Site icon Sukces jest kobietą!

EWA GÓRSKA: Palestyna jest kobietą

Z WYKSZTAŁCENIA KULTUROZNAWCZYNI ZE SPECJALIZACJĄ W KULTURACH BLISKIEGO WSCHODU I PRAWNICZKA. DO PALESTYNY, NA ZACHODNI BRZEG, JEŹDZI OD 2014 ROKU. PALESTYNĄ ZAJMUJE SIĘ TEŻ NAUKOWO, BYŁ TO JEDEN Z OBSZARÓW BADAŃ DO DOKTORATU. PONAD DWA LATA TEMU ZACZĘŁA WSPÓŁPRACOWAĆ Z PCPM PRZY PROJEKTACH ROLNICZYCH W PALESTYNIE, A OD ROKU PRACUJE JAKO LOGISTYCZKA W PROJEKCIE PCPM DOTYCZĄCYM WSPIERANIA RATOWNICTWA MEDYCZNEGO NA ZACHODNIM BRZEGU.

 

Fundacja niesie pomoc potrzebującym na całym świecie. Wsparciem objęte są szczególnie tereny zbrojne na wschodzie. Jak mentalnie dotrzeć z pomocą do ludzi o zupełnie innej kulturze i innych wartościach?

Ewa Górska: Jedną z ważniejszych rzeczy, których uczy praca w projektach rozwojowych i humanitarnych z potrzebującymi w innych rejonach świata jest to, że ludzie tak naprawdę nie różnią się od siebie. Oczywiście, inne są ich konkretne problemy, okoliczności życia, sytuacja. Ale ludzkie potrzeby – od najprostszych, jak czysta woda, jedzenie, leki, ciepło w zimie, przez te bardziej skomplikowane – potrzeba samorealizacji, szacunku, solidarności, miłości, są wszędzie takie same.

Pracując na Bliskim Wschodzie, nie widzę jakichś dużych różnic wartości pomiędzy naszymi społeczeństwami. Może poza większym przywiązaniem do wartości rodzinnych w kulturach Bliskiego Wschodu i to niezależnie od religii czy pochodzenia etnicznego.

Oczywiście historie życiowe, doświadczenia, poglądy ludzi bywają odmienne. Co więcej, zwykły sposób życia, funkcjonowania codziennie w domu czy pracy, są różne w różnych miejscach i kulturach. Wyzwaniem bywają kwestie językowe, czasem sposób komunikacji.

Na pewno na zdarza się nam w pracy żartować na przykład z luźniejszego podejścia do czasu na Bliskim Wschodzie czy w Afryce. Czasem nas to irytuje. Pojawiają się inne nieporozumienia, mamy inny punkt widzenia, czasem nasi współpracownicy lokalni robią po prostu pewne rzeczy inaczej, niż my byśmy to zrobili.

 

Różnic jest więc sporo, to ciężka praca na samym wstępie.

Takie różnice trzeba jednak zaakceptować i zrozumieć. Zresztą mieszkając już w jakimś kraju dłużej i będąc otwartym na to miejsce i ludzi, wiele z tej codziennej kultury się przejmuje. Ja na przykład, spędzając więcej czasu w Palestynie, zaczęłam też mieć inne poczucie czasu. Podobnie do moich lokalnych przyjaciół miałam dużo więcej czasu wykrojonego dla siebie, dla innych. Weszłam w taki towarzyski slow life, w którym czas jest przede wszystkim dla ludzi, jest po to, żeby dbać o siebie i bliskich. Praca jest na drugim miejscu, a umówienie się na konkretną godzinę jest po prostu orientacyjnym zaznaczeniem, kiedy mniej więcej gdzieś będziemy..

Wszelkie różnice można więc traktować w formach negatywnych, dać się ponieść irytacji, że „nie jest po naszemu”. Ale można też zobaczyć w tym wyzwanie, okazję do poznawania innych punktów widzenia i sposobów życia, rozwijania siebie dzięki temu. Poza tym musimy pamiętać, że będąc za granicą to my jesteśmy gośćmi, odwiedzamy dane miejsce tylko na chwilę i naszym celem jest wspieranie osób potrzebujących naszej pomocy.

No i są też te trudne spotkania – z osobami, które przeżyły traumę, wojnę, widziały śmierć najbliższych, są skrajnie ubogie. To budzi emocje, ale też wiele uczy. To lekcja pokory, okazja do zauważenia naszego szczęścia, że urodziliśmy się tu, a nie gdzie indziej, że mamy takie warunki, że możemy teraz pomóc komuś innemu. Bo przed nami stoi wtedy człowiek, tak naprawdę taki jak my, nieważne gdzie wychowany i w jakim języku mówiący.

Niesienie pomocy poza granicami swojego kraju i swojej kultury wymaga więc dużo wyczucia, empatii, okazywania szacunku i akceptacji dla osób, z którymi pracujemy. Traktowania każdego człowieka podmiotowo, indywidualnie. I tymi wartościami kieruje się Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej w czasie realizacji projektów w Palestynie, Libanie, Kenii i innych państwach.

 

Wspieracie kobiety w Palestynie, w kraju gdzie dominuje męski patriarchat. Czy tamtejsze kobiety są chętne do współpracy?

Kobiety, z którymi pracujemy, są bardzo chętne do współpracy.

Chciałabym przy tym trochę przełamać wizję tego „męskiego patriarchatu” w Palestynie. Oczywiście jest tak, że jest to społeczeństwo tradycyjnie patriarchalne, z mocną rolą męską, ale to nie znaczy, że wszystkie kobiety są tam przez ten patriarchat zniewolone i są ofiarami.

Prawda jest taka, że sytuacja kobiet jest tam bardzo różna, w zależności od rodziny, zamożności, miejscowości, z której pochodzą i tak dalej, czynników jest wiele – trochę zresztą jak u nas. Z jednej strony mamy kobiety, które funkcjonują podobnie do nas w Europie. Są właścicielkami firm, ministerkami, polityczkami, prawniczkami, lekarkami, naukowczyniami, artystkami, biznesmenkami. Chodzą na imprezy i marsze przeciwko dyskryminacji ze względu na płeć, nie zakrywają włosów – muzułmanki i chrześcijanki. Palestynki partycypowały historycznie na arenie publicznej, politycznej, na rynku pracy, i dalej tak jest.

Inne, częściej w rejonach ubogich, faktycznie są zależne od męskich członków rodziny. Ubierają się tradycyjnie a lokalna konserwatywna kultura faktycznie ogranicza ich możliwości pracy poza domem, kontaktów z niespokrewnionymi mężczyznami, czasem pokazywania twarzy.

Oczywiście sytuacja konfliktu pogłębia nierówności między płciami, tak jest wszędzie na świecie, że kobiety mocniej odczuwają negatywne skutki takiej sytuacji.

Realizując projekty PCPM w Palestynie spotykamy i jedne i drugie z tych kobiet.

Wiele z naszych projektów rozwojowych realizowanych do tej pory w Palestynie dotyczyło wsparcia kobiet w mniejszych miejscowościach – PCPM wspiera nieprzerwanie palestyńskie spółdzielnie kobiece, pomagając ich członkiniom zarabiać przez profesjonalną produkcję tradycyjnych przypraw i przetworów. Ponieważ problemem w Palestynie jest brak wody, pomagaliśmy kobietom zakładać ogródki przydomowe, m.in. z nowoczesnymi systemami hydroponicznymi, dzięki którym mogły hodować warzywa dla rodzin i na sprzedaż. Wspieraliśmy młodych przedsiębiorców i przedsiębiorczynie w rozwijaniu własnych biznesów.

W projekcie PCPM, przy którym ja pracuję, wspieramy podnoszenie jakości systemu ratownictwa medycznego w Palestynie. W ramach pracy spotykam kobiety z wielu środowisk. Współpracujemy z szefowymi departamentów w palestyńskim Ministerstwie Zdrowia (na czele którego, nota bene, też stoi kobieta) i Stowarzyszeniu Palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca, a przede wszystkim świetnymi ratowniczkami medycznymi. Wśród trenerów ratownictwa, których szkolimy, jest na przykład niesamowita Lina, której wiedzę z zakresu medycyny ratunkowej nasi instruktorzy porównują do Wikipedii.

Z drugiej strony współorganizowaliśmy szkolenia z pierwszej pomocy dla mieszkańców najbardziej odizolowanych miejscowości na Zachodnim Brzegu, gdzie kobiety zajmują się najczęściej domem i rolnictwem. Tam właśnie, zwłaszcza dziewczynki i kobiety, chcą się uczyć pierwszej pomocy. Chcą mieć wiedzę i umiejętności, żeby w razie potrzeby móc pomóc swoim bliskim i sąsiadom.

To co łączy te wszystkie kobiety, to mądrość, siła i chęć samorozwoju – dlatego są bardzo chętne do współpracy, zwłaszcza, jeśli wsparcie oferowane przez projekty realizowane przez PCPM pomaga im podnosić kwalifikacje i zyskiwać nowe możliwości.

 

Na czym polega wasza działalność w Palestynie?

PCPM prowadzi na Zachodnim Brzegu od wielu lat projekty z zakresu pomocy rozwojowej, czyli mające na celu rozwój i poprawę warunków życia Palestyńczyków w różnych aspektach. Pracujemy przede wszystkim w sektorze rolniczym oraz, od roku, rozwijamy współpracę w sektorze medycyny ratunkowej. Chcemy, ramię w ramię z Palestyńczykami, poprawiać jakość ich życia, gospodarki.

Wspieramy więc rolnicze spółdzielnie w małych miejscowościach, zwłaszcza kobiece, ośrodki dla niepełnosprawnych, młodych przedsiębiorców, ratowników medycznych.

Nasz, jedyny w Polsce, Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM współpracuje też z Palestyńskim Zespołem Szybkiego Reagowania i Ratownictwa, m.in. nasi ratownicy prowadzą w Palestynie specjalistyczne szkolenia, mające lepiej przygotować palestyńskich lekarzy i ratowników do udzielania pomocy poza granicami Palestyny.

 

Jak wygląda sytuacja kobiet na palestyńskim rynku pracy? Widać zmiany na lepsze?

Szczerze mówiąc trudno jest mi jednoznacznie ocenić, czy widać zmiany na lepsze.

Przede wszystkim warto podkreślić, że Palestyna kilkadziesiąt lat temu była miejscem dużo bardziej liberalnym i otwartym, kobiety miały wtedy większy udział w ruchach społecznych, polityce, rynku pracy.

To w ostatnich dekadach pozycja kobiet się pogorszyła, stały się ofiarami problemów politycznych i ekonomicznych, postępującego konserwatyzmu.

Wysokie bezrobocie, problemy z poruszaniem się po Zachodnim Brzegu, kryzysy ekonomiczne ograniczają możliwości poprawy swojej sytuacji przez mieszkańców. I przede wszystkim odbijają się na kobietach, zwłaszcza z kręgów najuboższych.

W Palestynie od kilkudziesięciu lat mocno działają organizacje i ruchy kobiece walczące o prawa kobiet, równouprawnienie, możliwość rozwoju zawodowego. Jednak ostatnie dwie dekady nie były dla nich łagodne.

Statystycznie więc poprawy nie widać, chociaż w ostatnich dwóch dekadach więcej kobiet, niż mężczyzn, kończy szkoły i uniwersytety, na rynku pracy udział kobiet nie zmienia się.

W miastach, zwłaszcza tych bardziej otwartych, jak Ramallah czy Betlejem, kobiety są zawodowo bardziej aktywne i są widoczne w prawie wszystkich sektorach.

Inaczej jest w małych społecznościach i konserwatywnych rodzinach. Tam możliwości pracy poza domem, edukacji, samotnego podróżowania kobiet są bardziej ograniczone – przez bardziej patriarchalne przekonania, tradycje, ale też, może przede wszystkim, problemy ekonomiczne i okupację.

Z drugiej strony po kilku latach obserwowania tej sytuacji, rozmów z kobietami z mniejszych miejscowości ale też aktywistkami i feministkami wydaje mi się, że powoli coś się zmienia. Kobiety znów coraz bardziej chcą brać swoją sytuację w swoje ręce.

 

Jakie są Wasze rady dla kobiet w Palestynie, które spotykają się z przejawami nierównego traktowania ze względu na płeć? Czy mężczyzn też jakoś edukujecie?

Nasze projekty nie dotyczą bezpośrednio nierównego traktowania, a w każdym razie nie skupiamy się bezpośrednio na tym, jak kobiety, czy inne grupy w Palestynie, są traktowane.

Nasz wkład dotyczy rozwoju całego społeczeństwa, choć faktycznie kładziemy bardzo duży nacisk na pracę z kobietami, poprawę ich szans i możliwości, wspieramy równouprawnienie, równy dostęp i prawa kobiet we wszystkich naszych działaniach.

Nasze projekty nakierowane są na wspieranie rozwoju kobiet, z którymi pracujemy, dzięki czemu są lepiej przygotowane, żeby wziąć los w swoje ręce i decydować o tym, jak chcą żyć.

Proszę nam o tym opowiedzieć.

Pracujemy zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. W projektach rolniczych mając na celu poprawę jakości produkcji i po prostu tego, żeby rolnicy z ubogich rejonów mieli większe szanse wyżywić siebie, zarobić na sprzedaży produkcji, i zabezpieczyć kraj w żywność. W projekcie dotyczącym medycyny ratunkowej pracujemy głównie z ratownikami i ratowniczkami nad poprawą jakości medycyny ratunkowej na Zachodnim Brzegu, a także mieszkańcami i mieszkankami najbardziej odizolowanych rejonów nad ich umiejętnościami udzielania podstawowej pomocy medycznej, jeśli coś wydarzy się w ich okolicy, a karetka nie może tam szybko dotrzeć.

Wspieranie kobiet wymaga odpowiedniego planowania w takich warunkach, my na przykład skupiamy się na tym, żeby projekty skierowane przede wszystkim, lub również, do kobiet mogły być realizowane w ich domach i miejscowościach.

Trudno mi też określić, czy często spotykamy się z sytuacjami, które jednocześnie można określić jako przejawy nierównego traktowania. Przede wszystkim nie zawsze to, co z perspektywy Europy może się wydawać dyskryminacją, jest tak odczuwane przez kobietę z innej kultury.

Weźmy przykład Fatmy, zamężnej kobiety z małej miejscowości, która zajmuje się domem. Ona niekoniecznie kwestionuje to, że rolą, której wypełniania oczekuje od niej rodzina i społeczność jest zajmowanie się domem. To może być jej wybór i może ją to cieszyć.

Jeśli PCPM oferuje jej wsparcie w postaci systemu nawadniającego do przydomowego ogródka, to w możliwości hodowania i sprzedawania warzyw z własnej uprawy może ona dostrzec szansę na uniezależnienie, ale może też cieszyć się, że będzie mogła dołożyć się do domowego budżetu i wspomóc bliskich.

Stykamy się więc raczej z sytuacjami, w których kobietom jest po prostu ogólnie trudniej ze względu na powiązanie różnych czynników: problemy ekonomiczne, sytuację polityczną, niekiedy na to nakłada się patriarchalizm.
Nie są ofiarami bezpośrednio nierównego traktowania – chociaż na przykład w ich sytuacje rodzinne się nie mieszamy.

I tak naprawdę chyba nie do nas należy ocena życia tych kobiet. My, jak inne zagraniczne organizacje, jesteśmy w Palestynie gościem.

Organizacje, które działają w zakresie praw kobiet, przeciwdziałania nierównościom, przemocy domowej itp. to najczęściej organizacje rządowe, lokalne, ewentualnie finansowo wspierane przez organizacje zagraniczne.

Wynika to z tego, że zmiany w tak newralgicznych sferach wymagają dużej znajomości kultury i realiów, wrażliwości na nie. Muszą być projektowane przez członkinie i członków danej społeczności, znających potrzeby i wiedzących, co chcą osiągnąć.

To do palestyńskich organizacji, aktywistów i aktywistek, liderów i liderek należy wyznaczanie kierunku zmian.

 

Czy palestyńska kobieta ma szansę wystartować w własnym biznesem? Jakie trudności ją czekają?

 

Tak, Palestyńska kobieta może założyć biznes, co więcej, może odnieść sukces.

Znów, niektórym będzie łatwiej, innym trudniej. Jak i gdzie indziej, sukces zależy od zaplecza materialnego, kompetencji czy kontaktów – czyli znowu kobiecie z zamożnej rodziny w mieście, wykształconej na dobrym uniwersytecie w Palestynie albo za granicą, będzie nieporównywalnie łatwiej niż tej wychowanej na wsi, bez kapitału czy wiedzy o tym jak uzyskać kredyt czy prowadzić biznes.

Obie muszą też liczyć się ze swoją rodziną, bez wsparcia najbliższych krewnych, zwłaszcza mężczyzn, start z własną działalnością może być bardzo trudny, a pewnych kręgach i niemożliwy.

Pamiętam historię mojej znajomej z małej, bardzo konserwatywnej miejscowości koło Hebronu, która założyła jedną z pierwszych spółdzielni w regionie kilkanaście lat temu. Był to okres kryzysu po drugim palestyńskim powstaniu (II Intifadzie), kiedy większość mężczyzn, która wcześniej pracowała w Izraelu, straciła pracę, wielu było aresztowanych. Ona chciała dać szansę kobietom ze wsi, żeby mogły nie wychodząc z domu dorabiać, robiąc rękodzieło.

Jej społeczność na początku była raczej negatywnie nastawiona. Ale wsparł ją mąż – emocjonalnie, materialnie, swoim czasem. To on jeździł samochodem, woził ją i produkty, pomagał załatwiać co trzeba.

Dziesięć lat później organizacja zrzeszała kilkadziesiąt kobiet, a ona została jedną z głównych liderek społecznych w okolicy, została zaproszona do lokalnego samorządu, zabierała głos na konferencjach.

Ale znów, jest to historia z małej miejscowości.

 

A w Betlejem czy Ramallah dziewczyn i kobiet na własnej działalności i z własnymi startupami jest więcej?

 

Tak, mają lepsze warunki do startu i rozwoju. W miastach i na uniwersytetach funkcjonują inkubatory przedsiębiorczości. Bank Palestyński, organizacje pozarządowe – lokalne i zagraniczne – prowadzą programy wspierania kobiet, które chcą założyć i prowadzić działalność gospodarczą. Istnieje też Palestinian Business Women Forum, platforma dla lokalnych przedsiębiorczyń do wymiany doświadczeń

Wydaje mi się, że teraz, kiedy Palestynki mają szerszy dostęp do kredytów, inkubatorów, finansowania, szanse na start z własnym biznesem są duże, a większym problemem może być utrzymanie biznesu ze względu na ciągły kryzys.

PCPM w wielu projektach prowadzonych na Zachodnim Brzegu także wspiera przedsiębiorczość kobiet. Przez kilka lat pracowaliśmy ze spółdzielniami, przede wszystkim kobiecymi, produkującymi żywność i przetwory. Nasza pomoc obejmowała m.in. szkolenia z prowadzenia biznesu, przetwórstwa i marketingu i podnoszenie jakości używanego przez nie sprzętu. Po kilku latach wspólnej pracy przyprawy i przetwory członkiń spółdzielni zostały ustandaryzowane i sprzedawane są pod wspólną marką Mawasem – bywały także dostępne w Polsce.

W ramach tych projektów przekazaliśmy też kilkudziesięciu kobietom z małych miejscowości systemy nawadniające do uprawy warzyw koło domu.

W jednej z miejscowości wspieraliśmy również młode przedsiębiorczynie i przedsiębiorców, robiąc szkolenia z aktywizacji zawodowej i dofinansowując 5 mini-grantów.

 

Czy spotykacie się z niechęcią Palestyńczyków, atakami, agresją? Jak sobie z tym radzicie?

Nie spotykamy się w pracy z negatywnym nastawieniem.

Palestyńczycy to bardzo ciepli, otwarci, gościnni i pomocni ludzie. W wypadku jakichkolwiek zagrożeń z zewnątrz starają się chronić swoich gości.

Raczej grozi nam przejedzenie i przesłodzenie przy wszystkich poczęstunkach, które są nam oferowane, jeśli akurat pracujemy „w terenie”.

Palestyna to nie tylko inna mentalność, ale także bardzo ciężkie warunki klimatyczne i gospodarcze. Brak wody, nieurodzaj, problemy z transportem to tylko niektóre codzienne zmagania Palestyńczyków. Jak pomagacie w tych trudnych warunkach?

Od 2010 roku PCPM prowadzi na Zachodnim Brzegu przede wszystkim projekty mające na celu wspieranie rolnictwa w uboższych regionach, starając się przeciwdziałać efektom właśnie wymienionych problemów.

Wspieraliśmy rolników zajmujących się tradycyjną hodowlą owiec, podnosząc ich wiedzę na temat hodowli tych zwierząt i otrzymywania lepszej jakości mleka. Zwiększaliśmy jakość produkcji gospodarstw przez zakładanie nowoczesnych systemów hydrouprawy (aquaponiki, hydroponiki, systemów samonawadniających), a także poprawialiśmy efektywność przetwórstwa i sprzedaży tak wyhodowanych produktów. Bardzo się cieszymy, że wraz ze spółdzielniami, które wspieramy, i marką Mawasem, przeszliśmy proces międzynarodowej certyfikacji ich produktów (m.in. Fairtrade i certyfikat eko-żywności Unii Europejskiej Bio-UE).

W ostatnich latach w dwóch miejscowościach pomogliśmy uruchomić systemy nawadniania, wykorzystujące oczyszczoną wodę ściekową.

Zawsze staramy się też skupiać na edukacji, bo to ona przekłada się na realne i długotrwałe zmiany społeczne: przeprowadziliśmy dziesiątki szkoleń z zakresu rolnictwa, zarządzania gospodarstwami, prowadzenia spółdzielni, przetwórstwa, kontroli jakości, bezpieczeństwa żywieniowego, marketingu.

W projekcie, w którym ja pracuję, zajmujemy się wspieraniem systemu edukacji ratowników medycznych, którzy czuwają nad życiem i zdrowiem mieszkańców Palestyny. Dla nich również prowadzimy szkolenia, ale też uczestniczymy w reformie systemu ratownictwa, budowie systemu ustawicznego kształcenia dla medyków, wspieramy ich sprzętem. Z kolei dla mieszkańców najbardziej odizolowanych miejscowości, gdzie dostęp do lekarza jest utrudniony, a czas dojazdu karetek wydłużony, prowadzimy szkolenia z pierwszej pomocy.

Jeśli chodzi o problemy z poruszaniem się po terenach Zachodniego Brzegu staramy się, żeby nasza pomoc docierała bezpośrednio do społeczności i osób, z którymi pracujemy. Zwłaszcza w wypadku projektów rolniczych to my i nasi lokalni partnerzy i współpracownicy podróżujemy do osób, którym pomagamy. Faktycznie zdarza się, że czasami taka podróż zajmuje więcej niż planowaliśmy, a niekiedy jej odbycie jest niemożliwe. Takie niestety są jednak realia. Palestyńczycy mierzą się z nimi na co dzień i są do nich przyzwyczajeni i my, pracując w takim terenie, też musimy się z tym pogodzić.

 

Czy Palestyna jest kobietą?

Zdecydowanie! Palestyna jest matką, kobietą pracującą, aktywistką.

Odniosę się tu do sztuki – na obrazach, w sztuce ludowej, na muralach Palestyna portretowana była i jest właśnie w takich rolach. Czasem jest matką karmiącą, czasem trzyma broń, w poezji bywa oblubienicą, kochanką. Ta symbolika jest silna i ma wielowiekowe tradycje. Teraz hasło, że Palestyna jest kobietą coraz częściej wraca na ulice palestyńskich miast, współczesne ruchy feministyczne chętnie sięgają do tych źródeł.

Co prawda przy codziennych problemach, kryzysach, konflikcie, czasem o tym symbolicznym wymiarze, i w ogóle o problemach kobiet, się zapomina.

Z drugiej strony jedną z rzeczy, których my w Europie chyba nie zauważamy, szukając ciągle przejawów tego uciśnienia kobiet bliskowschodnich, jest zakorzeniony w tamtych kulturach szacunek wobec kobiet.

Według mnie, osoby wychowanej w Polsce, sposób, w jaki moi koledzy palestyńscy odnoszą się do swoich matek, sióstr, żon czy partnerek jest naprawdę budujący.

Oczywiście w skrajnych formach ten szacunek łączy się z oczekiwaniami wobec kobiet i ich roli, co może być ograniczające. Ale nie jest to wcale norma.

Palestynki, które znam, pochodzące z różnych miejsc i środowisk w Palestynie, muzułmanki i chrześcijanki, to silne, mądre, otwarte i przebojowe osoby. Udowadniają na co dzień, jak ważna jest ich pozycja i rola w społeczeństwie.

I żyją przy tym w dużo trudniejszych warunkach społeczno-politycznych niż my. Dla mnie są po prostu inspirujące.

fot. PCPM, materiały własne Bohaterki

rozmawiała: Edyta Nowak

 

 

Exit mobile version