Site icon Sukces jest kobietą!

Dita Von Teese: Pierwsza dama burleski

Kiedy zmysłowo pluska się w szampanówce, męskie serca biją szybciej. Dita Von Tease, największa współczesna gwiazda burleski tylko dla EksMagazynu mówi o tym, że jest domatorką, podziwia Freda Astaire’a i marzy o własnym klubie burleski

Pamiętasz swoją pierwszą miłość?

Dita Von Teese: O tak (śmiech). Miałam chłopaka od 14 do 19 roku życia. Byliśmy w sobie zakochani bez pamięci. On był ratownikiem i zawodnikiem wodnego polo. To była taka idealna miłość, której wszyscy pragniemy. Ale to nie był dla nas odpowiedni wiek. To jest czas, kiedy chce się wszystkiego spróbować, zobaczyć, czego naprawdę od życia i miłości się chce. Tak naprawdę to nigdy ze sobą nie zerwaliśmy, po prostu każde z nas, po pięciu latach, bez kłótni i przykrych słów, poszło w swoją stronę.

Styl bycia, jaki prezentujesz jest bardzo kobiecy. Dziś bardzo często kobiety i mężczyźni zamieniają się rolami: kobiety są bardziej męskie, a mężczyźni bardziej kobiecy…

I to jest problem! Uważam się za bardzo niezależną kobietę i potrzebuję mężczyzny, który nie będzie próbował ze mną rywalizować i udowadniać, że ma nade mną władzę. Mężczyzna musi być silny, po to, żebym ja mogła go podziwiać! Często mężczyźni myślą, że potrzebują kobiety, która ma kontrolę nad swoim życiem i jest silna. Kiedy przychodzi co do czego, już tak bardzo im się to nie podoba.

Czy przyjaźnisz się z kobietami? Czy to raczej niemożliwe, bo w twoim towarzystwie czują się po prostu zagrożone i zazdrosne? 

Problemy z zazdrością coraz lepiej udaje mi się rozwiązywać, bo najważniejsze to potrafić się otoczyć ludźmi, którzy szczerze o ciebie dbają. Przyjaźń nie oznacza, że można godzić się na złe traktowanie. Kiedyś wierzyłam, że takie długie związki trzeba pielęgnować bez względu na wszystko. Ostatnio odkryłam, że moja długoletnia przyjaciółka robiła za moimi plecami rzeczy, które działały na moją niekorzyść, łącznie z ujawnianiem moich sekretów. Nie miałam skrupułów, aby zakończyć tę znajomość, mimo, że znałyśmy się od lat.

Jak zarobiłaś swoje pierwsze pieniądze? Zawsze ciężko pracowałaś?

Moją pierwszą pracą było zajęcie ekspedientki w sklepie z bielizną w wieku 16 lat. Potem sprzedawałam kosmetyki, następnie występowałam jako tancerka w klubach nocnych. Wreszcie przyszedł czas na klub ze striptizem, gdzie zainteresowałam się historią striptizu, co zaprowadziło mnie prosto do tematu burleski. Było to w 1992 roku.

Czy kiedykolwiek widziałaś siebie, jako mamę, po prostu wychowującą dzieci i zajmującą się mężem? Co myślisz o takim modelu życia?

Swego czasu dużo o tym myślałam. Tak naprawdę jestem domatorką i lubię gotować, co podoba się mężczyznom, ale nie jestem pewna czy posiadanie dzieci jest akurat dla mnie, najlepszą decyzją. Wybrałam dla siebie inną drogę życia i 20 lat zabrało mi zrealizowanie marzenia, które miałam. To wymagało też licznych poświęceń, z którymi musiałam się liczyć wybierając taką, a nie inną drogę. Jeśli za kilka lat zdecyduję się na posiadanie dziecka, i jeśli będzie to możliwe, bez tych wszystkich obrzydliwych leków na płodność, to może jednak będę mamą. Ale nie zgadzam się z tym, że fakt, że nie mam dzieci, czyni mnie mniej ważną i wartościową jako kobietę i po prostu człowieka. Wierzę w przeznaczenie i karmę. A burleska jest moją.

Co lubisz najbardziej, kiedy występujesz?

Wszystko (śmiech). Kreowanie przedstawienia, występowanie, a potem satysfakcję z tego, że wszystko poszło zgodnie z planem.

Przypominasz sobie najbardziej zabawną rzecz, która przydarzyła ci się w trakcie występu?

Nie lubię, kiedy śmieszne rzeczy się zdarzają, bo to zwykle oznacza pomyłki.

Jakie jest twoje największe marzenie? 

Chciałabym mieć swój klub nocny. Całkowicie według mojego projektu. Taki klub burleski, którego nie było jeszcze nigdy, taki z bajecznymi przedstawieniami i zupełnie wyjątkowym wystrojem!

 

Masz słabość do pięknej bielizny. Jaka twoim zdaniem powinna być idealna bielizna?

Powinna posiadać dwie cechy: być piękna i funkcjonalna. Myślę, że każda kobieta ma prawo oczekiwać właśnie tych dwóch rzeczy od bielizny. Moja linia właśnie taka jest. Aha – powinna być także w rozsądnej cenie (śmiech).

Jesteś zafascynowana stylem vintage. Twój dom pełen jest przedmiotów i dzieł sztuki nawiązujących stylem do przeszłości. Stworzyłaś dla siebie przestrzeń, która jest unikalna i piękna zarazem. Skąd ta fascynacja vintage?

Nie jestem do końca pewna, to trwa już tak długo. Ale moja mama także kochała antyki i stare domy, więc musiałam dostać to genach. Jestem typem kolekcjonera. Gromadzę mnóstwo rzeczy. Jestem bardzo dumna z obrazów prezentujących styl pin-up. Posiadam dwa obrazy Jean Gabriel Domergues, Zoe Mozert a także kilka innych autentyków z lat 40. Poza tym, mam trzy oldskulowe samochody vintage, którymi wprost ubóstwiam jeździć. Te samochody to moja pasja. Obecnie większa niż kupowanie ubrań czy butów. Swego czasu zaczęłam się zastanawiać nad tym, co kupuję i stwierdziłam, że jeśli mam już w coś pakować pieniądze, to niech to będą antyki, samochody, sztuka, biżuteria.

Gdybyś miała wybierać, między wszystkimi mężczyznami, żyjącymi, i tymi, którzy już odeszli… Który zapiera ci dech w piersiach?

Fred Astaire! Nie tylko podziwiam jego talent. Wydawał się także po prostu miłym i kulturalnym człowiekiem.

Co podziwiasz w mężczyznach?

Lubią takich, którzy są mili, romantyczni, szczerzy i potrafią ciężko pracować.

Czy żałujesz czegoś w swoim życiu?

Szczerze, nie potrafię wymienić jednej rzeczy, której bym żałowała. Nawet, jeśli w danym momencie czuję, że popełniłam błąd, to potem okazuje się, że jakimś sposobem, wszystko układa się dobrze.

Twoje prawdziwe imię to Heather Renee Sweet. Czy ktoś tak jeszcze do ciebie mówi?

Tylko moja rodzina i dwójka moich przyjaciół, z którymi znam się od ponad dwudziestu lat.

Kim jest Dita Von Teese?

Gwiazdą burleski.

Rozmawiała: Anna Chodacka

Exit mobile version