Site icon Sukces jest kobietą!

Agent FBI radzi, jak odczytać drugą osobę

Nakładem wydawnictwa Kompania Mediowa ukazała się książka Robina Dreeke’a „Jak czytać ludzi – radzi agent FBI”. Autor to były szef Programu Analizy Behawioralnej FBI. Nad książką patronat objął portal www.sukcesjestkobieta.pl.

Dzięki doświadczeniu zdobytemu w jednej z najbardziej tajemniczych jednostek Federalnego Biura Śledczego opracował system, który pozwala zdiagnozować i przewidzieć ludzkie zachowania.

Teraz w bardzo przystępny sposób dzieli się tą wiedzą.

Tutaj znajdziecie wideo dotyczące publikacji:

Jak czytać ludzi – radzi agent FBI to fascynująca lektura, dzięki której otrzymasz klucz do rozpoznania intencji, motywacji i dążeń drugiego człowieka, a w konsekwencji przewidywania zachowania. Znajdziesz tu wiedzę i umiejętności przydatne wszędzie tam, gdzie masz do czynienia z ludźmi: w domu, biznesie, wśród przyjaciół i znajomych.

Książka jest już dostępna w sprzedaży. Zamów już teraz.

Empik https://bit.ly/38JqIVX

Robin Dreek, foto Erika Fletcher

Poniżej prezentujemy fragmenty książki:

Drugie wrażenie

Na początku stycznia Linda niepewnie weszła do mego gabinetu, a cała jej postawa krzyczała: „To nie moje miejsce!”. Najpierw przyszło mi na myśl, że wygląda jak dziecko. Kto będzie ją traktował poważnie? Rosyjscy szpiedzy?

Jednak nauczyłem się już, że drugie wrażenie niemal zawsze jest trafniejsze niż to przereklamowane pierwsze, bo masz czas pomyśleć. Kierowanie się intuicją zyskało popularność, ale zapewniam cię, że rozum jest mądrzejszy niż przeczucia.

– Linda! Miło cię widzieć!

Uścisnąłem jej dłoń. Lodowata. Pozawerbalny sygnał: strach. Wszyscy wiedzą, że określenie „zimny pot” odnosi się do lęku, nie tylko w przenośni, lecz i naprawdę, ponieważ strach sprawia, że kurczą się naczynia krwionośne i występują kłopoty z krążeniem. Nie wszyscy wiedzą, że zimne dłonie – a przy powitaniu trudno to ukryć – też mówią o lęku. (Żeby zamaskować niepokój przed budzącym twój lęk spotkaniem i wyczuwalną reakcję walcz-uciekaj-stój, włóż dłonie pod gorącą wodę, co dodatkowo pozwoli ci się uspokoić, ponieważ mózg dostanie przekaz: wszystko w porządku. Podobnie działa na mózg głębokie oddychanie).

– Dziękuję, że zgodziłeś się na spotkanie. – Miała głos dziewczynki, pasujący do jej wyglądu, lecz z pewnością niesprzyjający szybkiej karierze.

Oddychając ciężko, usprawiedliwiła się, że duży ruch i stąd jej spóźnienie, bo zwykle jest punktualna. Uśmiechnąłem się, machnąłem ręką i poleciłem:

– Oddychaj głęboko!

Sam też zaczerpnąłem powietrza. W pewien sposób przejmowałem jej strach, skupiając się na własnych zmartwieniach. Tak działa instynkt. Strach to najbardziej zaraźliwe uczucie, silniejsze niż miłość, ponieważ mieści się nie tylko w myślącym, racjonalnym przodomózgowiu, lecz i w prymitywnym mózgu ssaczym, a nawet w mózgu gadzim.

Jednak przyszła, żebym jej pomógł, więc naprowadziłem myśli na właściwy tor i przyjrzałem się jej raz jeszcze. Najlepszym sposobem, by osiągnąć równowagę emocjonalną w każdej relacji – i rozpoznać stabilności innych – jest dla mnie zobaczenie człowieka bez żadnej otoczki wywołanej emocjami. Nieznaczący element – młodzieńcza buzia czy wysoki głos – może sprawiać, że ktoś różni się ode mnie. No i co z tego? Trzeba stawić czoło wyzwaniu. Niestety, odmienności tkwią u podstaw większości fobii i tworzą wieloraki, obejmujący niemal wszystko strach, znany jako ksenofobia. Nie zawsze łatwo czuć się swobodnie w towarzystwie ludzi bardzo różniących się od nas, ale wcale nie musimy ulegać fobiom, jeśli tylko posłuchamy głosu rozsądku.

Nie chciałem, by moje kłopoty sprawiły, że Linda poczuje się gorzej. To, jak się czujemy, nawet gdy uważamy, że tego nie widać, ma potężny wpływ na samopoczucie innych – zwłaszcza osób niezrównoważonych emocjonalnie. Zbyt łatwo trafić w ich czuły punkt.

Wziąłem kolejny oddech i spojrzałem na nią jeszcze raz, bez uprzedzeń, starając się dostrzec, kim jest naprawdę. Wyglądała lepiej! Doroślej! Mądrzej! (Ale te dzieci szybko rosną!). Spytałem, jak mogę jej pomóc. Inwestowanie w cudzy sukces to fenomenalnie szybka i nadzwyczaj skuteczna droga pozyskiwania sprzymierzeńców. Sprawia, że ludzie się otwierają.

Właściwie nie odpowiedziała na moje pytanie. Może czuła się bezradna i potrzebowała mojego wsparcia. Niekiedy najlepiej pomagasz, nie poddając się.

– Jesse mówi, że masz ogromny potencjał – rzuciłem.

Wyraźnie sprawiłem jej tym przyjemność i chyba poczuła ulgę. Nie użyłem taniego pochlebstwa – ludzie wyczuwają je na kilometr – ale jeszcze nie spotkałem człowieka, który by nie uważał, że zasługuje na komplement, nawet ciut na wyrost (jemu samemu nie wydaje się na wyrost).

Powiedziałem jej, że zajmowałem się sprawami rosyjskimi przez jakieś dwadzieścia lat i znam rosyjskie obyczaje i że może liczyć na moją pomoc, dopóki będzie jej potrzebowała. Jak zwykle zapytałem o jej opinie i przemyślenia i doceniłem warunki, w jakich pracuje – mówiłem, uwzględniając jej priorytety, i pozwoliłem jej dokonać wyboru.

Wierzę, że już znasz siłę takiego podejścia.

Rozluźniła się, ale wciąż była przestraszona. Następnego dnia czekało ją spotkanie z Irakijczykiem.

– Pójdę tam razem z tobą – zaproponowałem i obserwując jej mowę ciała, zauważyłem, że od razu uszła z niej połowa strachu. – Potraktujemy to jako pilną nieformalną konsultację. A wiesz, czemu to zrobię?

Potrząsnęła głową.

– Mniej papierkowej roboty.

Po raz pierwszy się uśmiechnęła.

Saddam bał się tylko jego

Nazajutrz, kiedy wyjeżdżaliśmy z Long Island na spotkanie z Irakijczykiem, znów była spięta. Wiedziałem, że – z medycznego punktu widzenia – stres upośledza jej funkcje poznawcze, w tym pamięć i rozsądne myślenie. Dlatego warto panować nad emocjami.

Irakijczyk mieszkał w ładnym domu – czerwona cegła, ciemnozielone okiennice – i to mnie trochę uspokoiło. Na ulicy bawiły się dzieci. Drzwi otworzyła jego żona.

– Tak? – rzuciła.

Przypomniało mi się, że kiedy wnuk Leo odbierał telefon i na wyświetlaczu widział, że dzwonię ja, odzywał się tak samo. W każdym razie na początku.

Przedstawiłem nas, powiedziałem, że jesteśmy umówieni z jej mężem.

– Zobaczymy – mruknęła i zamknęła nam drzwi przed nosem.

Usłyszeliśmy jej podniesiony głos. Po chwili w progu stanął mężczyzna i zmierzył nas wzrokiem. Przybrałem radosny wyraz twarzy, Linda promieniowała urokiem i jakoś zdołaliśmy wejść do środka. Poczułem się, jak to często bywało, niczym akwizytor. Właściwie byłem akwizytorem – bo przecież każdy z nas coś sprzedaje. A najpierw musimy sprzedać siebie.

Nawiązałem do jego zajęć na Uniwersytecie Fordham, bo to była nić łącząca go z naszym celem. Przy stole w jadalni starałem się poznać go lepiej, żeby wypracować strategię rozmowy. I wtedy niespodziewanie pojawiła się jego żona.

– Wielkie nieba! Nachodzicie nas! – wykrzyknęła.

Linda wyglądała na zaskoczoną. Popatrzyłem na nią wymownie: „Tylko nie kupuj tego przedstawienia!”.

– Proszę wybaczyć – odezwałem się – ale pani mąż nas zaprosił. Jeśli pani sobie życzy, już wychodzimy.

– Nie macie prawa!

Powołała się na konkretny artykuł, dodając, że pracuje w ACLU1. Pewnie musiała cierpieć, że z pałacu Saddama przeniosła się na Brooklyn, więc starałem się nie odpowiadać w podobnie kategoryczny sposób.

Facet wstał, wziął ją za ramię i skierował w stronę drzwi – starał się, muszę przyznać. Wpadała do pokoju jeszcze dwukrotnie, wściekła, a kiedy kolejny raz wyprowadził ją z jadalni, przyśpieszyliśmy rozmowę, informując go, że potrzebne nam informacje o domniemanym rosyjskim szpiegu. Słyszeliśmy, że żona jest tuż za drzwiami.

– Żałuję, ale nie mogę wam pomóc – oświadczył.

Linda zrobiła kwaśną minę. Prawie niedostrzegalnie potrząsnąłem głową, sygnalizując jej, by nie pozwoliła mu narzucić sobie emocji, i spytałem:

– Dlaczego? Uważasz, że to niebezpieczne?

– Tak. – Wskazał kciukiem drzwi do kuchni. – Ale dam wam coś. – Zapisał numer telefonu i imię „Susan” i wręczył mi karteczkę. Wyglądało na to, że od początku miał taki plan. – Ona również chodzi na wykłady. Jest bardzo inteligentna. Może jej będzie łatwiej… wykonać to zadanie.

Podałem notatkę Lindzie, by pokazać Irakijczykowi (i jej samej), kto tu rządzi. Odkryłem, że jeśli wystarczająco często delegujesz uprawnienia, człowiek, któremu je przekazujesz, zaczyna czuć, że rzeczywiście ma władzę, i odpowiednio się zachowywać. Nie dlatego, że zmieniłeś zakres jego władzy, lecz dlatego, że ją potwierdziłeś. Każdy z nas jest potężny – chyba że ktoś stara się przejąć kontrolę nad nami, ale nawet wtedy większość osób nie pozwala się zagłuszyć.

Usłyszeliśmy, jak za drzwiami garnek trzasnął o podłogę – pewnie po to, byśmy nie zapomnieli, że żona Irakijczyka ciąg­le jest w domu. Nie miałem już nic do stracenia, więc rzuciłem:

– Podobno jesteś jedynym człowiekiem, którego bał się Saddam Husajn?

Byłem po prostu ciekaw. Myślałem, że był kimś w rodzaju płatnego zabójcy na usługach tajnej policji, takim typem, który pojawia się znienacka w czasie przewrotu.

– Tak, bał się mnie – potwierdził z uśmiechem. – Dziwne, że o tym słyszałeś.

– Dlaczego?

Szykowałem się na jakąś przerażającą odpowiedź. Kątem oka spostrzegłem, że Linda także.

– Byłem jego dentystą.

Zza drzwi dobiegło głośne: „Cholera!” i kolejny garnek walnął o ziemię.

– Ja też boję się tylko jednej osoby… – rzucił i skierował kciuk w stronę drzwi.

Exit mobile version