznie, itp.

Odkrywanie historii lokalnej to także spotkania ze świadkami historii i nagrywanie ich relacji. Zachęcam młodzież do utrwalania, choćby w fotografii, pamiątek rodzinnych i poszukiwania swoich korzeni.

Jak z pozycji nauczycielki ocenia pani dziś dziewczynki i młode kobiety z perspektywy „równouprawnienia”, czyli równych szans chociażby na rynku pracy?

Każda z nas może sama kreować swoją rzeczywistość. Pewnie, że możemy napotkać bariery czy zderzyć się ze stereotypami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmieniać świat. Z dzisiejszej perspektywy zupełnie inaczej postrzegam rolę dziewcząt i kobiet, ale w kwestii „równouprawnienia” jeszcze wiele jest pracy, zwłaszcza w małych społecznościach. Mam poczucie, że moje uczennice już dawno dostrzegły, że świat stoi przed nimi otworem i mogą zrobić wszystko, o czym sobie zamarzą.

W tym roku zostałam liderką międzynarodowej kampanii 16 Dni Akcji Przeciwko Przemocy ze względu na Płeć. Akcja organizowana przez Center for Women’s Global Leadership jest poświęcona wspieraniu na poziomie lokalnym, państwowym i międzynarodowym działań, mających na celu zlikwidowanie przemocy ze względu na płeć. W ramach kampanii zostaną przeprowadzone w moim lokalnym środowisku działania angażujące kobiety i mam nadzieję, nieco zmieniające ich postrzeganie w przestrzeni publicznej, w tym na rynku pracy.

Jest pani prawdziwym wulkanem energii! Jak znajduje pani czas na tak dużo aktywności? Czy ciężko pogodzić pracę, pasję z życiem osobistym?

Przyznaję, że trudno pogodzić wszystkie moje pasje i pomysły. Cierpię notorycznie na brak czasu. (śmiech) Wszyscy moi bliscy i znajomi wiedzą, że ciągle biegnę i… biegnę! Żyje w biegu, chyba gonię czas. Praca jest moją pasją, więc umiem to pogodzić, ale mam też wiele innych zajęć i niestety nie zawsze starcza mi na nie czasu. Żałuję jednej, mojej sportowej pasji – tu przyznaję odpuściłam. Dziś jestem na takim etapie życia, że projekty „same” mnie szukają, wpadają mi nowe, choć nic nie planowałam, ludzie mi coś proponują, a ja jak zwykle stwierdzam, że dam radę!

Kiedy zwalniam, to zwalniam. Jak źle się czuję i choroba daje mi znać o sobie, wtedy wiem, że nie mam wyjścia. Na pewno chciałabym mieć więcej czasu dla ważnych osób dla mnie, ale chyba one wybaczają mi ten notoryczny pęd.

Co uważa pani za swój sukces?

Nie wiem czy mogę mówić o sukcesie… Cieszę się po prostu z każdego dnia, każdej chwili… Lubię aktywność, lubię jak coś się dzieje, a nie znoszę marazmu. Doba nie jest z gumy, nie rozciągnie się, a ja mimo wszystko w tej gonitwie ciągle nadążam realizować swoje pomysły.

Miarą mojego osobistego sukcesu jest to, że realizuję się w działaniach, które dają mi satysfakcję i sprawiają radość. Po drugie, wykonuję zawód, który lubię. Kocham pracę z ludźmi!

Sukces zawodowy mierzę miarą sukcesu moich uczniów. Jeśli dostrzegam, że młodzi ludzi poszli o krok dalej niż planowałam, sami wykazują inicjatywę, sami angażują swoich kolegów do działań społecznych, sami stawiają sobie wyzwania i inspirują innych, to daje mi zadowolenie i satysfakcję. I cieszy mnie, jak młodzież po zakończeniu szkoły wraca po to, by nadal ze mną współpracować. Wszystkim moim uczniom, dawnym i obecnym dziękuję za wspólną pracę, wsparcie, dobre słowo i życzliwość, z którą spotykam się każdego dnia.

Prywatnie za sukces uważam to, że w życiu się nie nudzę!

Co jest dla pani najważniejsze?

Dziś po latach uważam, że najważniejsi są bliscy, a najcenniejsze jest zdrowie. Możemy góry przenosić, pokonywać mniejsze lub większe trudności, ale potrzebujemy wsparcia ludzi życzliwych. Ważna jest otwartość ludzi na świat, na drugiego człowieka, na jego wewnętrzne bogactwo i wielokulturowość. Najważniejszą wartością jest człowiek sam w sobie!

Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka (Jarząbek)

Exit mobile version